wtorek, 13 października 2015

Rozdział 17 Rozrywka

,,Dziękuję wam drogie koszmary – pomyślałam ponuro – za to, że nieustannie dostarczacie mi rozrywki." - Tara Hudson – Pomiędzy
................................................................................

Trzydziesty pierwszy lipca, pokój Adrianny:


Sumy. Jedno słowo, a wywołało we mnie tyle negatywnych emocji.
Dzisiejszy dzień cały spędziłam na powtarzaniu materiału. Mimo tego, że ten test w zasadzie nie powinien być dla mnie ważny, ba. W zasadzie w ogóle nie powinien mnie obchodzić, bo przybyłam tu tylko na jakiś czas a nie na zawsze, to mimo tego okropnie się stresowałam. Zawsze się stresowałam przed każdym ważnym egzaminem. Byłam wtedy bardzo drażliwa, niemiła, nerwowa i nadpobudliwa. Przynajmniej tak twierdziły moje byłe współlokatorki. Nie mogłam w ogóle usiedzieć w miejscu. Przy powtarzaniu różnych zagadnień z Transmutacji oblałam się gorącą kawą, potem prawie spadłam ze schodów biegnąc po podręcznik do Astronomii, który myślałam, że zostawiłam w łazience, a potem okazało się, iż położyłam go jednak na stole w kuchni. Podsumowując.
Ten dzień był istną serią katastrof.
W chwili obecnej natomiast, próbowałam zapamiętać jedną, bardzo ważną rzecz, która z pewnością przyda mi się w przyszłym życiu. Mianowicie, gdzie miał miejsce pierwszy Bunt Goblinów. Chyba w miejscowości Garwald... a może w Great Orton? Nie mogłam nawet doczytać prawidłowej nazwy w książce. Ziewnęłam potężnie mlaskając przy tym i spojrzałam w stronę okna. Tyle, że zamiast pięknego, błękitnego nieba ujrzałam nocny nieboskłon i gwiazdy świecące na niebie. To już jest noc?
Ciekawe, kiedy to zleciało...
Spojrzałam leniwie na budzik i skamieniałam. Była tylko minuta do północy. Minuta do koszmaru, który może nie był, aż tak bolesny i przerażający jak zwykle, ale wciąż wywoływał gęsią skórkę na moim ciele. Umyłam się kilka godzin wcześniej, więc teraz zostało mi tylko sprzątnąć książki z łóżka, zażyć eliksir i po sprawie. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Noc była bardzo ciepła, więc nie przykrywałam się kołdrą. Ledwie moja głowa dotknęła poduszki, a mnie już ogarnął sen.

Znowu byłam w tej samej chatce. 
Wspomnienia odżyły na nowo. Czułam jakby jakaś niewidzialna, zimna ręka ścisnęła mnie za gardło i serce. Mimo tego zrobiłam pierwszy krok. Drewniana podłoga zaskrzypiała w tym samym momencie. Przełknęłam ślinę i postawiłam drugi krok. Teraz usłyszałam ciche łkanie. Trzeci krok. Zacisnęłam mocniej zęby. Czwarty krok. Szydercze śmiechy i wyzwiska. Piąty krok. Krzyk. Szósty krok. Chcę zawrócić. Siódmy krok. Nie mogę. Ósmy. To się niedługo skończy. Dziewiąty. Wytrzymam. Dziesiąty. Okłamuję samą siebie. Jedenasty. Boję się. Dwunasty. Jestem co raz bliżej. Trzynasty. Nie zapomnę. To co zobaczyłam wmurowało mnie w podłogę.
Wszystko wyglądało tak jak WTEDY. Identycznie. Żaden szczegół nie został pominięty. 
Nienaturalnie blada, czarnowłosa dziewczyna siedziała na drewnianym krześle. W jej przedramiona zostały wbite dwa ostre noże. Z każdym jej ruchem wbijały się one co raz dalej i co raz głębiej. Nie było można zobaczyć jej koloru oczu. Być może dlatego, że ich nawet NIE MIAŁA.* Widoczne były tylko zakrwawione oczodoły. Bordowa ciecz ściekała po jej rękach i policzkach spadając na brudną podłogę bądź strzępki ubrań, ale ona się tym nie przejmowała. Wciąż się szarpała chcąc się uwolnić chociaż dobrze wiedziała, że jej próba ucieczki jest nierealna i tylko pogarsza stan, w którym się znajdowała. Mimo tego, że po jej przedramionach spływało co raz więcej krwi ona się nie poddawała. Walczyła. A co było w tym takiego straszne? Tą dziewczyną byłam JA.
- Crucio! - Usłyszałam. A potem zaległa cisza. Wiedziałam co to oznacza. Tak bardzo nie chciałam odwracać głowy w tamtą stronę, ale jakaś siła mnie do tego zmusiła. Nie chciałam tego widzieć. Osoba, którą od zawsze uważałam za ojca... była martwa. Chciałam, żeby umarł od zwykłej Avady Keadavry. Chciałam, żeby się tak nie męczył. Ale ONI mu na to nie pozwolili. 
Ciało mojego ojca, a raczej to co z niego zostało było obdarte ze skóry, która leżała obok niego starannie poskładana. Jego orzechowe oczy były szeroko otwarte, lecz nie dało się w nich zauważyć bólu raczej... zmęczenie i ulgę. W końcu mógł odpocząć, mógł wrócić do mamy, Ani...
- Widzisz do czego doprowadziło twoje tchórzostwo? Oni cię kochali. Oni uczynili wszystko, aby cię uszczęśliwić. Traktowali cię jak PRAWDZIWEGO członka rodziny, którym tak naprawdę nigdy nie byłaś. A ty jak im odpłaciłaś? Pozwoliłaś im zginąć, Adrianno. Pozwoliłaś im cierpieć. Nie zrobiłaś nic by im pomóc. Jesteś winna ich śmierci... - pomieszczenie wypełniły przeraźliwe, oskarżycielskie szepty. Podniosłam głowę do góry i powiedziałam głośno to co miałam na myśli.
- Oni zginęli przez ciebie Iwanow. Nie twierdzę, że jestem całkowicie bez winy, ale to ty doprowadziłeś do ich śmierci. Doprowadziłeś do tego, a teraz za to zapłacisz. Jesteś tylko i wyłącznie koszmarem. Koszmary w końcu się kończą tak jak niedługo skończy się twoje życie. Ale nie myśl, że dam ci umrzeć tak  szybko i bezboleśnie - mówiąc to na moją twarz wpłynął ironiczny uśmiech, a oczy rozbłysły niezdrowym blaskiem - Zabawię się twoim kosztem. Zrobię , żeby zniszczyć ciebie i twoje teraźniejsze życie. Zapłacisz za wszystkie krzywdy, które kiedykolwiek, komukolwiek wyrządziłeś... - nie zdążyłam jednak powiedzieć nic więcej, bo znowu poczułam ten sam, znajomy ból. Straciłam całkowitą widoczność, a z moich oczu zaczęły wypływać, gorące potoki krwi parzące skórę. Po moich przedramionach także zaczęła spływać bordowa ciecz. Gdy próbowałam się poruszyć poczułam jak jestem do czegoś przywiązana... to jakieś jaja. Próbowałam wstać, lecz to jedynie pogorszyło sprawę, a z mojego gardła wyrwał się okrzyk ból. Moja głowa także była przywiązana tyle, że do jakiegoś drewnianego pala skórzanym pasem tak, iż w ogóle nie mogłam nią poruszać. 
- Myślałaś, że będę taki dobry pozwalając ci na spokojny, łagodny sen? Byłaś, aż taka naiwna wierząc w słowa, które wypowiadał Dumbledore? Zrozum, że chcesz czy nie chcesz ja będę z tobą do końca. Na zawsze. - W przestrzeni rozległ się ochrypły oraz kpiący głos Iwanowa. Moje ciało natychmiast się spięło. Nagle zapadła cisza i jedyne, co było słychać to głuche odgłosy wody uderzającej w czubek mojej głowy. Początkowo byłam zdziwiona, że tak po prostu sobie zamilkł, ale po godzinie zrozumiałam, dlaczego. Najpierw nie zwracałam zbytnio uwagi na odgłosy skapującej krwi tylko czekałam, aż koszmar się skończył, lecz ten czas wyjątkowo mi się dłużył, a odgłosy kapiących kropli zaczęły być irytujące. Z każdą minutą było jednak, co raz gorzej. Teraz uświadomiłam sobie, dlaczego panowała tutaj taka cisza. To była jedna z tortur jaką stosowano kiedyś na Żołnierzach Wyklętych. Dokładnie znałam jej działanie. Głowa więźnia byłą przymocowana ściśle do drewnianego pala, tak, że torturowany nie mógł nią w ogóle poruszać. Na głowę, po sznurku, ściekały mu po sznurku,  uderzając zawsze w to samo miejsce, krople wody. Po pewnym czasie więzień miał wrażenie jakby dostawał maczugą po głowie.**  
Właśnie to mnie czekało. Wybrał idealną torturę. 
Wydawała się być nieszkodliwa, łagodna wręcz, lecz tak naprawdę miała na celu wyniszczenia mnie psychicznie. Zaśmiałam się szalenie oddychając ciężko. Ciekawe, jak długo wytrzymam. Ponoć nawet najwięksi twardziele nie byliby w stanie sprostać temu zadaniu, a co dopiero ja. 
Mała, słaba dziewczynka. 
Ale nie pozwolę mu na to. Nie mogę. Jeśli się poddam nie będę w stanie wypełnić mojej misji. Polegnę. Zawiodę. Stracę swoją szansę na zmienienie wszystkiego. Nie chciałam tego, lecz czy miałam jakiś wybór? W tamtej chwili pragnęłam stracić słuch, aby nie wysłuchiwać tego dźwięku. Nawet nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły wypływać łzy, których za nic nie mogłam powstrzymać.
- I, co? Myślisz, że tym mnie powstrzymasz? Prędzej czy później... za rok czy dziesięć lat, to nieważne... w końcu cię zniszczę... nie odpuszczę ci... - wycharczałam połykając słone krople spływające po mojej twarzy. Teraz byłam słaba, bezbronna. Ale czy młodsza wersja Iwanowa też taka nie była? Nie wiedziała, co ją czeka, podczas gdy ja obmyślałam już idealny plan zemsty. Tworzenie makabrycznych scenariuszy z Rosjaninem w roli głównej o dziwo przynosiło mi w pewien sposób ulgę. Niewielką, ale jednak. Moje myśli tak mnie pochłonęły, że nawet nie zwracałam zbytniej uwagi na otoczenie. Po chwili moje ciało przeszył ostry ból. Najwyraźniej mój spokój zdenerwował tego mordercę, który nie mógł odpuścić sobie dręczenia mojej osobie. Ciekawe, co on czuł, gdy mnie torturował? Zadowolenie, patrząc na mój ból? Satysfakcję, sprawiając cierpienie dziewczynie dzięki, której był martwy? Rozdrażnienie, bo po koszmarze wciąż będę żywa?
A, co ja będę czuła, gdy mu się za to odpłacę?
Nagle sceneria się zmieniła, a ja odzyskałam wzrok. Zamrugałam kilkukrotnie po czym spojrzałam szybko na pomieszczenie, w którym obecnie się znajdowałam. Niewielki, obskurny korytarz wyjęty rodem z horroru. Mimowolnie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Ten skurwiel doskonale wiedział, jak wywołać odpowiedni nastrój. Nagle usłyszałam ciche skrzypienie towarzyszące człowiekowi przy schodzeniu po drewnianych schodach.
Obróciłam się w stronę skąd dobiegał dźwięk, ale nic nie zauważyłam. Kolejne, ciche skrzypienie dobiegało jakby z mojej prawej strony, jednak i tym razem pustka. Bawił się moim strachem.
W tej samej chwili poczułam, jak ktoś kuksa mnie w ramię.
Nie. Nie odwrócę się. Nie zrobię tego. Nagle do moich uszu dobiegł śmiech dziecka, który teraz wydawał się być wyjątkowo przerażający. Zacisnęłam mocno powieki po czym znowu otworzyłam oczy. To nie potrwa długo. To jest gra, której nie mogę przegrać. Nim się obejrzałam, kilka metrów przede mną pojawiła się mała dziewczynka, której widok mroził krew w żyłach. Wyglądała trochę jak ja, gdy byłam w jej wieku. Z małym szczegółem, że ja nie uśmiechałam się wtedy jakbym miała ochotę kogoś zabić i nie trzymałam w rękach przerażających lalek. Ale to taki mały szczegół. Świetnie. Nawet w takim momencie nie mogę się wyzbyć ironii.
- Pobawisz się ze mną? - zapytała cicho nie spuszczając ze mnie wzroku. Milczałam. To było chyba jedyna, najrozsądniejsza decyzja jaką podjęłam w całym swoim życiu. Miałam nieodparte wrażenie, że zabawka tej psychicznej dziewczynki cały czas się na mnie gapi. A może jestem przewrażliwiona? Tak, chyba powinnam pójść na terapię. Nagle lalka poruszyła głową nie spuszczając wzroku z mojej twarzy zupełnie jak jej właścicielka. W końcu postanowiłam przemówić.



- Słuchaj, przerażająca dziewczynko nie istniejąca w prawdziwym życiu i ty także, psychiczna laleczko. Przekażcie wujkowi Iwanow, że mam w dupie jego, was i ten cały pieprzony świat fikcji. I nie. Nie waż się ryczeć, bo cię osobiście wypie*dolę przez najbliższe okno jakie uda mi się znaleźć razem ze swoją zabawką. Czaisz? - Zwróciłam się do dziecka, które wciąż uśmiechało się w TEN sposób. Coś było nie tak. Nim zdążyłam mrugnąć okiem dziewczynka ruszyła w moim kierunku, a ja nie mogłam się nawet ruszyć. Czułam się jakbym była przyklejona do podłogi. Mimowolnie obleciał mnie strach. Gdy była już prawie metr przede mną poczułam, jak ktoś steruje moim ciałem. Wbrew swojej woli zaczęłam uciekać. Nie zatrzymywałam się ani na chwilę mijając różne korytarze nie wyglądające zbyt przyjemnie. Na prawie każdej ścianie widniały jakieś słowa z pewnością napisane ręką dziecka. Biegnąc wychwyciłam tylko "JESTEM ZA TOBĄ", "ZABIJĘ CIĘ", "NIE UCIEKNIESZ". Nagle niespodziewanie poczułam ogarniające mnie zmęczenie.
Dyszałam ciężko rozglądając się wystraszonym wzrokiem po wszystkim.
Cały czas słyszałam ciche kroki jakby ona była tuż za mną, ale za każdym razem, gdy się odwracałam nikogo nie widziałam. Iwanow bawił się w kotka i myszkę. Wiedziałam, że nie znajdę żadnej kryjówki, w której on mnie nie znajdzie. Mój sen był teatrem należącym do niego, a  ja byłam marionetką i póki się nie obudzę przedstawienie będzie trwać. Przełknęłam ślinę na myśl o tej przerażającej rzeczywistości. Niestety, musiałam wytrzymać, inaczej moja misja nie miałaby sensu. Nim zdążyłam mrugnąć okiem przede mną pojawiła się kolejna lalka. Miała średniej długości proste włosy w kolorze popielatego blondu, niebieskie tęczówki, czerwoną sukienkę sięgającą przed lekko za kolano, białe mankiety i kołnierzyk. Tak bardzo chciałam, żeby to była tylko zwykła zabawka. Ale nie była.
Nagle zaczęła powoli podnosić rękę, którą mi pomachała.



Chciałam się ruszyć, zrobić cokolwiek byleby na nią nie patrzeć.
- Znalazłam cię, Ari. Przegrałaś, więc musisz ponieść karę. - Usłyszałam dziecięcy głos za sobą. Ledwo się odwróciłam, a już poczułam przeraźliwy ból. Z mojego gardła wyrwał się wrzask przypominający ryk zranionego zwierzęcia. Czułam, jak ktoś kciukami "wyciska" moje gałki oczne, a ból który przy tym czułam był do nieopisania. Upadłam na kolana nie przestając krzyczeć, natomiast z moich oczodołów wypływały ogromne ilości krwi. Ta substancja tryskała z mych oczodołów niczym jakaś pieprzona fontanna. Świetnie, nawet w takiej chwili nie mogę się powstrzymać od ironii. Nagle poczułam jak z ust zaczyna mi wypływać krew. Z każdą chwilą było jej co raz więcej, a powietrza, co raz mniej. Zaczęłam tracić dech przewracając się przy tym na podłogę. Umrzeć, chciałam umrzeć...

Obudziłam się w swoim tymczasowym pokoju wypluwając resztki krwi z ust.
Kiedy skończyłam odetchnęłam głęboka nabierając w płuca świeżego powietrza. To było takie miłe uczucie czuć, że znowu żyję i nie śnię. Kto, by pomyślał, że kiedyś chciałam zrobić wszystko, aby dłużej spać. Zazdrościłam ludziom budzącym się koło jedenastej. A teraz? Teraz chcę robić wszystko, żeby obudzić się jak najszybciej. Pokręciłam mocno głową i natychmiast się za nią złapałam. Nie wiedzieć czemu strasznie mnie bolała tak, jak każdy mięsień mojego ciała.
Czułam się wykończona i potrzebowałam eliksirów.
W końcu jak miałam zdawać egzaminy w takim stanie? Doczołgałam się do torby, w której trzymałam swoją apteczkę. Wyciągnęłam z niej kilka fiolek i wypiłam bez zastanowienia ich zawartość. Od razu poczułam, jak odzyskuję całą swoją siłę. Wstałam prędko po czym zerknęłam na łóżko, na którego widok niemal nie odskoczyłam. Pościel oraz gdzie nie gdzie kotary były obryzgane ciemno-czerwoną substancją. Aha, czyli rzygałam krwią podczas koszmarów i dlatego jest tu brudno. Skoro tak to... nagle usłyszałam odgłos kapiących kropli. Mimowolnie wzdrygnęłam się.
Spojrzałam na swoją piżamę, która wcale nie wyglądała wiele lepiej.
Koszulka sięgająca do połowy ud z podobizną członków zespołu The Who była cała czerwona. Wybaczcie chłopaki, nie chciałam. Czym prędzej pobiegłam do łazienki chcąc się oczyścić. Gdy dobiegłam na miejsce widok, który zastałam był jeszcze gorszy niż się spodziewałam. Odkręciłam kurek z zimną wodą po czym przemyłam twarz, szyję i ręce. Wyczyściłam koszulkę za pomocą zaklęcia i wróciłam do pokoju, który wydawał się być trochę... upiorny? Teraz cały czas wydawało mi się jakby ktoś mnie obserwował. Moja podświadomość ubzdurała sobie, że słychać kroki na schodach, a wokół rozbrzmiewa śmiech dziecka. Mimowolnie wzdrygnęłam się. A ludzie mówią, iż śmiech dziecka jest najpiękniejszym dźwiękiem na świecie. Ugh, nigdy nie przepadałam za dziećmi.
Nawet, gdy sama nim byłam.
Potrząsnęłam mocno głową. Zbyt wiele wrażeń, jak na jedną noc. Jeszcze raz pójdę spać i spotkam się z Damianem... tak, potrzebowałam rozmowy z nim. Ruszyłam w stronę łóżka. Leniwym ruchem ręki odgarnęłam kotarę i już chciałam się położyć, gdy zobaczyłam... lalkę. Tą samą, która mi wcześniej machała. Odskoczyłam od mojego legowiska z piskiem natychmiast zaciskając mocno powieki. Nie, to tylko moje chore przewidzenia. Tylko przewidzenia, pomyślałam. Wzięłam głęboki wdech po czym ruszyłam bardzo powolnym i niepewnym krokiem w stronę łóżka. Drżącą dłonią szarpnęłam za cienki, biały materiał, jednak nic już nie zobaczyłam.
Odetchnęłam z ulgą przecierając oczy.
Gdy oderwałam dłonie od powiek na łóżku pojawiło się stado lalek. Wszystkie patrzyły na mnie. Nie no, to jakieś jaja. Nie... zrobiłam jeden krok w tył i poczułam jak coś obija mi się o nogi. Odwróciłam się z trudem i spojrzałam w dół. Zobaczyłam kolejną lalkę z mnóstwem blizn na twarzy, przerażającym uśmiechem i nożem w swojej małej, plastikowej dłoni.
- To jeszcze nie koniec zabawy, Ari. To dopiero początek - powiedział, a ja znowu przeniosłam się do mojego koszmaru. Do mojego małego, wesołego miasteczka.
Na brak rozrywki nie mogłam narzekać...

.....................................................................................................
*Dla dociekliwych. Adrianna wciąż miała oczy, dlatego że dostała zaklęciem powodującym coś w stylu iluzji, która działała na nią i na ludzi, którzy ją otaczali (czyli oni mieli wrażenie jakby ona faktycznie nie posiadała gałek ocznych tylko zakrwawione oczodoły, a ona miała wrażenie, że rzeczywiście ich nie ma). Tak naprawdę to ona miała oczy, ale to była tylko iluzja i... no wiecie, o co chodzi, nie?
**Opis tej tortury zaczerpnęłam ze strony: http://www.deportacje.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=39&Itemid=33

Witam!
Wybaczcie za to karygodne opóźnienie!
Ledwo wróciłam i znowu zrobiłam sobie przerwę. Wiem, jestem straszną jędzą, ale wszyscy o tym wiemy, więc przejdźmy do rozdziału. Jak widzicie, rozdział był dosyć psychiczny i nienormalny (tak jak ja), a poza tym zrobiłam dosyć spory przeskok w czasie, lecz uznałam, że tak będzie lepiej (żartuję, po prostu jestem strasznym leniem i nie chciało mi się opisywać tych wszystkich dni xd) i mam nadzieję, iż to wam nie będzie przeszkadzać.
Selene Neomajni

niedziela, 11 października 2015

'- After all this time? Always.'

Hej... pamięta mnie ktoś jeszcze?To ja, ta zła, co zawiesiła bloga na praktycznie trzy tygodnie i dopiero teraz wróciła. Ale wróciłam! Ja zawsze wracam! Nie mogłabym tak zostawić tego bloga i was po tym całym czasie! <3
,.- After all this time?
- Always." 
Bez zbędnego gadania. Znacząca większość rozdziałów została poprawiona, więc zacznijcie czytać od pierwszego rozdziału. Przy okazji, napiszcie mi tutaj wasze opinie o tej "nowej" odsłonie historii Adrianny. Która wam się bardziej podoba, stara czy nowa? Jeśli jeszcze coś wam nie będzie podobać to postaram się to w miarę poprawić. Rozdział siedemnasty pojawi się... w następnym tygodniu, w niedzielę lub sobotę (przynajmniej mam taką nadzieję). Trzymajcie za mnie kciuki wy moje mugole kochane! <3
Selene Neomajni