niedziela, 6 września 2015

Rozdział 15 Koszmar powraca

,,Przeszłość to sen, z którego nigdy się nie budzimy." Christopher Golden - Łowcy mitów
........................................................................................

- Czy to był... - zaczęłam trochę niewyraźnie jednak przerwał mi dyrektor patrząc na mnie współczującym spojrzeniem swoich błękitnych tęczówek.
- Tak, Adrianno. To był koszmar, ale nie ostatni. Będzie ich więcej. - Poczułam jakby ktoś trzasnął mi z liścia w twarz. Już kiedyś przechodziłam przez ten koszmar, ale nie trwało to długo, a teraz? Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę. Bałam się, że nie dam rady. Że się poddam.
- Jaki dzisiaj jest dzień? - spytałam bezbarwnie. Mężczyzna i kobieta wymienili między sobą spojrzenia.
- 1 lipca, poniedziałek. - Kiwnęłam powoli głową. Czyli te sny będą się pojawiały w każdą niedzielę i ostatni dzień miesiąca. Tak jak w przyszłości ustalił Iwanow. Bosko. Świetnie. Już nie mogę się doczekać następnego. Zapadła niezręczna cisza.
- Adrianno, wiem, że źle się teraz czujesz, lecz mogłabyś powiedzieć czy we śnie widziałaś... - zaczął Dumbledore ostrożnie jednak mu przerwałam.
- Raczej nie widziałam niczego szczególnego. Głównie byłam torturowana - odpowiedziałam pustym głosem, a po chwili dodałam: - Jak obudziłam się tak szybko? W przyszłości nic ani nikt nie potrafił mnie wybudzić. Jak to się stało?
- Profesor Dumbledore użył jednego z pradawnych zaklęć, by Cię wybudzić. To bardzo stara i potężna magia. Może wybudzić każdego ze snu, nawet jeśli na tą osobę została nałożona wieczna klątwa - wyjaśniła Mcgonagall, a ja niemrawo pokiwałam głową.
- Nie chcę być więcej wybudzana z tych koszmarów. Nieważne co by się działo. One mogą zawierać ważne wskazówki dotyczące horkruksów. Normalnie moje sny trwają od północy do trzeciej nad ranem, spróbuję wytrzymać. Nie mogę się poddać dopóki Voldemort nie zostanie pokonany - powiedziałam twardo jednak w głębi moje serce trzęsło się ze strachu. Po chwili dodałam - Przepraszam, że zakłóciłam państwu sen. Następnym razem nałożę na pokój zaklęcie wyciszające. - Gdy wypowiedziałam te słowa nauczycielka transmutacji spojrzała na mnie wzrokiem pełnym troski, oraz zdziwienia.
- Twoja decyzja jest godna podziwu, jednakże nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas na takie poświęcenia. Żyjąc w naszych czasach spotka cię wiele trudnych wyborów, które będziesz musiała podjąć nie zważając na swoje cierpienie. Teraz jednak, nie jest to konieczne. Oto Eliksir Kontroli. Zażywaj go godzinę przed koszmarami. Powinien ci ulżyć chociaż częściowo - rzekł dyrektor kładąc na szafce nocnej fiolkę z jakąś substancją w środku.
- Dziękuję - powiedziałam głosem pełnym wdzięczności. Może rzeczywiście nie będzie tak źle? Może przeżyję i nie wyląduję na oddziale zamkniętym św. Munga (tak jak kochana autorka tego opowiadania... dop.autorka)? Czarodziej uśmiechnął się delikatnie.
- Nie musisz dziękować Adrianno, bo nie masz za co. No, na mnie już chyba czas. Za każdym razem, gdy wypijesz całą zawartość tej buteleczki ona ponownie zapełni się eliksirem. Życzę dobrej nocy. Minerwo, Adrianno - mówiąc to skinął głową w naszym kierunku po czym zniknął z cichym trzaskiem. Szarooka spojrzała na mnie tak troskliwym i współczującym wzrokiem, że pewnie gdybym umiała się rumienić to bym się zarumieniła.
- Accio moja torba z eliksirami! - powiedziała machając różdżką, a po kilku sekundach w jej rękach znalazł się owy przedmiot. Wyjęła z niego kilka fiolek i położyła je na moim łóżku.
- Dzięki nim poczujesz się znacznie lepiej. Jeśli chcesz zostawiam ci tutaj Eliksir Słodkiego Snu. Dobranoc - rzekła po czym jakby nigdy nic wyszła z pokoju. Od razu rzuciłam się na Eliksir Wiggenowy, który wypiłam jednym duszkiem. Nie minęło kilka sekund, a już poczułam skutki wypicia tego napoju. Ból, który wcześniej rozsadzał mi całe ciało zniknął natychmiast, a ja z westchnieniem opadłam na poduszki. Na początku obawiałam się, że sobie nie poradzę z misją, horkruksami, a teraz doszły mi jeszcze koszmary. Ciekawe co będzie dalej. Może króliczek-morderca Filch? Pokręciłam głową i sięgnęłam po resztę mikstur. Zostawiłam tylko Eliksir Natychmiastowego Snu. Sama nie wiedziałam czy go wziąć. Jednocześnie się trochę bałam, ale tak bardzo chciałam zobaczyć Damiana... po krótkim namyśle wypiłam eliksir i natychmiast zasnęłam pełna obaw.

Sen:
Znowu byłam na jakiejś górze chociaż nie tak wysokiej jak ta wcześniejsza.
Tym razem nie słyszałam muzyki. Jedynie wiatr i szum fal. Zacisnęłam mocniej pięści i spojrzałam w dół. Ujrzałam wspaniałe, błękitne jezioro, a wokół niego góry pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Na niebie było parę chmur, ale nie zmieniało to faktu, że było tu pięknie. Starałam się zachować spokój, lecz wewnątrz mnie toczyła się bitwa. Nie wiedziałam w co wierzyć. 
Wytężyłam słuch chcąc usłyszeć cokolwiek, ale odpowiedziała mi cisza. 
Byłam zdenerwowana i czekałam.  Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła. Ktoś, czyli Damian albo Iwanow podający się za niego. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziły głosy. 
Ujrzałam swojego brata machającego do mnie zachęcająco. 
Stał kilkanaście metrów przede mną, lecz nie wykonałam żadnego ruchu. Czekałam. Nawet z takiej odległości widziałam jak marszczy brwi w geście niezrozumienia. Ruszył powoli w moją stronę. Zacisnęłam pięści tak mocno, że poczułam jak paznokcie wbijają mi się boleśnie w dłonie. Po kilkunastu minutach stanął przede mną przyglądając mi się uważnie. Nic nie mówił tylko mnie obserwował, a ja jego. Spodziewałam się jakiegokolwiek ruchu, lecz on wciąż stał.
- Wróciły? - zapytał chwilę później nie spuszczając ze mnie wzroku swoich opiekuńczych, orzechowych tęczówek. Kiwnęłam niepewnie głową, na co on natychmiast przyciągnął mnie do siebie. Czułam jak moje ciało drętwieje. Nawet jeśli chciałabym się ruszyć to i tak nic by z tego nie wyszło, bo teraz w porównaniu do niego byłam cholernie słaba. Już nic nie mówił, tylko był.
Po kilku albo kilkunastu minutach w końcu się przemogłam i wtuliłam się w niego ufnie.
Tylko jemu potrafiłam tak zaufać. 
On wiedział, że czasami słowa nie pomagają, więc zawsze znajdował inny sposób, aby mi pokazać, że choć nie zna mojego bólu to mimo wszystko jest, był i będzie za mną. A to mi w zupełności wystarczało. To była właśnie jedna z rzeczy, za które go uwielbiałam. 
- Spokojnie, siostrzyczko. Już dobrze, nie skrzywdzę cię - powtarzał cicho, gdy nagle zaczęłam się trząść. Sama nie wiem dlaczego, ale głos Damiana działał na mnie kojąco. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy się od niego oderwałam, lecz już nie czułam lęku.
- I co dzieciaku? Jak tam życie w latach siedemdziesiątych? - spytał już wesołym głosem kucając przy mnie jakbym miała z pięć lat. Zmrużyłam oczy i popchnęłam go, a on stracił równowagę. Roześmiałam się głośno, lecz on podniósł się szybko.
Przy moim metr 65, a jego metr dziewięćdziesiąt sześć czułam się takim... karzełkiem. Wiecie jakie to głupie uczucie, gdy muszę zadzierać głowę do góry, żeby złapać z nim kontakt wzrokowy? W bądź każdym razie nie polecam. On uśmiechnął się pobłażliwie i poczochrał mi włosy. Znowu go popchnęłam i prawie spadł do wody, ale oczywiście musiał mnie pociągnąć za sobą. Zaczęłam się drzeć jak opętana, a moim wrzaskom akompaniował śmiech tego... tego... Damiana.  Może byłoby to fajne i w ogólnie gdyby nie jeden znaczący fakt jak to, że... ja nie umiem pływać! Zacisnęłam mocno powieki, a po chwili rozległ się głośny plusk. Gdy znaleźliśmy się w wodzie zaczęłam nerwowo wymachiwać wszystkimi swoimi kończynami starając się nie otwierać ust. 
Myślałam, że się utopię, ale poczułam jak nagle wynurzam się z wody.
Zobaczyłam obok brata i widząc w nim swoją ostatnią deskę ratunku (dosłownie) oplotłam go niczym Diabelskie Sidła i nie puszczałam dopóki nie wyszliśmy na brzeg. A na brzegu...
- Czy ciebie do reszty popiep*zyło, tak się grzecznie spytam?! - krzyknęłam widząc w jego oczach rozbawienie.
- Pamiętaj, że to ty mnie popchnęłaś. Ja tylko się broniłem - odpowiedział na swoją obronę.
- Pamiętaj, że to ty mnie pierwszy sprowokowałeś. Ja tylko broniłam swojego honoru - odrzekłam podobnie wyciskając wodę z włosów i częściowo z sukni.
- No, ale to prawda. Ty jesteś dzieciakiem. A jeszcze, że jesteś taka niska... - spojrzałam na niego wzrokiem, którego nie powstydziłby się nawet sam Voldemort i zaczęłam się stopniowo do niego zbliżać jednak on patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Ja. Nie. Jestem. Niska. Albowiem, mam swoje szlachetne metr sześćdziesiąt pięć - rzekłam i odwróciłam się do niego plecami po czym przeszłam parę kroków dalej.
- Ale nie zaprzeczyłaś, że jesteś dzieckiem. Takim małym, wrednym... - droczył się ze mną, a ja nie zamierzałam być gorsza.
- Lepiej być dzieckiem wiekowo niż dzieckiem umysłowo. Tak jak... no nie wiem... ty na przykład - odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem odwracając się do niego jednak natrafiłam na jego klatkę piersiową. Cofnęłam się kilka kroków w tył, żeby nie zadzierać głowy, a on wybuchnął głośnym śmiechem, który udzielił się także mi. Po chwili zwijaliśmy się na ziemi trzymając za brzuchy, aż Damian doczołgał się do mnie i zatkał mi buzię swoją dłonią, która praktycznie zakrywała mi całą twarz. Wzięłam głęboki wdech zaciskając mocno powieki.
- To, że to jest sen nie znaczy, że przez ciebie nie umrzemy tutaj ze śmiechu. Weź się już opanuj - wydyszał zmęczony ciągłym rechotaniem. Wzniosłam oczy ku niebu jakby to była moja wina, że mam taki zaraźliwy śmiech.
- To co, skaczemy jeszcze raz? - zapytał po kilku minutach.
- Mam marnować swoje życie, żeby zrobić coś tak głupiego i nieodpowiedzialnego...? No to czemu siedzisz?! Skaczemy jeszcze raz!


1 lipca, pokój Adrianny, godzina 08:00:

Obudziło mnie jakieś szturchanie.
Powoli zaczęłam otwierać oczy, które jednak mówiły "śpij sobie jeszcze, śpij. Wstaniesz później". Były bardzo przekonujące jednak wiedziałam, że już pora wstawać skoro ktoś się pofatygował, żeby mnie obudzić. Gdy mój wzrok się wyostrzył odskoczyłam z piskiem na drugą stronę łóżka.
- Kasztanek przeprasza! Kasztanek nie chciał panienki Adrianny wystraszyć, tylko przyszedł, żeby powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe! - pisnął skrzat, a ja niemrawo pokiwałam głową zwlekając się z łóżka. Mało nie padłam na zawał, gdy zobaczyłam zaraz po obudzeniu twarz Kasztanka obok mojego łóżka.
- Zaraz zejdę. Możesz już iść - mruknęłam niewyraźnie, a po chwili usłyszałam odgłos towarzyszący aportacji. Zmrużyłam oczy, bo promienie słońca postanowiły mnie oślepić jeszcze za nim zacznę ten dzień. Przymknęłam oczy po czym ziewnęłam mlaskając przy tym. Ciekawe, która była godzina... otworzyłam szafę wyjmując z niej ubrania, a następnie weszłam nieśpiesznie do łazienki. 
Stanęłam przed lustrem i jedną ręką, w której miałam szczoteczkę zaczęłam myć zęby, a drugą, gdzie miałam grzebień, rozczesywać włosy. Całe szczęście, że byłam oburęczna.
Gdy skończyłam obie czynności postanowiłam zobaczyć jakie ubrania ze sobą wzięłam.
Czarna sukienka na ramiączkach sięgająca do połowy uda, dżinsowa kurtka z ćwiekami i czarne buty. Co prawda, rzadko nosiłam sukienki, bo nie były zbyt praktyczne, ale tym razem... postanowiłam zaryzykować. Włosy zaplotłam w zwykły warkocz i wyszłam z łazienki po czym zbiegłam szybko po schodach. Co jak co, ale punktualność nie była moją mocną stroną. Po kilku sekundach znalazłam się w kuchni.
- Przepraszam za... - już chciałam dokończyć swoją wypowiedź, gdy zobaczyłam, że jestem sama w pomieszczeniu. Na stole leżało tylko jedno nakrycie i Full English Breakfast. Wzruszyłam ramionami uznając, że Minerwa miała pewnie coś do zrobienia. Zasiadłam do stołu i wzięłam się za jedzenie. Po kilkunastu minutach, gdy skończyłam konsumpcję poszłam z powrotem do swojego pokoju. Spojrzałam na dosyć dużą stertę książek leżących niedaleko mojego łóżka.
Westchnęłam ciężko. Jeśli chcę zdać w miarę dobrze sumy muszę się postarać. Chociaż... mam pewne wątpliwości co do Astronomii, z której delikatniej mówiąc, jestem beznadziejna. Zielarstwo też nie szło mi na jakimś wysokim poziomie, ale jakoś szło. Przynajmniej nadrabiałam to resztą przedmiotów. Wzięłam do ręki podręcznik od Zielarstwa dla klasy drugiej i zagłębiłam się w jakże ciekawej lekturze...

Pokój Adrianny, godzina 11:30:

Dość. Miałam dość.
Właśnie skończyłam czytać podręcznik od Astronomii dla klas czwartych i stwierdziłam, że ta książka wystarczająco mnie zniechęciła do dalszego przypominania sobie wszystkiego z poprzednich klas jak na ten dzień. Już wstawałam z łóżka, gdy natychmiast opadłam na nie ponownie. Skrzywiłam się trochę czując nieprzyjemne mrowienie w dolnych kończynach.
Oto skutki zbyt długiego siedzenia w jednej pozycji. Po kilku minutach w końcu udało mi się wstać na nogi, które były jak z waty. Przeszłam kilka razy wzdłuż pokoju starając się przy tym nie wywalić.
Gdy odzyskałam czucie w nogach znowu zaczęłam przechadzać się po pomieszczeniu. Zastanawiałam się gdzie mogłabym teraz pójść albo co zrobić. Wtedy mnie olśniło. Wzięłam swoją ulubioną, czarną torebkę i zaczęłam do niej wkładać pieniądze i inne niezbędne dla mnie rzeczy.
Różdżkę schowałam w wewnętrznej kieszeni kurtki, żeby w razie czego mieć ją pod ręką. Gdy byłam już gotowa do wyjścia przypomniałam sobie o jednej, dosyć ważnej rzeczy.
- Kasztanku! - zawołałam, a przede mną aportował się skrzat - Teraz wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę, ale w razie czego mógłbyś przekazać profesor Mcgonagall, aby się nie martwiła, dobrze?
- A czy panienka Adrianna wróci na obiad? - spytało stworzenie wlepiając we mnie swoje małe, szare oczka.
- Wątpię. Pewnie zjem coś na mieście. Nie przejmuj się mną, niedługo wrócę! - mówiąc to aportowałam się z cichym trzaskiem na Ulicę Pokątną. Wylądowałam na samym środku ulicy. Prędko się stamtąd zabrałam chcąc nie wzbudzać zbyt dużej uwagi (co było trudne zważając na moją przeraźliwie bladą skórę i lazurowe oczy) i skierowałam swoje kroki do sklepu ze sprzętem do Quidditcha. Nigdy w życiu tam nie byłam, więc dotarcie do tamtej księgarni może być całkiem ciekawe. Aktualnie, przeklinałam się za to, że nie wzięłam okularów przeciwsłonecznych lub czegokolwiek co by chociaż częściowo zasłoniło moją twarz. Ludzie gapili, a w szczególności faceci patrzyli się na mnie jakbym była jakimś okazem w zoo. Jak najszybciej chciałam się znaleźć w Esach i Floresach, by nie skupiać na sobie, aż tylu spojrzeń. 
Odetchnęłam z ulgą widząc szyld "Quality Quidditch Supplies".
Weszłam do środka z przyjemnością wciągając do nozdrzy zapach drewna i pasty do polerowania rączki miotły. Praktycznie nic się tu nie zmieniło. Ignorując wszystkie spojrzenia ruszyłam w kierunku strojów do Quidditcha. Moje stare rękawice już się trochę podniszczyły i postanowiłam, że skorzystam z okazji kupując rękawice w latach siedemdziesiątych.
Może wtedy produkowali trwalsze modele?
- Przepraszam. Moglibyście się przesunąć? - zwróciłam się do dwójki facetów stojących przede mną, gdy stanęłam przed działem gdzie było można kupić strój do Quidditcha. Odwrócili się w moim kierunku, a ja niemalże ich ignorując odepchnęłam ich lekko po czym zaczęłam szukać tego po co tu przyszłam. W końcu znalazłam mój rozmiar i nie zwracając na nich uwagi podeszłam do kasy, przy której stała gdzieś na około dwudziestoletnia kobieta mierząca mnie zimnym wzrokiem.
Spojrzałam na nią obojętnie z lekkim znudzeniem i położyłam rękawice na ladzie.
- Galeon i trzy sykle - rzekła, a ja wyciągnęłam z torebki należną sumę i już chciałam oddać ją sprzedawczyni, gdy na ladzie wylądowały dwie, złote monety.
- Ja zapłacę. - Usłyszałam przy uchu męski głos, w którym było słychać rosyjski akcent. Mimowolnie skrzywiłam się.
- Nie ma takiej potrzeby. Dziękuję, do widzenia - powiedziałam obojętnie wciskając czarownicy pieniądze zabierając przy tym rękawice. Ledwo wyszłam ze sklepu, a poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń. Wyrwałam ją z uścisku i już chciałam ruszyć dalej, gdy tym razem poczułam męską rękę na swoim ramieniu. To już zaczynało robić się irytujące. Chcąc nie chcąc odwróciłam się w stronę człowieka, który mnie zatrzymał. Oczywiście najpierw musiałam zadrzeć głowę do góry, bo owy osobnik był bardzo wysoki. Cofnęłam się kilka kroków i zlustrowałam mężczyznę wzrokiem. Miał krótkie, złociste włosy, małe, jasno-niebieskie, trochę skośne oczy, szlachetny, prosty nos, delikatnie opaloną cerę i całkiem wydatną szczękę. Zdawało mi się, że skądś go znałam...
- Potrzebujesz czegoś? - spytałam znudzona. Nie przepadałam za facetami, którzy chcieli mnie koniecznie poznać. Wciąż pamiętam jak potraktowałam młodego Malfoya. Chociaż to nie było jeszcze takie specjalnie bolesne. Robiłam o wiele gorsze rzeczy.
- Nie pochodzisz stąd, prawda? Nigdy nie widziałem cię w Hogwarcie, a taką dziewczynę trudno byłoby przeoczyć - rzekł z delikatnym uśmiechem, a ja zauważyłam jak na jego policzkach pojawiają się urocze dołeczki.
- Z kim mam przyjemność rozmawiać? - zapytałam z dystansem nie odpowiadając na jego pytanie.
- Wybacz, gdzie są moje maniery. Nikolaj Iwanow. - Próbował mnie przy tym szarmancko chwycić za dłoń jednak nie pozwoliłam mu na to. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a ja myślałam, że zaraz się na niego rzucę i rozerwę mu gardło. Zacisnęłam mocno zęby próbując opanować siebie i swoje wilcze instynkty. Musiałam się powstrzymać. Przynajmniej na razie. Odwróciłam się z zamiarem odejścia bądź teleportacji jednak znowu mnie zatrzymał. Już miałam coś powiedzieć, lecz usłyszałam kolejny męski głos.
- O! Iwanow! Kto by pomyślał, że się tak szybko spotkamy? Stęskniłeś się za nami? - Usłyszałam ich kroki i zorientowałam się, że ci faceci stoją teraz przed tym przyszłym mordercą.
- Nie bardziej niż wy za mną - warknął oschle mocniej zaciskając dłoń na moim ramieniu.
- Wciąż masz na mam za złe, że sprzątnęliśmy wam sprzed nosa Puchar Quidditcha, co? Może następnym razem postawcie na umiejętności graczy, a nie na ich krew, hmm? Puść tą biedną dziewczynę, Iwanow - odezwał się inny głos. Prychnęłam wściekle pod nosem.
- Bohater się znalazł - syknęłam, po czym wykręciłam rękę Rosjaninowi może trochę za mocno niż zamierzałam.
- Już nie długo znów się spotkamy, Iwanow. Jeszcze będziesz żałował, że mnie poznałeś - wyszeptałam po rosyjsku w jego kierunku po czym puściłam go i teleportowałam się w jeden z zakamarków Londynu. Krew buzowała mi w żyłach a w uszach wciąż słyszałam te cholerne dwa słowa "Nikolaj Iwanow". Jakim cudem mam z nim wytrzymać dziesięć miesięcy w jednym zamku i nie oderwać mu głowy przy najbliższej okazji? Tego nie wiedziałam, ale jednego byłam pewna. Ten rok szkolny będzie niezapomniany...
................................................................................................
Witam!
No! Chociaż raz dodałam rozdział na czas. Jestem z siebie dumna.
Parę spraw dla wyjaśnienia, żeby nikt się mnie nie czepiał. Adrianna z początku nie poznawała Iwanowa, bo gdy go widziała za pierwszym razem wyglądał o wiele inaczej niż tak jak teraz, a jego głos był bardziej... inny. Punkt drugi. W moim opowiadaniu mogą pojawiać się niektóre elementy z przyszłości. Na przykład inny strój, czy daję jakieś zespoły, które nie istniały w latach 70 i tak dalej.
Domyśla się ktoś kim byli ci faceci na końcu rozdziału? Podpowiem, że jeden nazywa się James, a drugi Syriusz (♥). Kojarzycie może tych panów?
Selene Neomajni

1. Miejsce gdzie byli Damian i Adrianna we śnie (Jezioro Kraterowe, stan Oregon, Kanada):



2. Strój Adrianny:





















3. Nikolaj Iwanow.

18 komentarzy

  1. Druga!
    Rozdział ( z resztą jak zwykle) super! Twój blog jest moim ulubionym z wszystkich o tematyce potterowskiej. Naprawdę, masz prawdziwy talent. Co do rozdziału. Podziwiam Adriannę za... eee... wstrzemięźliwość(czy jak to tam było...). Ja bym od razu wydłubała oczy mordercy moich bliskich (których z resztą nie mamxP)! Obstawiam, że to byli Pottuś i Black! W końcu tylko James c całej czwórki był w drużynie. A, właśnie. Jak go zamierzasz przedstawić? Jako szukającego czy ścigającego? Odnośnie Blacka - jaki będzie jego charakter? Bardziej gryfoński czy może zostawisz w nim trochę mh*rocznych, blackowskich genów? A w którym rozdziale Ria pójdzie do Hogwartu? I jeszcze jedno... Skoro Adrianna ma zmienić przyszłość, to czemu nie zabije Iwanowa? Dobra, koniec tych pytań! Na nic kreatywniejszego mnie nie stać, gdyż obecnie jestem cholernie wkurzona! Znasz to uczucie, gdy kasuje ci się 3000 słów z rozdziału? I znowu te pytania!
    Weeeeeeny!
    Trust Death

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości, cierpliwości.
      Adrianna jeszcze będzie miała wiele okazji wydłubać oczy mordercy swoich bliskich *Selene śmieje się jak psychopa... a nie, ona zawsze się tak śmieje*
      James w moim opowiadaniu będzie ścigającym. Tak jak w książce pani Rowling. Co do Syriusza... sama jeszcze nie wiem. On jest nieprzewidywalny, a ja chora psychicznie i nie wiadomo co z tego wyniknie. Jeszcze zobaczymy.
      Czemu Ty jesteś taka niecierpliwa? Czy Ty naprawdę myślisz, że pozwolę Adriannie uśmiercić Iwanowa już w piętnastym rozdziale?! Przecież to dopiero początek! Kobieto, ochłoń! :D
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Wybacz, ja bym najchętniej chciała, byś mi od razu wszystkie rozdziały razem z epilogiem dała do przeczytania xD A co do wzrostu Adrianny... Rzeczywiście jest karzełkiem, ja mam 172 cm w wieku 12 lat xd
      Trust Death

      Usuń
  2. No dobra! Trzecia! :3
    Lęcę czytać, a potem skomentuję.
    Tooo...
    Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno. Nawał obowiązków i nowi współlokatorzy czyt. koty niezbyt dobrze wpłynęły na moją psychikę...
      Wracając.
      Jak ja kocham, kocham, ubóstwiam, lubuję się w twoich fagmentach Ady z Damianem. Naprawdę. Są tak doszlifowane i niesztuczne, że aż za dobrze mi je się czyta :)
      Widzę, że nie tylko ja chcę gałek ocznych Iwanova na talerzu.(Przepraszam, jeżeli źle napisałam. Nie ogarniam, co się wokół mnie dzieje ;) )
      Łączmy się, psychopaci! :3
      Fajnie by było, gdyby to byli (masło maślane) James <3 (James jest mój) i Syriusz. Ooo... To było takie fejs to fejs. Ale podjarka!
      I teraz nie powiem niczego nowego. Wszyscy będą (chyba) wiedzieli (a jeśli nie to... mają problem) Uwaga, uwaga!
      UŚMIECH PEDOFILA. Mała podpowiedź: Nikołaj.
      Lubię ten rozdział i jestem mega podjarana następnym.
      Może nie uwierzysz (z uwagi na moje wcześniejsze komentarze), ale zazwyczaj jestem opanowana, przebiegła, ironiczna, miła, koleżeńska. Chociaż moje koleżanki, siostra i tato mówią, że powinnam się leczyć. Wracając. Teraz będę poważna.
      Uwielbiam twój styl pisania. Jeżeli się tak wypowiadasz to zazdroszczę. Mam nadzieję, że kiedyś odnajdziesz się w świecie wydawnictw i zabłyśniesz na scenie zrobionej ze książkowych zakładek, a kiedy już będziesz duża, doświadczona i pomarszczona, wspomnisz mnie (nie)wybitną przepowiadaczkę przyszłości i uśmiechniesz się. Tak po prostu pomyślisz sobie, że kiedyś była taka wariatka, która kochała Damona Salvatore i marzyła o zostaniu czarownicą. Dziękuję, dobranoc.
      Dobra,teraz muszę znowu stać się psychiczna. To nie będzie trudne.
      Do zobaczenia i dużo weny życzę,
      Karolina
      Ps. Przepraszam za błędy.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie mam dziś nastroju, więc nie spodziewaj się wymyślnego kometarza :/ Mówiłam ci już, że Nikołaj ma pedofilski uśmiech? Jeśli nie, to teraz wiesz xD Hum... Ciekawe który to z naszych Huncwotów... Pewnie Remus. I James. Sama z resztą nie wiem ;D Efekt motyla? Może Nikołaj był zakochany w Adriannie i dlatego ją potem torturował bo przypominała mu dziewczynę w której się zakochał?
      Huncwotka Vicky

      Usuń
  4. P. S Ten z Huncwotów, który powiedział, że jest biedna czeka go niespodzianka. Selene.. jeśli to nie Syriusz sugeruję małą klątwę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć :)
    Nie do końca rozumiem, jaki jest cel w dodawaniu tych (na przykład) zespołów z przyszłości? Obawiam się, że to może trochę popsuć klimat, skoro pewnie równie dobrze mogłabyś wykorzystać ówczesnych wykonawców. Chyba że za tym wszystkim kryje się jakaś głębsza ideologia :)
    Czepiać się nie będę, ale pojawiły się dwie nieścisłości. Po pierwsze, wątpię, żeby Dumbledore tak wzbraniał się przed narażaniem zdrowia Adrianny, kiedy dla równie szczytnych celów narażał nie tylko zdrowie, ale i życie innych ludzi. Po drugie, po Eliksirze Słodkich Snów... nie ma się snów. Może warto zastąpić go jakimś innym wywarem, który nie ma takich skutków?
    Zazdroszczę Adriannie oburęczności, to musi być niesamowicie przydatne :) Fajnie, że spróbowałaś nadać jej też jakieś drobne wady, oby tak dalej.
    Sytuacja na Pokątnej była bardzo ciekawa, spotkanie młodego Iwanowa musiało być dla Adrianny niesamowite i okropne jednocześnie. Bardzo podobał się ten fragment, chociaż nie zazdroszczę znoszenia tego faceta w szkole. No proszę, a już myślałam, że w tym rozdziale nie będzie Huncwotów! Miła niespodzianka :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Eliksir Słodkiego Snu... Hmm... mi by się teraz przydał, bo ostatnio nie sypiam zbyt dobrze. Ale cóż Adriannie przyda się bardziej niż mnie.
    A tak czy wspominałam jak ja uwielbiam te sny kiedy Ria spotyka się z Damianem. Ich relacje w tedy, ale też ogólnie są takie magiczne...
    Który Huncwoci ,,wybawili" Adriannę, zakładam, że to był James i Syriusz. Choć Remus też.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Wiem komentarz nie grzeszy długością i w sumie nie mam nic sensownego na wytłumaczenie, niż to, że zadnie z Angielskiego do końca mnie dziś dobiło (bo to moja pięta Achillesowa,a nauczycielka zadała 2 i pół strony)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Obiecałam, że wrócę a więc jestem.
      Dopiero teraz znalazłam moment aby napisać komentarz, grafik mam cały napchany lekcjami i książkami. Ach...na szczęście jutro jest piątek, ale i tak muszę wstać o 6.30 ;-; kil me please ;-;
      Dobra, koniec użalania się nad sobą - nie po to tutaj jestem.
      Znaczne może od początku.
      Bardzo współczuję Ari. Nie wiem co ja bym zrobiła, gdyby to mnie dręczyły takie koszmary. Dobrze, że Dumbledore dał jej ten eliksir. Adri okazała wielką odwagę nie bojąc aż tak się tych snów. ONA TRAFI DO GRYFFINDORU,TAK?
      Bardzo lubię Kasztanka. Ma charakter takiego typowego skrzata. :D
      Piękny był ten sen z Damianem ♥. Przez ciebie musiałam dodać na moją listę 'miejsc do obejżenia' jeszcze jedną pozycję - to jezioro klifowe. Mają taką cudowną bratową-siostrową relację ♥. Adri jest mojego wzrostu. :') Tylko, że ja mam 12 lat. :') Nie ma to jak mieć prawie dwumentrowego tatę. :')
      Później ta Pokątna...
      Bardzo dobrze, że Adri skręciła (?) mu tą rękę. :> Uwielbiam Huncwotów. Wiesz o tym, prawda?
      Wiesz, napewno.

      Przybyłam, zobaczyłam, skomentowałam. :"D

      Czekam na nn, życzę weny!
      Pozdrawiam,
      Expecto.

      Usuń
  8. No Witam:)
    Przeczytałam już wszystko więc mogę w końcu zostawić komentarz :) Bardzo ciekawy pomysł. Jeszcze nie czytałam o Polce, która będzie związana z Hogwartem. Pomysł polskiej szkoły czarodziejów też był świetny. No i warto też wspomnieć o cofnięciu się w przeszłość - tyle wydarzeń w jednym opowiadaniu :D
    Co do tego rozdziału to szkoda mi Adrianny, taki sen to musi być straszne przeżycie, no ale jeżeli ma znaleźć horkruksy, jest to niestety konieczne. Dobrze, że Albus dał jej ten eliksir.
    Spotkanie z Iwanowem musiało być okropne, widzieć morderce swojej rodziny i nie móc nic zrobić to najgorsze co może być! I do tego będzie widywać go w Hogwarcie - koszmar!
    Obstawiam, że dwójka chłopaków to James i Syrius :D
    Jestem ciekawa do którego domu zostanie przydzielona Adrianna, obstawiam Gryffindor, ale nie zdziwiłabym się gdyby był to Slytherin.
    Czekam na dalszy rozwój akcji! :D
    POzdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Aleksandra się zgłasza!
    Bardzo Cię przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale aktualnie mam zaległości na dokładnie 12 blogach i no nie daję rady, ale jestem! :D

    Adrianna wydaje mi się w opowiadaniu bardzo dojrzała, to, że nie chce być wybudzana ze snów; nie chce ich przeżywać, a jednak się na nie godzi, bo wie, że mogą zawierać jakieś ważne wskazówki, lub ten moment, gdy oznajmiła, że następnym razem nałoży zaklęcie wyciszające na pokój, by nie budzić innych. Bardzo podoba mi się jej postawa:))

    Żyć w świecie czarodziejów.. Wypijesz kilka butelek eliksirów, a już po chwili jakikolwiek ból ustaje, zaspokajasz wszystkie swoje potrzeby, czy natychmiastowo zasypiasz. To się nazywa życie.
    Nie wiem, czy pisałam to już, ale świetne są relacje Damiana i Ady. Forever Together <3 Tylko jedna sprawa, 165 cm nie jest chyba jakimś strasznie niskim wzrostem, sama mam trochę powyżej i chciałabym być niższa.. Chociaż, no może przy tych prawie 2 metrach Damiana może się wydawać tym karzełkiem :D

    Będzie chodzić do Hogwartu z Iwanowem! Będzie się działo, no nieźle!
    Jestem ciekawa, kim byli Ci chłopcy, moja pierwsza myśl była taka, że byli to James i Syriusz, ale przecież, gdy ostatni raz się spotkali (kilka rozdziałów temu) nie ujawniłaś tożsamości Ady od razu przed nimi, więc tutaj tak nagle mieliby się spotkać na Pokątnej? Coś mi nie pasuje :D Myślę, że albo to będą oni, ewentualnie Remus i ktoś jeszcze xD Świetny rozdział, tyle pytań! Czekam na następny!
    ~AleksandraOla
    Ps. Zapraszam do siebie na 3 rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam :-( Przepraszam że jestem dopiero teraz, ale przez cały tydzień nie miałam czasu. Wybacz...

    Nienawidzę Iwanowa. On niszczy życie Adi. No, ale bez niego ta historia nie była by taka WOW. Dobrze, że McGonagall o nią dba. Bardzo lubiłam ją u Rowling i tu też ją lubię.
    "Ciekawe co będzie dalej. Może króliczek-morderca Filch?" - Kocham takie teksty. Nie mogę ich cytować wszystkich, bo byłoby ich za dużo. Moją ulubioną sceną był sen. Brakowało tego Adriannie. Jestem pewna. Uwielbiam Damiana za wszystko, a szczególnie za to, że Adrianna zapomina przy nim o wszystkich problemach tego świata. Każdy chciałby mieć kogoś takiego. Wyobrażam sobie tę scenę. Adi otwiera oczy, a tu taka Zołza (jak miałam jakieś 3 lata to tak powiedziałam na Golluma z LOTR) i taki krzyk. Ha,ha,ha. Spokała Iwanowa... Yyyyyy bleee. Ciekawe którzy Huncwoci. Myślę, że Łapa i... James/Remus. Pozdrawiam - A

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedna Adrianna :-(
    Czemu w każdym opowiadaniu wszystkim dzieje się coś złego?
    Przecież życie nie jest tylko złe..
    Kiedy będzie w życiu Adrianny coś dobrego?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń