niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 3 Szkolenie



Pomimo tego, że wróciłam wczoraj bardzo późno to wstałam o wyjątkowo wcześnie.
Zbyt wcześnie. Przetarłam leniwie oczy ziewając przy tym przeciągle. Wtedy zaczęłam sobie wszystko przypominać. Mcgonagall, Hogwart, Zakazany Las, polana, Hogsmeade, jacyś ludzie... o kurde. Tego ostatniego punktu nie powinno być na mojej liście zwiedzania. Na następny raz muszę bardziej uważać. Moje rozmyślania przerwało jednak głośne burczenie brzucha. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. Wczorajsze lody, które jadłam z Damianem były moim ostatnim posiłkiem tamtego dnia. Tak bardzo byłam przejęta zwiedzaniem zamku, że nawet nie miałam czasu zjeść. Teraz tego żałuję.
Wstałam szybko z łóżka, poszłam do łazienki gdzie wykonałam podstawowe czynności i nałożyłam czarną bluzkę bez ramiączek, granatowe spodenki, cienką kurtkę w stylu militarnym i czarne buty, natomiast włosy związałam jak zwykle w warkocza. Wyszłam z pomieszczenia orzeźwiona oraz gotowa do jedzenia. No i do szkolenia. Zbiegłam szybko klatką schodową po czym od razu pobiegłam w stronę kuchni. Dzięki temu, że wcześniej przestudiowałam mapę znałam na pamięć podstawowe korytarze oraz pokoje na pamięć. Trochę się nabiegałam, ale po jakimś czasie dotarłam na miejsce. Podeszłam do obrazu łaskocząc gruszkę. Ta zzieleniała po czym zamieniła się w klamkę. Nacisnęłam na nią, a następnie niepewnie weszłam do środka. Pomieszczenie było niezwykle duże i przytulnie urządzone, lecz panowała tu ogromna cisza.
- Skrzaty pewnie śpią. - Pomyślałam wzruszając ramionami. Mogę sama sobie zrobić śniadanie tylko co... podeszłam do szafek chcąc zobaczyć składniki, gdy nagle...
- Niech panienka nie dotyka! - Usłyszałam cienki, damski głosik. Wystraszona odskoczyłam szybko od szafki, ale ja i moja równowaga pozostawiały wiele do życzenia... więc wylądowałam tyłkiem na podłodze. Mimowolnie skrzywiłam się.
- Pestka przeprasza, Pestka nie chciała! - Wtedy zobaczyłam stojącą obok mnie małą skrzatkę z ogromnymi niebiesko-szarymi, które patrzyły w moją stronę z przerażeniem.
- Spokojnie. Mogło być gorzej - rzekłam do niej uspokajająco, kiedy próbowała pomóc mi wstać
- Myślałam, że wszystkie skrzaty śpią o tej porze. Byłam głodna, więc przyszłam tutaj i chciałam zrobić sobie coś do jedzenia...
- Panienko! Proszę tak nie mówić! To obowiązek skrzatów! - pisnęła cichutko.
- Mów mi po imieniu. Adrianna. - Uśmiechnęłam się do niej ciepło. Na początku była zdziwiona, jednak po chwili nieśmiało odwzajemniła uśmiech.
- Co pa... Adrianne* sobie życzy? - zapytała wymawiając moje imię z trochę śmiesznym akcentem.
- Ja sama sobie coś ugotuję nie musisz się męczyć... - próbowałam ją przekonać, lecz moje próby kończyły się niepowodzeniem.
- Ależ to będzie dla mnie przyjemność! - wtrąciła zanim zdążyłam dokończyć zdanie.
- Na prawdę nie mu...
- Proponuję jajecznicę z jajek perliczki z pomidorem i świeżą kolendrą, do tego chleb z twarożkiem oraz sok dyniowy. - Pokręciłam delikatnie głową z pobłażaniem.
- Po proszę - mówiąc to siadając przy jednym ze stołów. Kilkanaście sekund później przede mną stał talerz wypełniony pysznościami.
- Jak zrobiłaś to tak szybko? - spytałam patrząc na nią z lekkim podziwem.
- Skrzaty mogą używać magii, dlatego tak prędko potrafią przygotować jedzenie. Smacznego. - Podziękowałam po czym zaczęłam jeść śniadanie przygotowane przez Pestkę, które notabene, było niebiańskie.
- Dziękuję, to było przepyszne - powiedziałam zgodnie z prawdą, kiedy skończyłam.
- Pan... Adrianne nie musi dziękować. Czy Adrianne potrzebuję czegoś jeszcze?
- Nie, dziękuję - odpowiedziałam, a skrzatka wzięła naczynia.
- Dlaczego wstałaś tak wcześnie? Przecież jest dopiero czwarta rano - zapytałam zaciekawiona.
- W wakacje mogą spać ile chcą i z tego korzystają. Ale nie Pestka. Pestka nie lubi długo spać.
- Pestko mogłabyś usiąść? Lepiej, by się nam rozmawiało. - Ona natomiast posłała mi trochę nieśmiały uśmiech.
- Adrianna jest bardzo miła i uprzejma dla Pestki - rzekła zajmując miejsce przy stole.
- Jest wielu takich czarodziejów - odrzekłam.
- Tak, ale Adrianna traktuję skrzaty jak równych sobie. To bardzo miłe.
- Umm... tak... wybacz, po prostu jeszcze nie słyszałam takich komplementów - powiedziałam trochę zmieszana owym wyznaniem, więc od razu dodałam:
- A co robicie przez całe dnie? - spytałam próbując zmienić temat.
- Głównie to bawimy się w różne gry. W czasie tych dwóch miesięcy nie mamy zbytnio co robić. Hogwart jest taki cichy, opustoszały. No chyba, że Irytek rozrabia.
- Irytek? - Czyli książki mówiły prawdę...
- To taki duch. Wielki psotnik, rozrabiaka. Uprzykrza życie uczniom oraz nauczycielom. Słucha się tylko Krwawego Barona oraz profesor Mcgonagall. Lepiej żebyś na niego uważała - ostrzegła mnie.
- On powinien uważać na mnie. Dosyć często potrafię być na prawdę wredna. Niestety, chyba muszę już iść. Jeszcze raz dziękuję za przepyszne śniadanie. - Odsunęłam delikatnie krzesło.
- Niech Adriwnnw jeszcze tu wróci! Pestka będzie czekać! - Usłyszałam, kiedy byłam już w drzwiach. Kiwnęłam głową po czym wyszłam na korytarz.
Ledwo zrobiłam kilka kroków, a poczułam ten znajomy chłodny dreszcz.
- O! A kim ty jesteś? Nie powinnaś być w szkole! - Do moich uszu dotarł zdziwiony, skrzekliwy głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam cudacznie ubranego małego ducha z lekko pożółkłą cerą, skośnymi, zielonymi oczami i długim nosem.
- No to wywołałyśmy z Pestką wilka z lasu - szepnęłam po polsku do siebie opuszczając głowę w dół.
- Co tam mamroczesz? HA! Już wiem kim jesteś! Szalona topielica nie chcę pokazać swojego lica! - krzyknął uradowany klaskając przy tym w dłonie.
- Widzę, że z wiekiem stajesz się co raz mniej zabawny, Irytku. Starość nie radość, hmm?
- Ja. Zawsze. Byłem. I. Jestem. Zabawny! - zawołał wyraźnie oburzony po czym dodał - Czekaj... skąd ty znasz moje imię? - Spytał podejrzliwie.
- Jak można cię nie znać? Takiego pajaca dawno nie widziałam - odpowiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Niestety, czasami najpierw robię potem myślę. Duch wyglądał jakby się zapowietrzył. Najwyraźniej nikt wcześniej tak się do niego nie zwracał. Jak fajnie! Jestem pierwsza!
 Nagle, nie wiadomo skąd, w moim kierunku pomknęła jakaś galaretkowa, zielona maź, lecz zdążyłam zrobić szybki unik. 
- Colovaria!* - powiedziałam wyciągając różdżkę i strumień różowego światła trafił prosto w ubranie Irytka, które zmieniło kolor na rażący róż. Nie mogąc wytrzymać wybuchnęłam głośnym śmiechem. Duch wyglądał jakby miał coś zrobić lub powiedzieć, ale on także, chcąc nie chcąc, dołączył do mnie. Efektu zaraźliwego śmiechu.
- Weź... się... już zamknij... - wysapał próbując się uspokoić, jednak nie wiele to dało.
- Ciszej tam!
- Inni próbują spać!
- Co za nie wychowane... - obrazy zaczęły się budzić wyrażając przy tym swoje głębokie niezadowolenie tą ranną pobudką, lecz nie trwało to długo i mimowolnie dołączyli do nas. Z pewnością było nas słychać w całym zamku.
Powoli zaczęłam tracić dech, gdy na korytarz wpadł woźny.
- Co tu się wyrabia?! - wrzasnął, a wszyscy ucichli oprócz mnie i Irytka. Spojrzałam na Flich'a po czym próbowałam zachować powagę, ale widząc jego pidżamę znów zaczęłam rechotać, a reszta się do mnie przyłączyła. Mężczyzna miał na sobie koszulę oraz spodnie w białe króliczki na różowym tle w dodatku posiadał identyczne kapcie. Widząc dlaczego się śmiejemy poróżowiał delikatnie na twarzy.
- Króliczki? Serio? - zapytał między salwami poltergeist.
- Ona jest bardzo wygodna... - mruknął ledwie dosłyszalnie pod nosem co jeszcze bardziej nas rozbawiło - Zakłócacie ciszę nocną! - krzyknął, a my zaczęliśmy chichotać.
- Niech tylko profesor Mcgonagall się dowie! Ty! Idziesz ze mną! - powiedział do mnie srogim tonem.
- Ale przecież pani dyrektor nie ma w zamku...
- No to na nią poczekamy - warknął. Wtedy wszystkie duchy oraz obrazy rzekły bezgłośnie: wiej. Nie myślałam długo nad tym co robię.
Po prostu zaczęłam biec chichocząc przy tym pod nosem i nie zważałam na odległe wrzaski Filch'a czy śmiechy mieszkańców Hogwartu. Biegłam jeszcze trochę, a mój śmiech wypełniał puste korytarze zamku, aż sobie coś przypomniałam. Przejechałam sobie dłonią po twarzy przecież mam naszyjnik.
- Invisibilis magicae - szepnęłam. W tej samej chwili z zakrętu wypadł starszy mężczyzna. Wciągnęłam cicho powietrze zagryzając dodatkowo dolną wargę, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Niech ja ją tylko dorwę. Czwarta nad ranem, a ona pobudki robi! Starszy człowiek już nie może spokojnie pospać! - Mój oddech na chwilę zamarł jednak, kiedy Filch odszedł wypuściłam cicho powietrze, Na moją twarz wpłynął delikatny uśmieszek. Uwielbiałam denerwować innych.
Swoje kroki skierowałam do wieży Gryfonów, nieśpiesznie wchodząc na górę.
Po drodze podziwiałam architekturę zamku oraz cicho się śmiałam chociaż brzuch mnie bolał cholernie. Gdy weszłam do Pokoju Wspólnego od razu padłam na kanapę oddychając ciężko. Gdy już się uspokoiłam wstałam z trudem z kanapy. Wtedy zobaczyłam kotarę z lwem Gryffindoru wiszącą obok kominka. Zaciekawiona podeszłam do kotary po czym zaczęłam ostrożnie oglądać. Wyglądał dosyć staro, jednak miał swój urok. Dotknęłam delikatnie tkaniny przejeżdżając po niej palcami. Była bardzo miła w dotyku, więc jeszcze trochę przy niej zostałam rysując różne wzory, lecz kiedy narysowałam literę "G" usłyszałam ciche chrobotanie w... ścianie? Ostrożnie podniosłam kotarę i zobaczyłam... schody prowadzące w dół.
- Może nie powinnam wchodzić? Co jeśli to jakaś pułapka? Powinnam zachować się jak odpowiedzialna, rozważna czarownica. - Pomyślałam w myślach i parsknęłam śmiechem na to określenie. Dziarskim krokiem ruszyłam w stronę przejścia po czym zaczęłam schodzić w dół.
Schodki były dosyć wysokie oraz strome, jednak nie przejmowała się tym.
Kiedy byłam już na dole znów narysowałam tamtą literę i w jednej chwili przede mną pojawił się otwór. Wyszłam przez niego tym samym wchodząc na błonia.
- Czyli to tajemne przejście. Super! Może z niego jeszcze skorzystam? - Rozmyślałam chodząc po błoniach i wzdychając zapach porannej rosy. Przypominało mi to trochę rodzinną Polskę. Rano zawsze spacerowałam po polnych ścieżkach wdychając różne zapachy zależnie od pory roku. Uwielbiałam się tak przechadzać.
Mogłam wtedy spokojnie pomyśleć na łonie natury i nie przejmować się natrętnymi spojrzeniami.
Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam małego wilczka stojącego u progu lasu. To ten sam, który na mnie wpadł zeszłej nocy. Wolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Ten z początku się cofał jednak później przestał. Gdy byłam metr przed nim wyciągnęłam delikatnie rękę w kierunku szczeniaka. Ten z początku ani drgnął, lecz po chwili zaczął iść w moją stronę. Niepewnie, ale jednak. Obwąchał moją dłoń jak pies i liznął ją.
Pogłaskałam wilczka z czułością. Postanowiłam się z nim porozumieć telepatią.
- Co tu robisz mały?
- Ty... używasz telepatii? Przecież mogą tak tylko wilki...
- To skomplikowane. Dlaczego tu jesteś? - Wilczątko spojrzało na mnie zdumione
- Bawiłem się z innymi wilkami z mojego stada i...
- Odłączyłeś się?
- Nie z własnej woli! A teraz nie wiem jak wrócić - odparł. Pomyślałam chwilę i doszłam do wniosku, że...
- Pomogę ci - rzekłam wstając po czym obeszłam drzewo, wyostrzyłam zmysły i stałam na czterech łapach.
- Wiedziałem, że skądś cię znam! - Malec szczeknął wesoło. Pokręciłam łbem z pobłażaniem.
- Może powiesz mi chociaż jak brzmi twoje imię? - zapytałam.
- Riven. A twoje? - Spytał stając obok mnie.
- Adrianna. Chodź. Odprowadzę cię i zaraz będę wracać. Tylko się nie zgub - rzekłam w myślach po czym zaczęłam biec upewniając się, iż Riven jest tuż za mną. Gdzieniegdzie w moją sierść wpadały jakieś listki lub drobne gałązki, jednak próbowałam na to nie zwracać uwagi i doprowadzić młodego do swoich. Nagle stanęłam w środku lasu tak gwałtownie, że mój towarzysz na mnie wpadł. Zaczęłam węszyć. Zdawało mi się, że gdzieś poczułam obcą, wilczą woń. W tej samej chwili z zarośli wyskoczył duży basior (inaczej rodzaj męski wilka dop. autorka).
Od razu najeżyłam sierść i zaczęłam warczeć. Zwierzę nie było mi dłużne. Szczerze myśląc to on wyglądał groźniej niż ja. Zaczęłam się trochę obawiać.
- Kim on jest? - spytało mnie w myślach szczenię.
- Riven uciekaj. Już!
- Ale...
- Słuchaj, nie wiem jak długo będę mogła go powstrzymać, więc zmiataj w tej chwili! - Wtedy poczułam na sobie zrozpaczone spojrzenie młodego. Spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam jak zaczął uciekać w bok. Nagle wilk skoczył w kierunku małego, ale zdążyłam go powstrzymać.
Opadliśmy oboje na ziemię.
Widziałam bezwzględność w jego ślepiach. Zaczęliśmy krążyć wokół siebie, a żadne z nas nie spuściło wzroku z przeciwnika. Nie chciałam walczyć, lecz nie miałam wyboru. Nie zdążyłabym nawet przemienić się w człowieka, a już byłabym martwa. Wtedy on rzucił się na mnie, ale w porę odskoczyłam i ugryzłam go w łapę natomiast on odwdzięczył mi się tym samym, gdy wstał.
Kiedy chciał zrobić kolejny krok zachwiał się i upadł.
Stałam kilkanaście sekund w bezruchu, aż postanowiłam do niego podejść. Wyglądał na nieżywego. Słyszałam jego chrapliwy, urywany oddech. Był jak sparaliżowany. Mój wzrok powędrował do zranionej łapy. Co dziwne nie zauważyłam tam tylko krwi, była tam jakaś granatowa, błyszcząca maź. Wyglądem przypominała bezgwiezdne niebo nocą, przeraziłam się.
- Czy to moja wina? - Taka myśl zaprzątała mój umysł. Zwierzę spojrzał na mnie, ale zamiast żółtych ślepi ujrzałam granatowe oczy, z których wyciekła jedna łza, zarazem ostatnia. Spojrzał ostatni raz w niebo po czym skonał. Zlękniona cofnęłam się w tył. Co to do cholery było?! Czułam jak moje zwierzęce serce łomocze w niezwykle szybkim tempie. Czy to ja go zabiłam? Chciałam uciec z tego miejsca i zapomnieć. Zawsze uważałam, iż jestem nienormalna, ale to przegięcie. Zawyłam krótko, a po chwili usłyszałam odpowiedź od Riven'a. Był bezpieczny.
Wtedy zaczęłam uciekać. Wiatr przyjemnie muskał mi sierść dając ukojenie skołatanym nerwom.
Nie myślałam o niczym, oczyściłam umysł. Teraz liczyło się to, żeby stąd wyjść. Żeby zdać sobie sprawę z faktu, iż zabiłam. Zabiłam nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Nagle przede mną pojawił się kolejny wilk, a za nim reszta.
No to pięknie. Jedna na całą watahę. Chociaż wiedziałam, że moje szanse na przeżycie są mniejsze niż jeden na milion to przyjęłam postawę obronną czekając na ruch ze strony przeciwników. Było ich więcej. Znacznie więcej. Nagle do moich uszu dotarło szczeknięcie. Kątem oka zauważyłam Riven'a.
- Spokojnie! Oni nic ci nie zrobią! - Użył telepatii, ale ja wciąż nie byłam pewna. Patrzyłam na nich podejrzliwie jakby mieli mnie zaraz zaatakować. W tej samej chwili do przodu wystąpił duży samiec. - Czarna Wilczyco uratowałaś życie jednemu z nas. Nie bój się, nie skrzywdzimy cię. Masz naszą wdzięczność - rzekł w myślach.
- Nie boję się - odpowiedziałam.
- Z jakiego klanu pochodzisz? Nigdy cię nie widziałem, a trudno jest cię przeoczyć.
- Nie pochodzę z żadnego klanu, można by powiedzieć, że jestem animagiem.
- Skoro jesteś animagiem to jak możesz się z nami porozumieć? Telepatii używają jedynie prawdziwe wilki.
- Sama nie wiem. Potrafię porozumieć się ze zwierzętami odkąd ukończyłam 6 lat wtedy też po raz pierwszy doszło do przemiany.
- Jesteś niezwykle intrygująca, Czarna Wilczyco. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować pomocy wtedy przybędziemy. Wataha Srebrnej Łzy wędruję po całej Anglii.
- Jak możecie się poruszać skoro praktycznie wszędzie są ludzie? - zapytałam powoli nabierając do niego zaufania.
- Mamy swoje sposoby. Twój uczynek względem Riven'a został przez nas zapamiętany. Będziesz mogła zawsze liczyć na naszą pomoc. Zgaduję, że nie będziesz chciała się do nas przyłączyć.
- Niestety masz rację. Przybyłam do Anglii, by wypełnić swoje przeznaczenie. Nie mogę od niego uciec - odpowiedziałam.
- Żegnaj, więc Czarna Wilczyco - powiedział, a ja opuściłam ten teren.
- Czemu to zawsze mnie przydarzają się takie nienormalne rzeczy?! - sapnęłam po czym zaczęłam biec. Kiedy dotarłam na próg Zakazanego Las stałam się niewidzialna i przemieniłam się w człowieka. Popędziłam jak najszybciej umiałam w kierunku tajnego przejścia. Kilka minut później siedziałam już w PWG (Pokój Wspólny Gryfonów). To co się dzisiaj stało było takie... dziwne, nienormalne. W zasadzie, to praktycznie wszystko co związane ze mną takie było, ale to... jak udało mi się zabić tego wilka? Przecież ja go tylko ugryzłam w łapę. Nie powinien umierać. Wtedy przypomniałam sobie o swojej dłoni. Cała była zakrwawiona. Zaklęłam szpetnie i pobiegłam szybko do dormitorium. Wzięłam swoją torbę i zaczęłam w niej wyszukiwać apteczki. Po chwili ją znalazłam. Wyjmowałam z niej po kolei różne maści z etykietami. Trochę mi zajęło, aż znalazłam odpowiednią.
"Maść na ugryzienia i zadrapania"

Tak pisało na etykiecie, więc miałam pewność, że to jest ta, której szukałam.
Wzięłam jej trochę i posmarowałam nią ślad po ugryzienie. Zawartość pudełeczka była dosyć kleista, lepka i nie miała zbyt przyjemnego zapachu, ale przynajmniej dawała odpowiedni efekt. Gdy owa substancja wsiąkła w skórę obwinęłam dłoń bandażem po czym schowałam wszystko do apteczki, którą następnie schowałam do torby. Spojrzałam na budzik, który stał na stoliku nocnym obok mojego tymczasowego łóżka i zamarłam. Została tylko minuta do dziewiątej. Minuta do rozpoczęcia ćwiczeń. Nie czekając na nic, wybiegłam z pokoju i popędziłam schodami na dół. Na wszelki wypadek otrzepałam swoje ubrania z niewidzialnego pyłku i poprawiłam włosy, w których znalazłam parę listków. Gdy skończyłam wyjmować je z włosów do Pokoju Wspólnego weszła profesor Mcgonagall.
- Dzień dobry Adria... co ci się stało w rękę? - zapytała zdziwiona, a ja natychmiast odpowiedziałam.
- To nic wielkiego. Gdy chodziłam po błoniach upadłam i moja dłoń natrafiła na dosyć ostry kamień, to wszystko. - Miałam szczęście, że kłamanie przychodziło mi wyjątkowo łatwo. Kolejny mój talent.
- Jesteś pewna, że to nic poważnego? - Zadała kolejne pytanie przeszywając mnie uważnym wzrokiem. Kiwnęłam głową, a ona dodała - Dobrze, chodź za mną. Dzisiaj będziemy ćwiczyć Oklumencję - powiedziała po czym wyszłyśmy z salonu i zaczęłyśmy schodzić po schodach na dół. W tym czasie Mcgonagall tłumaczyła mi wszystkie ważne rzeczy związane z magiczną obroną umysłu. Po kilku minutach dotarłyśmy na miejsce i weszłyśmy do jakiejś klasy.
- To jest sala Transmutacji - rzekła po czym, jednym machnięciem różdżki usunęła wszystkie ławki w bok zostawiając na środku tylko jedno krzesło.
- Usiądź proszę. Tak jak mówiłam Oklumencja jest trudną sztuką. Musisz oczyścić umysł ze wszystkich myśli oraz emocji inaczej ktoś będzie mógł się wedrzeć do twojego umysłu. Gotowa? - Zapytała. Pokiwałam niepewnie głową.
- Legilimens. - powiedziała, a ja czułam jak coś próbuję się przedrzeć do mojej głowy. Próbowałam wytworzyć barierę jednak nie udało mi się. Widziałam jak dyrektorka sięga do moich wspomnień z IMIBC. Widziałam swoich dawnych przyjaciół, rodzinę. Nagle w moim umyśle pojawiła się czerwona lampka. Jeśli ona zauważy dzisiejsze wspomnienia to po mnie. W końcu, jak wytłumaczę fakt, iż kiedy chcę mogę przemieniać się w wilka i hasam z innymi wilkami po Zakazanym Lesie?
Z całych sił próbowałam zataić swoje myśli.
Przez chwilę mi się to udało. Przez jedną, krótką chwilę miałam władzę, lecz szybko ją straciłam. Nagle wróciłam do rzeczywistości. Znów byłam w tej samej klasie razem z profesor Mcgonagall oddychając ciężko.
- Nie jest źle. Raz udało ci się odzyskać kontrolę, ale musisz jeszcze dużo poćwiczyć - powiedziała patrząc na mnie uważnie.
- Wiem, postaram się - odparłam.
- Teraz? - spytała na co kiwnęłam głową. Odpychałam tą siłę przez kilka sekund. Dalej już nie dałam rady.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - Usłyszałam swój głos przesiąknięty ironią. Wtedy zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę odrywającą usta od Igora.
- Ada, skarbie, to nie...
- Zamknij się. Chociaż raz w życiu, zamknij się. Po tobie można było się spodziewać wszystkiego, ale ty... nigdy bym nie pomyślała, że możesz upaść, aż tak nisko, Dominika. Jestem tylko ciekawa jak Adrian zareaguje, gdy dowie się, że jego WSPANIAŁA dziewczyna pieprzyła się* z jego NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM. Macie dopiero piętnaście lat i... to jest... jesteście jacyś popierdoleni! A! Zapomniałabym. - Wtedy druga ja podeszła do chłopaka i walnęła go z pięści w twarz. Z nosa od razu pociekła krew.
- To na pamiątkę, żebyś o mnie nie zapomniał, SKARBIE - powiedziałam po czym z uśmiechem opuściłam pomieszczenie.

***

- Nie waż się nazywać siebie przybłędą! Byłaś, jesteś i będziesz członkiem naszej rodziny choćby nie wiem co! Nawet nie próbuj myśleć, iż jest inaczej, głuptasie! - Tym razem ukazała się scena, która miała miejsce wczoraj. Damian patrzył na inną wersję mnie wyraźnie oburzona, a druga ja westchnęła ciężko.
- Myślę, że nadszedł już czas mojego powrotu. Będąc tutaj będę ci jedynie przeszkadzał, a skoro twoim zadaniem jest ratowanie świata to musisz coś umieć, prawda? Nie wybaczyłbym sobie gdyby stało ci się tam coś poważnego z mojej winy. Poza tym, nie mogę zostawić naszego domu na pastwę losu, Przydałoby się tam trochę posprzątać, nie sądzisz? - zapytał z uśmiechem po czym złożył na czole dawnej mnie iście ojcowski pocałunek i razem z nim zeszłam do Pokoju Wspólnego. 


- Żałuję, że musiała pani to widzieć - odpowiedziałam, gdy znów byłyśmy w sali.
- To są twoje wspomnienia nie powinnam oceniać twojego życia. Chociaż... całkiem nieźle załatwiłaś tego chłopaka - rzekła i uśmiechnęła się do mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Mogłybyśmy wrócić do ćwiczeń? - Zapytałam, kiedy otrząsnęłam się z szoku. Szarooka kiwnęła głową i znów próbowałam odepchnąć ją, lecz tym razem poszło mi jeszcze gorzej niż wcześniej.


- Ciociu! Ciociu Moniko co się dzieję?! - Tym razem byliśmy w gustownie urządzonej kuchni. Trzynastoletnia ja siedziała przerażona przy kobiecie, która aktualnie leżała bez ruchu na podłodze.
- Karetka... - wyszeptała ledwie dosłyszalnie i zemdlała. Dziewczyna popędziła do telefonu i zaczęła drżącymi palcami wciskać klawisze.
- Halo...
- Moja ciocia umiera! Lublin, Ulica Akacjowa, drugie piętro, mieszkanie nr 55. Pośpieszcie się! - rzekła i się rozłączyła. Pobiegła z powrotem do kuchni i trzęsącymi dłońmi ściskała rękę szatynki powtarzając wciąż te same słowa:
- Oni już jadą, oni już jadą...
Wiedziałam co będzie dalej. Skupiłam się i stworzyłam barierę po czym wróciłam do rzeczywistości.

Koniec retrospekcji

Znowu byłyśmy w sali, jednak żadna z nas się nie odezwała.
- Niech pani się nie przejmuję. To było już dawno. - Zaczęłam pierwsza starając się nadać obojętny ton swojemu głosowi.
- Czy ona...
- Miała wylew krwi do mózgu, nie przeżyła - odpowiedziałam pusto. Nauczycielka pokiwała współczująco głową.
- Możemy kontynuować - powiedziałam chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Zaraz do tego wrócimy, lecz najpierw muszę cię o coś zapytać. Czy potrafisz wyczarować zaklęcie Patronusa? - spytała.
- Umiem.
- Potrafisz zaklęcia niewerbalne?
- Kiedyś umiałam całkiem sporo, jednak dużo czasu minęło odkąd ostatni raz je rzucałam - przyznałam szczerze.
- Coś czuję, że twoje szkolenie nie potrwa Adrianne. Jesteś bardzo utalentowaną czarownicą - powiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Czy w twojej dawnej szkole mieliście jakieś zajęcia dodatkowe? - zapytała po chwili.
- Owszem. Są tam zajęcia z jazdy konnej, łucznictwa, samoobrony, zajęcia artystyczne i parę innych. Ja uczęszczałam na zajęcia z samoobrony - odpowiedziałam płynnie. Kobieta kiwnęła głową po czym znowu podniosła różdżkę i wycelowała ją we mnie wdzierając się do mojego umysłu.
........................................................................................
*Ponieważ polskie imię "Adrianna" brzmi inaczej niż to angielskie, zdecydowałam, że od teraz wszyscy Anglicy będą mówili do niej Adrienne.
**Żeby nie było nieporozumień. Adrianna wcześniej dowiedziała się, że jej chłopak ją zdradzał no... w ten sposób, więc nie chodziło jej o tą sytuację gdzie ta dwójka się całowała.

Witam!
Mam takie jedno małe, ale dosyć ważne ogłoszenie. Proszę was, żebyście nie zostawiali komentarzy typu: "Pierwsza" czy coś jeśli potem nie komentujecie. To tak troszkę mnie denerwuję ;)
A teraz tradycyjnie zdjęcia, bo nie umiem pisać długich przemów:

1. Strój Adrianny:



2. Śniadanie:



3. A o to Irytek według mnie xd


17 komentarzy

  1. Nowy rozdzialik, w którym jestem pierwsza! Czytanie szkolenia czas zacząć!
    Huhahahahahahahqhahahqhhahqhqh!
    Kolorowa Dama
    PS. Nie wiem co mnie naszło,żeby pisać te buhahy, więc nie pytaj. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ta wzmianka na końcu nie jest o mnie... Chwileczkę, oczywiście że o mnie, chyba tylko ja piszę tutaj które miejsce zajęłam! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! To nie tak, że tylko zajmuję miejsce i nie wracam - nie! Po prostu chcę powiedzieć, że przeczytałam, a to numerowanie tak jakoś podpatrzyłam u innych, więc sama zaczęłam to robić. A dlatego ostatnio tego nie rozwijałam, bo po pierwsze: Byłam tydzień na zielonej szkole, więc byłam strasznie zmęczona (zresztą kto by nie był po parodniowej "wycieczce" po górach, kiedy na jeden dzień przypada 5 godz. wspinaczki... Oprócz 2 dni do zwiedzania, oczywiście! Do dzisiaj mam lekkie zakwasy... ;-D), oraz miałam do nadrobienia komentarze na 22 blogach (tyle dokładnie obserwuję... Wiem, jestem wariatką. XD). Po za tym koniec roku, poprawa ocen, szkoła, sprawdziany (ostatnio wszyscy nauczyciele się uwzieli... Jakaś zmowa czy co?), po za tym naszą nową wychowawczynią (bo poprzednia zaszła akurat w ciążę) została znienawidzona przez uczniów (w tym mnie) nauczycielka- Iza T. (NIENAWIDZĘ JEJ!), a po trzecie - miałam problemy rodzinne, więc sama wiesz jak to jest... Serio przepraszam, a po za tym zamierzałam później i tak wrócić z dłuuuuuuuugaśnym komentarzem pod każdym... eee... wstępem? I tak też zamierzam zrobić. Po raz kolejny przepraszam, jeśli Cię uraziłam nie wracając przez długi czas... Sorry! :-(
      Jakoś tak zaczęłam od przedmowy końcowej, więc przejdę teraz do rozdziału. Heh, nie martw się Andri (ej, czemu wcześniej to zdrobnienie nie przyszło mi do głowy?!?), ja też czasami tak mam... Zasypiam o 1 w nocy a budzik mam na 6... Eh, ten mój pokręcony świat... Pestka! Dlaczego skrzaty zawsze mają takie pokręcone imiona? Nie mam nic przeciwko temu, są nawet słodkie, ale Rowling (albo raczej tłumacz jej książek na polski) nie mógł bardziej tego pokręcić! Dubby- rozumiem, coś podobnego do zgred, ale żeby Zgredek? Przecież to nie przywodzi na myśl pierwszego sensu! Zresztą nie ważne, bo już odchodzę od tematu... A zdrobnienie Rianna strasznie kojarzy mi się z Rihanną. Tak jakoś.
      Oooo... Mój kochany Riven... Sweet! :-) I jeszcze Andri jest jakaś "niezwykle intrygująca". Chmm...Ciekawa jestem jak to dalej pociągniesz. :-)
      Serio tak sobie wyobrażasz Irytka? Bo ja tak klasycznie- taki zwykły, "prześcieradłowy" duch, tylko twarz ma taką jak na twoim obrazku. I co z tego, że Rowling opisała go zupełnie inaczej? Moja wyobraźnia, moje zasady. ;-)
      Ta akcja z Irytkiem w tym rozdziale była dobra. Hahaha... TAK TRZYMAĆ, RIA! A Filch z piżamą w białe króliczki na różowym tle i identyczne kapcie? Hahahahahahahahahahaha! (Sorka Filch, ale chyba nawet Snape by się roześmiał na Twój widok, a to rzadkość! Kiedy to się stanie, trzeba będzie zwołać turystów z całego świata, bo takiego widoku jeszcze nigdy nie widzieli! ;-D) Nie no w tym momencie złapałam się z brzuch i spadłam z łóżka... Serio!
      Biedna Rianna i jej przeszłość... A ten Igor to skończony kretyn, Dominika jeszcze większa. Jak oni mogli zrobić to mojej biednej Rii??? (tak to się odmienia, nie?)
      W każdym razie kończę, bo jestem już śpiąąąąąca, a jutro trzeba wstać na sprawdzian z polisha i majzy... Ech, czemu akurat jutro?!?
      Trochę ten komentarz bez ładu i składu, ale co tam! ;-) Jeszcze raz sorry za to "niedokomentowanie" (Nawet jeśli nie o mnie Ci chodziło).
      Kolorowa Dama

      Usuń
    2. Okej, rozumiem. Wyjazd i te sprawy. Tylko na poprzednim blogu też innym zdarzało się, że ktoś zajmował miejsce, a potem nie wracał i bardzo mnie to irytowało. Uwielbiam uprzykrzać życie moim bohaterom, więc dodaję im sporo trudności. Dziękuję za komentarz ;)
      Selene Neomajni

      Usuń
  2. Kurwicy dostanę. Komentarz się nie dodał po raz trzeci.
    W skrócie: rozdzial fajny i ciekawy. Dobry pomysł na pokazanie wspomnień i Irytka. Adrenalina jest, smuteg jest, dobrze poprowadzona akcja jest. No i niestety kilka ortografów też jest, ale mniejsza o to. :D
    Czekam na następny, wiesz już, kiedy dodasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Rozdział dodaję raz w tygodniu, w niedziele. Chociaż zdarzają się soboty, ale to bardzo rzadko.
      Selene Neomajni

      Usuń
  3. Smutno mi się zrobiło tego wilka :-( Kiedy znów będzie James (będę zadawać to pytanie pod każdym rozdziałem) lub Will (to też). No, no. Adi miała calkiem dużo tych przeżyć. Biedactwo :-( Rozdział świetny. Pozdrawiam - A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio jest Ci smutno z powodu tego wilka? James będzie albo w następnym albo w jeszcze następnym. Natomiast Will... Uhuhuhu! Będziesz na niego długo czekać ;)
      Owszem Rianna przeżyła dosyć dużo jak na swój wiek, ale pokazuję swoją siłę. Pokazuję, że nawet po najgorszych przeżyciach można się podnieść, żyć dalej i uśmiechać się.
      Selene Neomajni

      Usuń
  4. Twój komentarz pod moim blogiem zmotywował mnie do szybkiego napisania Rozdziału 1. :D I jak jeszcze dałaś mi ten link do tego bloga to już kompletnie! Ciekawe, ciekawe i jeszcze raz ciekawe. Mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział! ;*
    Na moim blogu Rozdział 1 pojawi się jutro, lub pojutrze. :D a zresztą zostawię komentarz jak się pojawi xD
    Ps: Pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Udało mi się wyrobić nawet dzisiaj! xD
    http://jelen-i-lania-ff-evans-potter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tego jest Spamownik, ale i tak wpadnę ;)
      Selene Neomajni

      Usuń
  6. Informuję o NN http://przeklete-dusze.blogspot.com/2015/05/06-zycie-toczy-sie-dalej.html :)

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + daj znać, czy tu zostawiać, czy zaglądasz do spamownika regularnie :)

      Usuń
    2. Zostawiaj w spamowniku. Zaglądam do niego codziennie ;)
      Selene Neomajni

      Usuń
  7. Dzisiaj skomentuję bardzo krótko, ale jestem między wyjazdami, a chcę dać znać, że przeczytałam (wiem jak komentarze motywują, nawet te ogólnikowe :) ).
    Akcja z Irytkiem była świetna. W ogóle fajnie opisałaś tego ducha ;). No i Filch - padłam ze śmiechu ;)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział super jestes coraz lepsza Sky pozdrawia z Władka(Lile) nic dodac nic ując w rozdziale sa błędy ale tyci tyci(czyli maluteńko) fajne są te skrzaty z kuchni XD

    OdpowiedzUsuń