,,Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu."
Antoine de Saint-Exupéry
...............................................................................................
Nagle usłyszałam jakieś szybkie kroki i zobaczyłam... profesor Mcgonagall.
- Co tu robisz Adrianno? Myślałam, że przyjdziesz później - odezwała zdziwiona. Wstałam z podłogi i otrzepałam się z niewidzialnego pyłku.
- Gdy byłam na Pokątnej przypomniałam sobie o pewnej ważnej rzeczy. Wcześniej nie mogłam znaleźć żadnego logicznego rozwiązania, więc postanowiłam, że może poszukam w bibliotece odpowiedzi na swoje pytanie - odpowiedziałam bez zająknięcia. Kobieta zmierzyła mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- I jak? Znalazłaś to czego szukałaś? - spytała.
- Znalazłam, ale nie wiem co o tym sądzić. Czy powinnam się cieszyć czy się tego bać... - odparłam jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam.
- Ludzie dosyć często nie wiedzą co powinni robić. W takich chwilach zwierzają się innym lub czekają aż rozwiązanie przyjdzie samo. Nie powinnam ci mówić co masz zrobić. Ale wiedz jedno, nigdy nie podejmuj decyzji pod wpływem impulsu, bo możesz potem żałować tego do końca życia - powiedziała, a jej głos stał się jakiś... odległy natomiast jej oczy zaszyły się mgłą jednak tylko na chwilę, bo po chwili odzyskała rezon - No dobrze! Chyba możemy wracać do ćwiczeń! Na czym skończyłyśmy?
Kilka godzin później, 16:30
Niedawno skończyłam swoje ćwiczenia, teraz miałam mnóstwo wolnego czasu.
Wyszłam z zamku i skierowałam swoje kroki na błonia. Szłam zamyślona. Co raz częściej zaczynałam myśleć o przeszłości, czy dobrze robię zgadzając się na tą misję i zostawiając Damiana... Nie łączyły nas więzy krwi, lecz był on dla mnie jak prawdziwy, starszy brat. Opiekował się mną, bronił przed innymi, uczył wielu przydatnych rzeczy, było można z nim pogadać o wszystkim.
Nie żebym źle dogadywała się z moją przyszywaną siostrą!
Ona także była wspaniała. Może nie mogłybyśmy nazwać siebie najlepszymi przyjaciółkami, ale i tak lubiłyśmy przebywać w swoim towarzystwie. Dosyć często się kłóciłyśmy jednak nigdy o coś poważnego. Wspierałam ją w ciężkich chwilach, a ona mnie. Była pomiędzy nami pewna więź... która została zerwana w chwili jej śmierci... potrząsnęłam energicznie głową.
- Nie powinnam tego tak często tego wspominać. Gdyby Ania teraz to zobaczyła pewnie trzepnęłaby mnie w głowę i kazała się ogarnąć. Szkoda, że to nie jest takie łatwe, powiedzieć: muszę zapomnieć i iść dalej. Ale jeślibym o nich zapomniała to znaczy, że już ich nie kocham, to znaczy, że już nic dla mnie nie znaczą. Mimo wszystko nigdy tego nie zrobię, nigdy ich nie zapomnę. Oni dali mi poczuć czym jest prawdziwa rodzina. Jeszcze się im odwdzięczę. - Pomyślałam i zauważyłam jakieś duże drzewo, podbiegłam do niego po czym zmieniłam swą postać. Teraz będę mogła popatrzyć na swoje życie z innej perspektywy. Może to mi pomoże. W czymkolwiek. Pobiegłam do Zakazanego Lasu i zaczęłam pędzić przed siebie z ogromną szybkością. Zgrabnie omijałam wszelkie przeszkody, każdy mój krok był bezszelestny, zupełnie jak powiew wiatru.
Po kilku minutach byłam już na miejscu.
Wbiłam pazury w tą niesamowicie miękką trawę, znalazłam odpowiednią pozycję po czym położyłam łeb na glebie słuchając cichego śpiewu ptaków. Ta polana dawała mi ukojenie, chyba tylko tutaj mogłam spokojnie pomyśleć. Kiedyś do podejmowania decyzji życiowych służył mi Wielki Dąb, ale on jest w Polsce i... w zasadzie i co? Przecież mogę tam wrócić! Chciałam przejechać sobie ręką po twarzy, lecz w ostatniej sekundzie spostrzegłam, że jestem wilkiem. Sapnęłam cicho nad swoją głupotą, wstałam i znów przemieniłam się w człowieka. Otrzepałam się z niewidzialnego pyłku po czym zniknęłam z cichym trzaskiem. Teraz byłam w swoim pokoju, w mojej kochanej ojczyźnie. Zaciągnęłam tak dobrze znany mi zapach naszego domu. Pachniał lasem. W końcu mieszkaliśmy obok niego. Tak bardzo mi brakowało tego miejsca. Nagle usłyszałam szybkie kroki na schodach.
Odwróciłam się i zobaczyłam mojego kochanego braciszka. Stał oniemiały wlepiając we mnie spojrzenie swoich orzechowych tęczówek. Widziałam w nich niedowierzanie, radość oraz zdziwienie. Nie zdążyłam jednak zauważyć niczego więcej, bo w chwili obecnej tkwiłam w szczelnym uścisku młodego mężczyzny. Po kilku minutach w końcu mnie puścił.
- Co tutaj robisz? Przecie... - zaczął, lecz mu przerwałam.
- Powinnam być w Hogwarcie i ćwiczyć. Wiem, wiem... ale przyznasz, że za mną tęskniłeś - powiedziałam szczerząc zęby w jego kierunku. Blondyn pokręcił głową z pobłażaniem.
- Oczywiście. Tylko... czy ty możesz się tak po prostu teleportować i spotykać z moją skromną osobą, kiedy dusza zapragnie? Nie, żebym narzekał... ale brzmi to tak jakbyś łamała prawo - rzekł na co wzruszyłam ramionami.
- Nikt mi nie zabroni odwiedzać swojego brata zważając na to, iż nie zobaczę cię przez rok czy dwa lata. A nawet, gdyby zabronili to i tak znalazłabym sposób, by cię zobaczyć - odpowiedziałam pewnym tonem.
- Nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty - powiedział stanowczo.
- Serio? Zwiałam specjalnie z Anglii, żeby ciebie zobaczyć, a ty mi prawisz kazania? Spodziewałam się milszego spędzania dnia z tobą - odparłam udając zawiedzenie.
- Tym razem wygrałaś. Może chcesz coś do jedzenia? Zrobiłem spaghetti - mówiąc to na jego twarz wpłynął radosny uśmiech. Zeszliśmy na dół po czym zaczęliśmy jeść oraz rozmawiać o... w zasadzie o wszystkim. Byłam taka szczęśliwa mogąc go w końcu zobaczyć.
21:30, Polska, dom rodziny Orłowskich
- Serio? Króliczki? - zapytał Damian nie dowierzając po czym zaczął rechotać.
- Nawet nie wiesz ile ja się z tego śmiałam. Prawie mnie złapał! - odpowiedziałam z uśmiechem rozbawienia - Wiesz może, która godzina? - dodałam po chwili.
- Dwudziesta pierwsza trzydzieści... - zaczął trochę zdziwiony.
- Ale się zasiedziałam! Już dawno powinnam być w zamku! - Powiedziałam lekko zdenerwowana i wstałam gwałtownie.
- Nawet nie zauważyłem, kiedy ten czas tak szybko minął... szkoda, że nie możesz zostać. - W jego głosie było słychać widoczny smutek. Spojrzałam na niego podnosząc delikatnie kąciki ust, a następnie go uściskałam.
- Jeszcze wrócę, obiecuję. Będę cię odwiedzać codziennie jeśli tylko będę miała czas - rzekłam na co młody mężczyzna westchnął i przytulił mnie mocniej do swojej piersi.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało... moja malutka siostrzyczka będzie ratować świat, a ja nie będę mógł jej wspierać. Ja... dobra już cię puszczam, bo jeszcze trochę i nie pozwolę ci tam wrócić! - Powiedział po czym wybuchnął w połowie smutnym w połowie radosnym śmiechem i puścił mnie.
- Do zobaczenia - rzekłam po czym zniknęłam z cichym trzaskiem.
21:35, Wielka Brytania, Hogwart
Wylądowałam na Polanie Słonecznego Blasku (jak widać już zdążyłam ochrzcić to miejsce).
Słońce zaczęło już powoli zachodzić, więc wyszeptałam dwa słowa czyniące mnie niewidzialną, wyostrzyłam zmysły po czym spadłam na cztery łapy. Popędziłam przed siebie, czując przyjemny, chłodny wiaterek. Kiedy wreszcie dobiegłam do celu swojej wędrówki po raz kolejny zmieniłam swoją postać, a kilka minut później już leżałam w łóżku rozmyślając nad swoim popapranym życiem. Znowu.
21;35, Wielka Brytania, Dolina Godryka
Leżałem w łóżku podsumowując dzisiejszy dzień.
Adrianna. Ta brunetka przyciągnęła moją uwagę. Widać było już na pierwszy rzut oka, że nie jest jak inne dziewczyny. Jej postawa, kpiący uśmiech, nawet sposób poruszania się był zupełnie odbiegający od reszty. Miała w sobie coś co sprawiało, że chciało się ją bliżej poznać, lecz ona trzymała ludzi na dystans. W moich uszach cały czas rozbrzmiewał jej dźwięczny śmiech, jeszcze nigdy nie słyszałem tak pięknego głosu.
Miała także bardzo ciekawy charakter, zdecydowanie. Wredna, tajemnicza, pewna siebie, skryta. Jednak zgodziła się, żebyśmy oprowadzili ją po ulicy Pokątnej. Szkoda, iż nie zdążyliśmy.
15 lipca, 03:30, Hogwart
Obudziłam się dosłownie przed chwilą.
Życie jest okrutne i nie daję mi się wyspać. Chociaż są plusy. Moim zdaniem Hogwart o takiej porze wygląda wyjątkowo magicznie. Uwielbiam chodzić korytarzami zamku i patrzeć jak pierwsze, poranne promienie słoneczne wkradają się w mury tej niesamowitej budowli... Wow! Zdecydowanie to wczesne wstawanie pobudza moją wyobraźnię! Kto by pomyślał, że mogłabym używać takich wyrafinowanych słów? Wstałam szybko z łóżka i popędziłam do łazienki (oszczędzę wam tego jakże nudnego opisu dop.autorka). Wróciłam z niej mając na sobie szary podkoszulek na bardzo cienkich ramiączkach, dżinsowe spodenki, długą, sięgającą do połowy uda koszulę w kratkę, czarną torebkę, kapelusz, okulary przeciwsłoneczne i buty w tym samym kolorze.
Wyciągnęłam różdżkę po czym powiedziałam:
- Accio Wichura! - Moja torba zaczęła się powoli trząść, aż wyleciała z niej miniaturka miotły lądując na mojej wyciągniętej dłoni. Rzuciłam na nią odpowiednie zaklęcie i po chwili w ręce trzymałam oryginalną wersję owego sprzętu. Była piękna. Lśniąca, cała wykonana z czarnego drzewa hebanowego, na rączce widniał srebrny napis Wichura, niezwykle szybka i zwrotna. Została wyprodukowana w serii limitowanej na całym świecie jest ich tylko dziesięć. Tak na prawdę to było można dostać ją za darmo. Ale zawsze jest jedno, ale. Tak na prawdę ta miotła sama wybiera sobie właściciela. Dziwne, prawda? Lecz wykonawcy postarali się, żeby była wyjątkowa. I taka była. Pamiętam, gdy ją otrzymałam... z miłym sentymentem pogładziłam jej trzonek.
Było to gorące, lipcowe popołudnie roku 2012 na ulicy Odnowiciela*. Przechadzałam się razem z starszym bratem rozmawiając o najnowszych miotłach. Kto by pomyślał, iż rok temu, o tej samej porze byłam jeszcze normalną/nienormalną nastolatką? Dopiero później okazało się kim byłam na prawdę. Byłam czarownicą. Myślałam, że to jakiś żart, myślałam, że po prostu czytałam za dużo Harry'ego Potter'a, a teraz mam zwidy. Jednak to wszystko było prawdą. Nie poszłam do Hogwartu, zostałam uczennicą Instytutu Magii imienia Bolesława Chrobrego w Polsce. Na początku żałowałam, ale szybko zmieniłam zdanie, gdy pierwszy raz pojechałam do tej szkoły.
Pokochałam ją całym sercem.
- Ej, Ari! - Usłyszałam rozbawiony głos Damiana, który wyrwał mnie z rozmyślań.
- Co? - spytałam na co on pokręcił głową z pobłażaniem.
- Mówiłem, że powinniśmy chyba zrobić zakupy - powiedział widząc moje pytające spojrzenie.
- Jasne, tylko... - i wtedy zobaczyłam ją. Olśniewająca, jedyna w swoim rodzaju, przyciągająca uwagę. "Wichura". Najnowsza i zarazem najlepsza miotła na świecie była niemalże na wyciągnięcie dłoni. Pociągnęłam blondyna za rękę po czym spojrzałam oniemiała na to cudo. Dopiero chwilę później zauważyłam stojącego obok niej mężczyznę. Miał może z 30 parę lat, wyglądał niczym ci faceci z mugolskich telenoweli. No wiecie... czarujący uśmiech, śnieżnobiałe zęby biły po oczach jak lampy od roweru, nieskazitelna cera, umięśniona sylwetka, wysoki wzrost, a do tego bardzo głęboki głos.
- Witam, was. Oto najnowsza i... - tutaj zaczął wymieniać wszystkie zalety.
- ...Można ją dostać za darmo... - wtedy zaczęłam słuchać z zainteresowaniem, co mówił ten facet. Po raz pierwszy od jakiś pięciu minut.
- ...Wystarczy, żeby miotła cię wybrała... - zakończył swój wywód.
- Jak miotła może kogoś wybrać? - zapytałam z niedowierzaniem wpatrując się w niego zaciekawiona.
- Została specjalnie za programowana, aby mogła wybrać osobę, która zostanie jej właścicielem. Wybór należy tylko do niej. Jak na razie nikomu się to nie udało... - powiedział, a ja postanowiłam spróbować. Wiem, co pomyślicie... kolejna małolata myśląca, że jest właśnie "Wybranką". No cóż... raz kozie śmierć!
- Mogę spróbować? - spytałam, a on spojrzał na mnie rozbawiony. Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?
- Ty? - W jego głosie było słychać wyraźne lekceważenie. Wtedy poczułam jak krew zaczyna mi pulsować w żyłach, lecz zdobyłam się na spokój.
- Tak, czy to jest dziwne? Skoro inni mogą to dlaczego ja nie? - zapytałam ciskając z oczu błyskawice.
- Ale... - zaczął, lecz mój brat mu przerwał.
- Posłuchaj, wielu idiotów było na jej miejscu i dawaliście im spróbować, więc dlaczego ona ma być inna? Pozwól jej - rzekł twardym tonem, czarnowłosy spojrzał na niego i bez słowa podał mi miotłę. Wtedy poczułam jakiś niesamowity chłód oraz silny wiatr w chwili dotknięcia trzonka. Facet, który się ze mnie naśmiewał patrzył teraz oniemiały, z resztą nie tylko on. Wszyscy znajdujący się na ulicy tak patrzyli w naszym kierunku. Oprócz Damiana, na jego twarzy widniał uśmiech jakby wiedział, że miotła mnie wybierze.
- I co nadal jest ci do śmiechu? - zapytał Latynosa z kpiącym uśmiechem - Wiedziałem, że Ci się uda - szepnął do mnie, a na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech.
Taak... Doskonale pamiętam ten dzień.
Wichura wybrała mnie na swoją właścicielkę spośród tylu czarodziejów oraz czarownic. Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Gdy wróciłam do IMiBC zaczęłam trenować Quidditch'a. Szło mi całkiem nieźle szczerze mówiąc. I tak się stało, że pewnego dnia szukająca naszej damskiej drużyny Quidditch'a nie mogła zagrać w meczu i wystawili moją skromną osobę. Po wygranym meczu już na stałe objęłam tą posadę. Zawsze grałyśmy przeciwko chłopakom. To, że jesteśmy dziewczynami nie oznacza, iż jesteśmy takie delikatne jak się innym zdaję. Dosyć często wygrywałyśmy z płcią brzydką. Chociaż zdarzały się wyjątki... faceci i ich męska duma... zawsze mówili, że dają nam fory, a na prawdę to po prostu nie dali sobie z nami rady! I tyle w temacie.
- No, Adrianno. Rusz dupę, bo będziesz tak rozmyślać do zmierzchu. - Usłyszałam złośliwy głosik w mojej głowie. Rzeczywiście. Przecież miałam polatać! Nie robiłam tego już od... dawna. Muszę po ćwiczyć, jeszcze wypadnę z formy! O ile już nie wypadłam... zeszłam do Pokoju Wspólnego Gryfonów i już chciałam wyjść przez dziurę w obrazie, gdy uświadomiłam sobie pewien fakt... odwróciłam głowę w prawo i podeszłam do bocznej strony kominka. Tędy będzie szybciej!
Narysowałam palcem literę "G" i przede mną pojawiło się tajne przejście.
Zeszłam spokojnie schodami, aż doszłam na dół. Znowu narysowałam tą samą literę i weszłam na skąpane w słońcu błonia. Wciągnęłam z uwielbieniem zapach porannej rosy. To taki orzeźwiający zapach. Nie wiele myśląc wsiadłam na moją Wichurę i poderwałam się do góry. Będąc w powietrzu czułam jakąś nieokreśloną radość, wolność. Przez tamten okres już prawie zapomniałam co oznaczają te dwa słowa. Nagle poczułam niezwykły przypływ pewności siebie. Poderwałam trzonek miotły do góry i zaczęłam lecieć w stronę chmur. Gdy byłam na odpowiedniej wysokości postanowiłam wykonać wyjątkowo niebezpieczny zwód, który ćwiczyłam w ostatnich miesiącach. Skupiłam całą swoją uwagę na poprawnym wykonaniu wszystkich czynności.
Pochyliłam się mocno w przód przylegając całym ciałem do miotły i zaczęłam kierować się bardzo szybko w dół zachowując wciąż pozycję pionową. Kiedy wyczułam odpowiedni moment zaczęłam się obracać z niesamowitą szybkością. Moje serce biło jak oszalałe, a rozum mówił, żebym zrezygnowała, bo będzie nieszczęście. Jednak go nie słuchałam. Gdy byłam prawie przy samej ziemi w ostatniej sekundzie poderwałam trzonek miotły delikatnie do góry po czym prędko skierowałam się w lewo tym samym unikając śmierci. To co zrobiłam nazwano Zwodem Ostatniej Nadziei.
Nazwa nie wzięła się znikąd.
W 1950 roku na Mistrzostwach Świata w Quidditch'u ten manewr wykonał Marek Andrzejewicz. Grały wtedy dwie, najlepsze drużyny: Warszawskie Anioły i Cerbery z Saragossy. Polska kontra Hiszpania. Najbardziej emocjonujący mecz tamtych czasów.
W ostatnich minutach gry Cerbery miały czterdzieści punktów przewagi.
Wszyscy myśleli, iż wygrana jest po stronie Latynosów, jednak szukający Andrzejewicz przekreślił ich szansę na wygraną, lecz zapłacił za to zbyt wysoką cenę. Złapał znicza, lecz nie zdążył wyhamować i skręcił sobie kark uderzając w podłoże. Został wielkim bohaterem, ale nikt nie powtórzył jego wyczynu. Byłam strasznie szczęśliwa, że udało mi się w końcu go wykonać.
Ćwiczyłam przez kilka miesięcy.
Za drugim razem złamałam rękę, a za trzecim palec. Jednak za trzynastym w końcu mi wyszło! A mówią, że trzynastka to pechowa liczba! Z radości zrobiłam beczkę w powietrzu szczerząc jednocześnie zęby. Życie jest piękne! Poleciałam w stronę boiska i zrobiłam kilka okrążeń na rozgrzewkę. Tak dawno latałam na miotle... czas, żeby sobie przypomnieć jak to było!
Kilka godzin później, 10:30, Sala do Transmutacji
- Dobrze, spróbujmy ostatni raz. Gotowa? - Spytała Minerwa na co pokiwałam twierdząco głową.
- Legilimens! - Powiedziała, a ja próbowałam tworzyć barierę, lecz profesorce udało się przedrzeć.
- Zostaw ją ty psycholu! Ania! - wykrzyczała inna wersja mnie. Widziałam jak blond włosy mężczyzna przybliża się do przerażonej blondynki z szaleńczym uśmiechem i różdżką w ręku. Wiedziałam co to oznacza, nagle poczułam ogromną złość, nienawiść względem tej dwójki morderców.
- Zostaw ją - powtórzyłam ze złością, a blondyn zaczął się nagle dusić. Jego broń wyleciała mu z dłoni.
- Co ty robisz?! Przestań ty s*ko! - Usłyszałam przerażony głos Cruel natomiast jej pazury wbiły się ostrzegawczo w moją ranę na ramieniu. Ja jak gdyby nigdy nic patrzyłam się zamglonym oraz spokojnym wzrokiem w czarodzieja, który zaczął powoli umierać...
- Nie rozumiem,.. ja tego nie pamiętam, nigdy nie miałam takiego wspomnienia. - powiedziałam cicho, kiedy znów byłam w świecie realnym. Kobieta spojrzała na mnie współczująco.
- Musisz je pamiętać ono było w twojej głowie - rzekła.
- Ale jak? Przecież prawie go zabiłam... prawie zabiłam człowieka... - odpowiedziałam ledwie słyszalnie, lecz po chwili się otrząsnęłam.
- Proszę mi wybaczyć, nie chciałam przerywać ćwiczeń. Możemy zacząć od nowa? - zapytałam z trochę wymuszonym uśmiechem, czarownica nie odpowiedziała mi, ale jej spojrzenie wyrażało zgodę.
Perspektywa Minerwy:
Ta dziewczyna... ona miała niesamowitą moc.
Mogła zrobić komuś krzywdę bez użycia siły. Jedyną osobą, która to potrafiła był... Tom Riddle. Ale to niemożliwe, żeby ona mogła być z nim powiązana. Ale... nie. To nie możliwe... niemożliwe.
Perspektywa Adrianny:
To co zobaczyłam... wydawało się być jednocześnie obce, ale i znajome.
Miałam wrażenie, że już to widziałam, lecz nie wiem skąd. Tylko... Skoro go już zabijałam dlaczego on przeżył? Dlaczego odpuściłam? To było dla mnie tak niezrozumiałe...
- Adrianne? - Zza myślenia wyrwał mnie głos szarookiej.
- Może... - zaczęła niepewnym tonem, lecz jej przerwałam.
- Dam radę, nie mogę rezygnować za każdym razem, gdy zobaczę coś związanego z nimi - odparłam pewnie. Staruszka westchnęła.
- Dobrze przygotuj się - odpowiedziała i znów się zaczęło...
Kilka godzin później (znowu)
- Myślę, że z oklumencją na dzisiaj skończymy. Teraz poćwiczymy co innego. Chodź za mną - rzekła, a ja ruszyłam posłusznie za nią. Gdy szłyśmy na górę drogę zagrodził nam Irytek.
- Dzień dobry pani Dyrektor - powiedział w miarę uprzejmie kłaniając się przy tym tak nisko, aż kapelusz spadł mu na podłogę na co ja zachichotałam.
- O! Witaj Adrianne! - Natychmiast wyprostował się jak struna, a na ustach miał uśmieszek rozbawienia. Zapewne wciąż pamiętał tą akcję z Filch'em.
- Dzień dobry Irytku - odpowiedziała nauczycielka, ja tylko kiwnęłam głową na przywitanie po czym minęłyśmy poltergeista.
- Gdzie idziemy, pani profesor? - zapytałam.
- Do Pokoju Życzeń - odpowiedziała, a ja byłam lekko zdziwiona.
- Uwierz moja droga, uczę w tej szkole wiele lat. I znam niektóre zakamarki - powiedziała widząc moją twarz na co pokiwałam głową ze zrozumieniem. Po kilku minutach doszłyśmy do celu.
Kobieta przeszła koło ściany trzy razy i wtedy zobaczyłyśmy drzwi.
Pociągnęła za klamkę i weszłyśmy do środka. Pomieszczenie wyglądem przypominało las, ale nie było tu wielu drzew. Widziałam za to coś podobnego do toru przeszkód.
- Zgaduję, że będę musiała przebyć ten tor? - mówiąc to zaczęłam również oglądać sprzęt.
- Owszem, lecz będziesz musiała także sprawdzić swoje umiejętności magiczne - odparła.
- Dobrze, mogę już zaczynać? - spytałam a ona pokiwała głową. Zaczęłam szybko biec, wskoczyłam na dosyć długą ruchomą belkę. Gdy postawiłam pierwszy krok część deski znikła. Nie mogłam jej przeskoczyć, więc od razu wyciągnęłam różdżkę i wyszeptałam:
- Extend. - A belka natychmiast odzyskała swoją dawną długość. Pobiegłam dalej i zobaczyłam dementora. Nie wiedziałam skąd się wziął, lecz zareagowałam natychmiast. Przypomniałam sobie wszystkie szczęśliwe chwile z moją rodzinę i powiedziałam:
- Expecto patronum! - Z końca mojej różdżki wytrysnęła smuga, która po chwili uformowała się w ogromną wilczycę. która wbiegła w prost na przeciwnika. Kiedy stwór zniknął patronus wrócił do mojej różdżki, a ja ruszyłam dalej. Nagle poczułam, że nie mogę wykonać żadnego ruchu nogami i zapadam się pod ziemię. Byłam w bagnie. Usilnie próbowałam sobie przypomnieć to głupie zaklęcie... Jak ono się nazywało?! Avifors? Nie, nie... Muszę się śpieszyć! Błoto sięgało mi już do klatki piersiowej. Myśl, myśl... Już wiem!
- Ascendio! - rzekłam wyciągając dłoń ku górze po czym wystrzeliłam do góry niczym wodny pocisk. Upadłam na trawę, szybko wstałam po czym ruszyłam dalej. Nagle zobaczyłam Mcgonagall. To koniec?
- Czy... - nie zdążyłam zapytać, bo w moją stronę pognała zielona smuga w ostatniej chwili zdążyłam się uchylić. Miałam z nią walczyć?
- Diminuendo! - Jasno-niebieski promień pomknął znowu w moją stronę.
- Protego! - wykrzyknęłam w ostatniej chwili. Czar odbił się od tarczy jednak za chwilę znów w moją stronę leciały różnokolorowe smugi. Wszystkie bezbłędnie odbiłam, aż stwierdziłam, że też muszę coś zrobić.
- Instantanea sagum! - powiedziałam po czym wycelowałam ten magiczny patyk przed siebie. Nagle pojawiła się mgła. Miałam tylko kilkanaście sekund, żeby coś wymyślić.
- Momento illusio! - szepnęłam po czym obok mnie stanął mój klon. Rzuciłam na siebie zaklęcie Kameleona po czym mgła zniknęła a ja na palcach ruszyłam w stronę szarookiej, która w tym momencie wycelowała w mojego sobowtóra kolejne zaklęcie jednak on rozpłynął się w powietrzu.
Chciałam wykorzystać zaskoczenie profesorki i zabrać jej różdżkę, ale poczułam jak coś odrzuca mnie w tył, a poczułam także jak tracę mój ośrodek mocy (różdżkę dop.autorka).
Nagle zobaczyłam przede mną postać kobiety trzymającą w dłoni dwa magiczne patyki.
- Jakim cudem mnie pani rozbroiła? Przecież byłam niewidzialna - spytałam podnosząc się do góry. Siwowłosa posłała mi delikatny uśmiech.
- Twój plan był bardzo dobry, a szczególnie użycie zaklęcia iluzji jednak zrobiłaś jeden mały błąd. Wypowiedziałaś na głos inkatację przez co łatwo rozpoznałam twoje zamiary i mogłam się ochronić przed twoim atakiem - odpowiedziała.
- Pochwała od pani jest równa najwyższemu odznaczeniu wojskowemu. Czuję się zaszczycona - powiedziałam oficjalnym tonem, a ona pokręciła głową z pobłażaniem. Reszta dnia minęła mi całkiem przyjemnie. Odwiedziłam kuchnię i przy okazji Pestkę, uciekałam przed Filch'em, spotkałam się z Damianem. Nie było, aż tak źle. Jednak wciąż gnębiło mnie to wspomnienie. Przecież ja prawie zabiłam człowieka... szkoda, że mi się nie udało. Ale skoro będę mogła powrócić do przeszłości... wykorzystam okazję.
...................................................................................................Witam!
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o zaklęciach bądź o europejskich drużynach Quidditch'a zapraszam do zakładki "Zaklęcia i inne ciekawostki". Jak wiecie nigdy nie piszę długich przemów, więc... Komentujcie i patrzcie na zdjęcia!
1. Strój Adrianny:
2. Damian (brat Adrianny):
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńAdrianna jest super. Wchodzi, kiedy chce, wychodzi, kiedy chce, znika, kiedy chce. Też bym tak chciała XD Szkoda mi trochę jej brata. Najpierw stracił całą rodzinę, teraz jego siostra przenosi się na parę lat i się nie zobaczą. Smutne to :-( Jest chyba jedną z pierwszych osób, który Irytek polubił i to jest super. I nie wiem co pisać, bo już godzinę i to zajmuje (z przerwą na oglądanie 5 sezonu TVD) Może Adri jest spokrewniona z Tom'em. Ale z tego byłby ciekawy wątek. Kurczę... Kiedyś nawet nad takim myślałam, ale zrezygnowałam z pomysłu. Ta "wizja" była straszna. Co oni jej do cholery zrobili, że tego nie pamięta?! OMG, nawet nie chcę o tym myśleć. Nie chciałabym mieć takiej mocy... Często się wkurzam i co? Wszyscy w moim otoczeniu byliby martwi? Ja się na to nie piszę! Najbardziej mi się, że James o niej myśli. To takie słodkie ♥ Na koniec mam prośbę, żebyś o nowych rozdziałach informowała mnie w zakładce "Spamownik". Pozdrawiam - A
OdpowiedzUsuńUwierz mi ja też chciałabym chodzić wszędzie tak jak Adrianna ;)
UsuńTo, że główna bohaterka nie pamięta dlaczego prawie zabiła Iwanowa nie wynika dokładnie z winy Śmierciożerców. To będzie dosyć skomplikowany wątek...
Ja także uważam, iż to ciągłe myślenie James'a o Riannie jest słodkie ♥
Dobrze, będę Cię informowała o nowych rozdziałach w Spamowniku ;)
Dziękuję za komentarz!
Selene Neomajni
Cześć, czołem i wingardium leviosa!
OdpowiedzUsuńDlaczego Ty zawsze piszesz takie genialne rozdziały że nie można się od nich oderwać??? A, no tak... Masz talent i jesteś jedyna w swoim rodzaju. Tak jak ten blog. I właśnie za ten blog Cię tak kocham! On jest więcej niż idealny, genialny, zaje... ekhm... Tego się słowami wyrazić nie da! Tak po prostu! Można jedynie próbować. A ja postaram znaleźć określenie, które będzie tu pasować. Choćby nie wiem co! (Ale uwaga, możesz chwilę poczekać, może nawet parę lat, znając mnie. ;-) Ale jestem uparta i będę się starała - Dla Ciebie!)
Tyle tu zmian godzin i czasu ile nigdy u Ciebie nie było! Nie mam nic przeciwko - nawet fajnie Ci to wyszło! A perspektywa Jamesa była po prostu... Słodka, cudowna, piękna... Eh, ta miłość... Dlaczego Ty musisz być taka okrutna!?! I to nie tylko dla bohaterów, ale i dla nas (a w tym przede wszystkim MNIE)! Ja tak baaaardzo bym chciała, żeby oni zaczęli ze sobą chodzić... Prooooooooooooszę!!! 0:-) Jak nie mogą być razem, to chociaż taką małą chwileczkę, niech się chociaż raz jeszcze spotkają przed misją Andri... Nie musi być pocałunków i romantic story (chociaż bardzo bym tego chciała), wystarczy spotkanie, może dwa, może jakaś randka... Tak baaaaaardzo proszę, Sel, no prooooooszę. Baaaaaardzo. No chyba nie odmówisz czytelnikowi? Chyba nie możesz, to byłoby wbrew prawu. A chyba nie chcesz wylądować w więzieniu, prawda?
A tak na marginesie, to chciałabym zobaczyć PMB, chociaż na zdjęciu... Z taką nazwą musi być naprawdę piękna! Taka ze mnie marzycielka! :-)
Jaka ja jestem ciekawa, co to za "zapomniane wspomnienie" i dlaczego Ria nie zapamiętała go... Skoro to nie śmierciożercy, to kto? Brr, już się boję tego wielce zawiłego wątku...
Ciekawe co by było, gdyby Ria okazała się córką Voldemorta, a sama musiała go zabić... Nie mogłaby wtedy istnieć w przyszłości! Ale nie, Tylko-Ty-Wiesz-Co/Kto to raczej nie Voldemort, skoro Harry go pokonał, prawa?
Ria jest dla mnie najzdolniejszą na świecie czarownicą, naprawdę! No, przynajmniej w swoim wieku. Nawet Hermionę w walce (w WALCE, nie w WIEDZY - przynajmniej na razie) bije na głowę! (jak na swój wiek, oczywiście)
Czekam na nn i życzę weny tak wielkiej jak 10 Mount Everest!
Kolorowa Dama
Wyraźnie widać jak podoba się wam parring Adrianna/James, więc może zrobię jakiś rozdział z nimi... może... żartuję! Oczywiście, że zrobię!
UsuńNie mogę zdradzić czy główna bohaterka jest córką Voldemorta... Te wszystkie pomysły kształtują się w mojej chorej główce, więc większość rzeczy może być rzeczywiście niezrozumiała ;)
Dziękuję za komentarz ^^
Selene Neomajni
Taaaaak!!! A więc jednak boisz się więzienia... Ciekawe! Jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, może już w nim zamieścisz chociaż fragment ich historii miłosnej. Przynajmniej mam taką nadzieję!
UsuńSzczerze mówiąc to nie boję się więzienia. Ono boi się mnie!
UsuńNo, ale w bądź każdym razie już od kilku dni zastanawiałam się czy napisać spotkanie Rii oraz James'a, a wasze komentarze pomogły mi podjąć decyzję ;)
Selene Neomajni
Przeczytałam już wczoraj, lecz mój 'diller' internetu robił mi psikusy i nie pozwalał mi dodać komentarzu, a pisałam go chyba z 5 razy. Wczoraj się nie udało, to dzisiaj spróbujmy! *mam nadzieję, że się uda*.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci świetny! Bardzo podoba mi się twój styl pisania - jest zarazem poważny, ale i łatwy do zrozumienia dla młodego czytelnika. I wiedz, że masz nowego czytelnika! Nie miałam co czytać mojemu 6 letniemu bratu, no to przeczytałam mu twoje opowiadanie i bardzo mu się spodobało! No i będę mu teraz wszytko czytała - każdy rozdział.
Daniel ♥ moje ulubione polskie, męskie imię z trzech ♥ Jakub, Daniel i Michał ♥
A wróćmy do rozdziału! xD bardzo spodobał mi się ten bohater. Podbił moje serduszko! ♥ uwielbiam. ♥
Po raz kolejny szkoda mi się zrobiło Arianny. ;c jest taką fajną bohaterką!
Czekam na nn i pozdrawiam! ♥
Ps: nie musisz mnie informować, gdyż twojego bloga obserwuje ♥♥♥
A i James ♥♥♥ mmm. ♥♥♥ wnuczek mojego ukochanego i taki do niego podobny ♥♥ czyżby historia toczyła koło? :D Adrianna i James ♥ Janna ♥ Adrianns Potter ♥♥
UsuńI ta chwila, gdy doszłam do tego momentu:
Usuń,,Nie miałam co czytać mojemu 6 letniemu bratu, no to przeczytałam mu twoje opowiadanie i bardzo mu się spodobało!"
Jak będę miała tylu czytelników to może napiszę swoją książkę! No nie żartuję, aż takiego talentu to nie mam. Chociaż fajnie by było...
Mi także podoba się Daniel... jest taki opiekuńczy w stosunku do Rianny chociaż nie jest jego prawdziwą siostrą ♥
Janna. Pochwalam Twoją wyobraźnie :D
Dziękuję za komentarz :)
Selene Neomajni
Witaj! :))
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię kochana najmocniej, że dopiero teraz... Musiałam tu zajrzeć, dlatego wygospodarowałam sobie chwilkę dla Ciebie! ;)) ^^
Spodobała mi się szalenie tematyka bloga! Super, że do czasów Huncwotów dodajesz swoje własne postacie, a nie idziesz za schematem, czyli w kółko te same osoby... Masz za to ode mnie pokaźnego plusa! ;)) Samo to zachęciło mnie do przyjrzenia się bliżej tej historii! Dodatkowo piszesz bardzo przystępnie, lekko i płynnie, więc jest to dla mnie czystą przyjemnością! :D ^^ Brawa kochana za styl! ;)) ^^
Damian w roli troskliwego braciszka przypadł mi do gustu! :D Jest uroczy! Dobrze, że Ada ma w nim oparcie! ;)) Co do głównej bohaterki, bardzo ją polubiłam! :)) Ma taki zadziorny charakter, zupełnie w moim guście! :D No i ktoś tu się w niej podkochuje... Uu! :D ^^ Słodko!
Życzę Ci kochana mnóstwa weny oraz pozdrawiam serdecznie! <3
No cóż... Jak dla mnie chodzenie za schematem jest dosyć nudne. Baaardzo rzadko ktoś dodaję jakichś nowych bohaterów tylko cały czas:
UsuńRogacz lata za Evans, Evans drze się na niego zamiast użyć ciętej riposty, niby go nienawidzi, a jak zobaczy James'a z inną dziewczyną to już zazdrosna się robi i tego "nie okazuję" chociaż i tak widać to wyraźnie, potem, kiedy pan Jelonek zerwie z tamtą lasencją to ona wciąż zachowuję się jak gówniara i nie chcę mu pokazać co czuję. A na niego narzeka, że zachowuję się jak gówniarz... Zero logiki. U mnie będzie inaczej ^^
Dziękuję za komentarz :)
Selene Neomajni
Hej,
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez przypadek, ale rozdział bardzo mi się spodobał. Masz oryginalny pomysł na opowiadanie, świetne jest to połączenie polskiej bohaterki z Hogwartem. Masz naprawdę dobry styl pisania, a wszystko lekko i przyjemnie się czyta.
Zaciekawił mnie ten rozdział, czekam na kolejne.
Nie wiem tylko, kim była ta osoba, która myślała o Adriannie w Dolinie Godryka, bo jeszcze nie znam bohaterów tego opowiadania, a nie było o tym informacji. Resztę bez problemu szybko ogarnęłam. Ten tor przeszkód i walka z McGonagall. O! Albo to wspomnienie, którego nie potrafi umiejscowić w czasie. (Teraz mi się przypomniało). Czy ona jest w jakiś sposób powiązana z Voldemortem? Ciekawie by było. Poza tym jej relacja z bratem jest cudowna. Teleportuje się dla niego aż do Polski, żeby z nim porozmawiać, chociaż może mieć przez to kłopoty. I jest animagiem, przez chwilę się zastanawiałam, jakim zwierzęciem, ale potem było podane, że wilkiem. Stawiałam na jakąś sarnę, czy coś, ale się pomyliłam :)
Ok, rozpisałam się.
Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i zapraszam do siebie,
Optimist ♡
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Tą osobą był James. James Potter ;)
UsuńNiestety nie mogę zdradzić czy jest powiązana z Voldemort'em. To będzie na razie moja mała tajemnica. Sarna zdecydowanie nie pasowałaby do charakteru Adrianny. Za to wilk symbolizuję siłę, tajemniczość, instynkt. Po prostu ma to coś co posiada Rianna.
Dziękuję za komentarz ;)
Selene Neomajni
Za promowałaś swojego bloga u mnie w komentarzu. Zaraz zacznę czytać, ale przyszłam tutaj między innymi poinformować cię o nowym rozdziale: http://ap-pzc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Isia
Na powitanie napiszę, że masz literówkę! Nie "leżałam" tylko "leżałem". W rozmyślaniach Jamesa. Chyba.
OdpowiedzUsuńA co do reszty... ciekawe i wciągające. Ja już się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie cofnie się w czasie. A propos, w którym rozdziale się cofnie? ^^
Zapraszam do siebie na kolejny rozdział! Spóźniony XD
Potopu weny życzę,
Aria
Rzeczywiście, mam literówkę. Dziękuję za pokazanie błędu ;)
UsuńZadajesz dosyć trudne pytania... w którym rozdziale cofnie się do przeszłości... no nie wiem. Może na przełomie 10 lub 11? Jeszcze nie wiem. Dziękuję za komentarz ;)
Selene Neomajni