,,Mając kogoś na oku tak ciężko jest zamknąć powiekę....zwłaszcza, gdy na niej siedzi szyderczo machając nogami." Autor: ?
...............................................................................................
2 tygodnie później, 28 lipca
Moje szkolenie trwa już piętnaście dni.
Uczę się wielu przydatnych rzeczy, odwiedzam Pestkę, Damiana, gadam z Irytkiem obmyślając nowe żarty na przyszły rok szkolny... zapomniałam wspomnieć, że w ostatnim czasie całkiem dobrze poznałam poltergeista. Może rzeczywiście jest wredny, chamski, niewychowany, wulgarny, bezczelny, ale mimo tego był bardzo zabawny oraz błyskotliwy. Opowiadał mi niezwykle dużo historii z Hogwartu. Zaczynając od Huncwotów i kończąc na czasach współczesnych.
Z tego co się dowiedziałam mój nowy kolega zarabiał rekordową ilość szlabanów jednak zdaniem ducha nigdy nie pobiłby James'a Potter'a I i jego przyjaciół. Co raz częściej zaczęłam rozmyślać nad moją misją. Miałam dopiero piętnaście lat, a musiałam przejść trudne szkolenie, przenieść się w czasie, znaleźć oraz zniszczyć wszystkie horkruksy, zabić Voldemorta i wrócić z powrotem do teraźniejszości żyjąc tak jakbym nie uratowała świata przed okrutnym czarnoksiężnikiem. Mam barwne życie, czyż nie? Westchnęłam przeciągle.
Od mojego ostatniego spotkania z brązowookim minęły ponad dwa tygodnie. Nie żebym za nim tęskniła, ale byłam zdziwiona, że tamta dziennikarka nie opublikowała swojego WSPANIAŁEGO artykułu dotyczącego mnie i Harry'ego Potter'a. Codziennie dostawałam Proroka Codziennego i nie było chociaż wzmianki o mojej osobie. Całe szczęście nikt nie wiedział jak wyglądam. No prawie.
Był kwadrans po piętnastej.
Z tego co powiedziała Minerwa robię bardzo duże postępy i stwierdziła, iż niedługo będę ćwiczyła nad zaklęciami niewerbalnymi. Nie jestem pewna czy z nimi poradzę sobie równie dobrze jak z poprzednimi ćwiczeniami, lecz zawsze warto mieć nadzieję. W chwili obecnej leżałam na łóżku w gryfońskim dormitorium i zastanawiałam się co mam zrobić. Może by tak... chociaż... nie powinnam ryzykować. Jednakże... bez ryzyka nie ma zabawy!
Wstałam szybko z posłania i zbiegłam prędko do Pokoju Wspólnego. Pędziłam korytarzami z prędkością światła mijając zdziwione obrazy oraz kilka duchów. Kilka minut później wbiegłam do gabinetu profesor Mcgonagall o dziwo w ogóle nie czułam zmęczenia. Kobieta spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Chciałabym się zapytać czy istnieję możliwość, żebym mogłabym wyjść dzisiaj na ulicę Pokątną. - powiedziałam.
- Oczywiście, tylko proszę cię wróć najpóźniej o dwudziestej. Dobrze? Pamiętaj, że jesteś bardzo ważna dla naszej misji. Po za tym sprawuję nad tobą tymczasową opiekę i... - zaczęła, lecz jej delikatnie przerwałam.
- Będę uważać niech się pani nie martwi. Dziękuję i do zobaczenia! - rzekłam po czym wyszłam spokojnie z pomieszczenia. Przywołałam do siebie pieniądze po czym teleportowałam się w owe miejsce. Miałam nadzieję, iż nie natrafię tu na Ritę Skeeter. Jedyne co chcę dzisiaj zrobić to spokojnie spędzić popołudnie bez żadnych...
- Kto by pomyślał, że jeszcze cię tutaj zobaczę. - Usłyszałam obok siebie młodego Potter'a po czym westchnęłam ciężko.
- Czy ty mnie śledzisz?
- Gdzieżbym śmiał! Widzisz, kochana, to najwyraźniej przeznaczenie cały czas splata nasze drogi ze sobą. Może powinniśmy przestać od niego uciekać... - spojrzałam na niego z pobłażaniem.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj - odparłam idąc dalej, a James nie odstępował mnie na krok. Serio, co za namolny człowiek.
- Dlaczego tu znowu wróciłaś? Czekaj, niech zgadnę. Miałaś nadzieję, że spotkasz moją skromną osobę, prawda? Ha, wiedziałem - powiedział nie czekając na moją odpowiedź na co parsknęłam śmiechem.
- Chciałbyś. Przybyłam tu tylko i wyłącznie dla Malfoya i jego lśniącej, blond czupryny. Poza tym, stęskniłam się za jego jakże umiejętnymi metodami podrywu. - Tym razem to on parsknął śmiechem.
- A właśnie mam takie pytanie... jakim cudem ty umiesz się teleportować?! Przecież naukę teleportacji można zacząć dopiero od siedemnastego roku życia!
- U was w Anglii tak, w Polsce nie. Ponieważ jestem Polką mogę używać czarów bez konsekwencji i co z tym idzie teleportacji. U nas pełnoletność można uzyskać w wieku piętnastu lat, a ja już mam szesnaście - odpowiedziałam z ogromną satysfakcją, kątem oka zobaczyłam zdziwione spojrzenie brązowookiego.
- Myślałem, że jesteśmy w tym samym wieku - powiedział zamyślony.
- Jestem od ciebie młodsza? - zapytałam nie dowierzając.
- Starsza. - Poprawił mnie, a ja podniosłam brwi do góry. Tego się nie spodziewałam.
- Jestem od ciebie młodsza? - zapytałam nie dowierzając.
- Starsza. - Poprawił mnie, a ja podniosłam brwi do góry. Tego się nie spodziewałam.
- To gdzie się teraz udamy, piękna damo? - W jednej chwili jego głos uległ zmianie. Był bardziej głęboki oraz pociągający jednak w jego oczach wciąż igrały rozbawione ogniki.
- Wybacz, jesteś dla mnie za młody - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Wybacz, jesteś dla mnie za młody - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Mówią, że w miłości nie ma liczb... - odrzekł poruszając sugestywnie brwiami.
- Udam, że tego nie słyszałam - powiedziałam rozbawiona, po czym dodałam - Jestem tu dopiero drugi raz, więc czy to nie ty powinieneś mnie gdzieś zaprowadzić? - spytałam, a on uśmiechnął się tylko i ruszyliśmy w kierunku, który tylko on znał.
- Udam, że tego nie słyszałam - powiedziałam rozbawiona, po czym dodałam - Jestem tu dopiero drugi raz, więc czy to nie ty powinieneś mnie gdzieś zaprowadzić? - spytałam, a on uśmiechnął się tylko i ruszyliśmy w kierunku, który tylko on znał.
16:45, Ulica Pokątna
- Co to jest? - zapytałam zaciekawiona patrząc na coś co przypominało gumę do żucia.
- Nieziemska balonówka. Nigdy o niej nie słyszałaś? Spróbuj, jest pyszna - odpowiedział zachęcająco James. Z pewnością nie była to zwykła guma, ale dlaczego, by nie spróbować? Posłuchałam go i już po chwili rozpływałam się nad tym przysmakiem. Była słodka, ale nie przesłodzona i wydawało się, że jest świetnym materiałem na zrobienie balonu, więc postanowiłam spróbować swoich sił i nagle poczułam jak unoszę się kilka metrów nad ziemią. Spojrzałam szybko w dół i w tej samej chwili balon pękł. Zaczęłam spadać i chciałam wylądować o własnych nogach, ale poczułam jak ktoś, mnie łapie. Spojrzałam na swojego "wybawcę" i zobaczyłam duże, czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie. Wystraszona taką bliskością wydałam z siebie dziwny pisk po czym gwałtownie wyskoczyłam z jego objęć prawie się wywalając, ale jak można było się spodziewać, James chcąc mi pomóc chwycił moją rękę, ale przez przypadek pociągnęłam go za sobą w skutek czego oboje wylądowaliśmy na ziemi. Znaczy ja na ziemi, a Potter na mnie.
- Mógłbyś ze mnie zejść? Odcinasz mi dopływ powietrza i czuję się tak trochę niezręcznie - powiedziałam, a na jego twarz wpłynął rozbawiony uśmiech, lecz wstał po czym pomógł mi stanąć na własnych nogach.
- To gdzie teraz? - spytałam otrzepując się z niewidzialnego pyłku.
- Interesujesz się może Qudditch'em? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Oczywiście! W mojej szkole jestem szukającą żeńskiej drużyny Qudditch'a - odparłam z dumą.
- Żeńska drużyna Qudditch'a?
- W IMiBC nie ma podziału na domy tak jak w Hogwarcie. Jest podział dziewczyny/chłopaki. Czasami z nimi gramy i są całkiem nieźli i różnie bywa z wygranymi. Raz wygrywają oni, a raz my - po sekundzie dodałam - A ty grasz?
- Ja także gram. Tylko na pozycji ścigającego w gryfońskiej drużynie. Panie przodem - powiedział otwierając przede mną drzwi, gdy doszliśmy do sklepu.
Weszłam do środka z ciekawością oglądając każdy milimetr pomieszczenia.
W powietrzu było można poczuć zapach pasty do polerowania rączki miotły i drewna. Ten aromat kojarzył mi się z wieloma wspomnieniami. Wygranymi lub przegranymi meczami, złamanymi kończynami...
- Adrienne. - Poczułam szturchnięcie w bok tym samym wybudzając się z rozmyślań.
- Wybacz, zamyśliłam się. - odpowiedziałam, a moją uwagę przykuł dosyć spory plakat. Podeszłam do niego i zauważyłam, że jest to reklama meczu. Hiszpania kontra Polska, który odbędzie się trzydziestego pierwszego sierpnia. Westchnęłam ciężko.
- Idziesz na ten mecz? - Usłyszałam Jamesa przy swoim uchu i drgnęłam zdziwiona tą bliskością.
- Niestety nie, pod koniec sierpnia wyjeżdżam - odparłam z nutą smutku na co chłopak pokiwał głową zamyślony.
- Skoro tak, to chodźmy! W końcu nie wiadomo czy się jeszcze spotkamy, więc trzeba ten czas wykorzystać! - powiedział dziarskim głosem brunet, a ja się mimowolnie uśmiechnęłam.
Perspektywa James'a:
-Skoro tak, to chodźmy! W końcu nie wiadomo czy się jeszcze spotkamy, więc trzeba ten czas wykorzystać! - Na twarz Adrianny wpłynął uroczy uśmiech, który dodał jej jeszcze większego uroku. Chcąc nie chcąc, musiałem go odwzajemnić.
- Może pójdziemy na lody? - Dziewczyna pokiwała głową i kilka minut później już jedliśmy lody, a Rianna uczyła, a raczej próbowała mnie nauczyć mówić po polsku. Swoją drogą to bardzo trudny język. (Włączcie sobie ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=jniKtV-ny5o )
- Powtórz: jajecznica ze szczypiorkiem. - powiedziała rozbawionym głosem.
- Jajcnica ze szczycpiorkem. - odparłem pewnie, a ona zaczęła się śmiać. Wyglądała wtedy tak pięknie. Delikatnie zaróżowione policzki, wesołe błyski w jej lazurowych tęczówkach i ten śmiech... przez chwile naszła mnie ochota na pocałowanie jej, ale ostatkami zdrowego rozsądku powstrzymałem się. Gdybym to zrobił... wolę się nie zastanawiać nad konsekwencjami.
Po chwili wzięła głęboki wdech i wydech.
- To nie jest śmieszne! Wiesz jakie to trudne?! - zapytałem udając zbulwersowanego.
- Przecież wiem. A teraz powiedz: barszcz z uszkami - rzekła wciąż z uśmiechem na twarzy.
- Barszcz s su*ami. - odpowiedziałem, a ona wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Mimowolnie sam zacząłem rechotać. Po kilku minutach dziewczyna postanowiła jednak utrzymać nas przy życiu i zasłoniła swoją dłonią usta.
- To co powiedziałem źle tym razem? - spytałem na wydechu, a ona znów zaczęła chichotać.
- Barszcz z su*ami. - rzekła po angielsku, a ja wytrzeszczyłem oczy.
- Polski w twoim wykonaniu przyznać muszę, brzmi uroczo - powiedziała, a kąciki moich ust podniosły się do góry.
- Zabiorę cię w pewne miejsce - odparłem wyciągając dłoń w jej kierunku. Spojrzała na nią niepewnie jednak ją przyjęła. Pociągnąłem ją za rękę i skierowaliśmy się za Pokątną.
Wezwałem Błędnego Rycerza, a po chwili byliśmy już w drodze do Parku Narodowego Snowdonii. Byłem pewny, że tamto miejsce przypadnie do gustu Adriannie. Znaczy miałem taką nadzieję, ona była wyjątkowa, a to miejsce także miało swój urok chociaż nie równał się z nią.
Chciałem zapamiętać chwile spędzone z nią jak najlepiej.
- Galeon i dziesięć syklów - powiedział mężczyzna, gdy dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciłem po czym wysiedliśmy z autobusu, który natychmiast zniknął.
- Wow... tu jest niesamowicie - rzekła z fascynacją oglądając się wokół. Na moją twarz wpłynął uśmiech satysfakcji, czyli jednak dobrze trafiłem.
- Wiedziałem, że będzie ci się podobać - odpowiedziałem pewnym tonem. A po chwili dodałem - Chodź, wejdziemy na tamten szczyt. Tam będzie jeszcze lepszy widok - powiedziałem idąc w kierunku wzgórza jednak poczułem dłoń Adrianny dotykającą moją.
Odwróciłem się i zobaczyłem jej uśmiech.
- Istnieję coś takiego jak teleportacja - rzekła splatając swoje palce z moimi a ja poczułem przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele. Nagle stanęliśmy na wzgórzu. Tak jak przypuszczałem widok był stąd niesamowity. Siedliśmy na trawie podziwiając krajobraz w ciszy.
- Mogłabyś sprawdzić czy dobrze wypowiem po polsku jakieś dwa słowa? - spytałem po chwili namysłu. Zwróciła na mnie swoje duże, lazurowe oczy patrzące na mnie z rozbawieniem po czym kiwnęła głową.
- Jesteś piękna - powiedziałem, a dziewczyna chwilowo się spięła jednak nie trwało to długo.
- Yyy... dzięki? - Odpowiedziała niepewnie jakby nie wiedząc, jak się zachować. Przysunąłem się do niej po czym przybliżyłem swoje wargi do twarzy brunetki, a następnie wyszeptałem prosto do jej ucha delikatnie muskając je ustami.
- Naprawdę jesteś piękna - powtórzyłem swoje słowa czekając na reakcję dziewczyny, która odwróciła głowę w drugą stronę nie odzywając się do mnie ani słowem. Czyżbym ją zawstydził?
Nie, to niemożliwe, pomyślałem.
Jednak na moją twarz wpłynął iście huncwocki uśmiech. Czyli działam tak na wszystkie dziewczyny, a ona nie jest wyjątkiem. Złapałem delikatnie palcami za podbródek Adrianny odwracając głowę czarownicy w moją stronę. Na policzkach dziewczyny wykwitły dorodne rumieńce, a z jej karnacją wyglądała niczym porcelanowa lalka. Przybliżyłem się do niej jeszcze bardziej i gdy już prawie ją pocałowałem ta odtrąciła moją rękę po czym wybuchnęła głośnym, nieposkromionym śmiechem. Zdezorientowany patrzyłem na nią nie rozumiejąc czemu się śmieje.
Nie, to niemożliwe, pomyślałem.
Jednak na moją twarz wpłynął iście huncwocki uśmiech. Czyli działam tak na wszystkie dziewczyny, a ona nie jest wyjątkiem. Złapałem delikatnie palcami za podbródek Adrianny odwracając głowę czarownicy w moją stronę. Na policzkach dziewczyny wykwitły dorodne rumieńce, a z jej karnacją wyglądała niczym porcelanowa lalka. Przybliżyłem się do niej jeszcze bardziej i gdy już prawie ją pocałowałem ta odtrąciła moją rękę po czym wybuchnęła głośnym, nieposkromionym śmiechem. Zdezorientowany patrzyłem na nią nie rozumiejąc czemu się śmieje.
Rechotała tak jeszcze przez jakiś czas jednak po chwili się uspokoiła spoglądając na mnie z pobłażaniem i rozbawieniem.
- Wybacz, nigdy nie potrafiłam prawidłowo przyjmować takich górnolotnych i innych komplementów od facetów. A jeszcze jak chciałeś mnie pocałować to już... - nie doczekałem się odpowiedzi, bo wróciła do tego, co wcześniej zaczęła starając się zakrywać dłonią usta. Czyli jednak nie była jak reszta dziewczyn. Ona była inna. Nie wiem czemu, ale w pewnym sensie poczułem ulgę, że mi nie uległa. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem wydawała się być wyjątkowa. I taka była.
- W zasadzie to nie powinnam się śmiać. Przecież dla ciebie jako faceta taki kosz od dziewczyny jest nie do przyjęcia czyż nie? Powinnam ci raczej współczuć, biedny casanovo. Przykro mi, ale już na mnie czas. Żegnaj, niewyżyty casanovo! - Mówiła wciąż się zaśmiewając się niemalże do łez po czym zaczęła powoli wstawać jednak złapałem ją za rękę również wstając.
- Co się stało, casanovo? Znowu chcesz mnie pocałować? - zapytała jednak w jej słowach nie słyszałem ani krzty kpiny czy drwin.
- Wybacz, za tamto. Poniosło mnie. Zejdziemy na dół? - spytałem mając cichą nadzieję, że się zgodzi. Wzięła kilka głębokich wdechów na uspokojenie po czym odpowiedziała.
- W porządku, casanovo, w porządku. Tylko nie próbuj znowu się dobierać do mej osoby, bo jeszcze trochę i umrę ze śmiechu, dobrze? - odpowiedziała wciąż z figlarnym uśmiechem na ustach. Zdecydowanie miała w sobie to coś. Świadczył o tym fakt, że jeszcze nie dostałem w twarz.
- Słowo harcerza! Ale możesz z powrotem nazywać mnie James? Casanova jakoś mi nie leży.
- Przeszkadza ci to, casanovo? Ale okej, niech ci będzie, JAMES. Złap moją rękę, szybciej zejdziemy na dół - odpowiedziała akcentując moje imię wskazując swoją dłoń. Zrobiłem tak jak kazała i po chwili poczułem jak moje stopy odrywają się od ziemi, a wszystko wiruje. Trwało to jednak tylko chwilę. Gdy byliśmy na dole Adrienne schowała swoje dłonie częściowo w kieszeń i ruszyła przed siebie.
- Może opowiesz mi coś o sobie? Prawie nic o tobie nie wiem. - Zaproponowałem. Ta spojrzała na mnie z tajemniczym błyskiem w oczach i odpowiedziała.
- Jedyne, co musisz wiedzieć o mej osobie to, to że nie jestem normalna, mam szesnaście lat i pochodzę z Polski. Może ty opowiesz mi coś o sobie casa... James. - Poprawiła się szybko na co westchnąłem i wiedząc, że nie dojdę z nią do porozumienia zdradziłem kilka faktów ze swojego życia, a potem zaczęliśmy gadać o... wszystkim w zasadzie. Pomiędzy nami nawet na chwilę nie zapadła niezręczna cisza. Brunetka była świetnym słuchaczem jak i rozmówcą, a rozmowa z nią potrafiła rozśmieszyć, zmusić do przemyślenia niektórych faktów, zastanowieniem się nad sensem życia i najważniejsze było to, że miała poczucie humoru. Prawie, co chwila wybuchaliśmy śmiechem.
- Wiesz, która jest godzina? - spytała, a ja spojrzałem na swój zegarek.
- Dziewiętnasta dwadzieścia - odrzekłem lekko zdziwiony. Rozmowa z Adrianną tak mnie pochłonęła, że nie zwróciłem nawet uwagi, która jest godzina.
- Zapomniałam, że muszę jeszcze coś zrobić! Odprowadzę cię na Pokątną. - rzekła, a na moją twarz wpłynął wyraz zawiedzenia, ale pokiwałem głową. Przecież nie mogłem jej mieć cały czas przy sobie. Po chwili staliśmy na owej ulicy. Chciała się teleportować, lecz zatrzymałem ją.
- A nie dostanę buziaka? - zapytałem wlepiając w nią swój smutny wzrok na, który każda dziewczyna dostawała palpitacji serca. Jednak ona spojrzała na mnie rozbawiona.
- Hmm... pomyślmy. Jesteś casanovą, czarującym wszystkie dziewczyny, a ja jestem dziewczyną, więc... powinnam się bać? Żartuję, ale w policzek. Bez żadnych numerów - powiedziała grożąc mi żartobliwie palcem. Nastawiłem policzek, a ona stanęła na palcach i powoli zaczęła się do niego zbliżać. Kiedy była wystarczająco blisko odwróciłem twarz i pocałowałem ją w usta.
Gdy się od niej odsunąłem na jej twarz wpłynął uśmiech rozbawienia.
- Zaufaj casanovie, a on i tak to perfidnie wykorzysta do swoich celów. Naprawdę, jesteś niewyżyty i gdyby nie fakt, iż jest tu tylu ludzi już dawno dostałbyś Avadą - powiedziała z westchnieniem mrużąc oczy.
- Ja? Niewyżyty? Ranisz moje uczucia, Adrienne. Po prostu...
- Jesteś niewyżyty, rozumiem. Jednak nie myśl, że ujdzie ci to płazem, casanovo - rzekła brunetka tonem zwiastującym kłopoty. Nagle poczułem jak upadam na ziemię, a jedyne co usłyszałem to cichy trzask.towarzyszący teleportacji. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Ta dziewczyna była zdecydowanie wyjątkowa.
.........................................................................................................................- Jesteś niewyżyty, rozumiem. Jednak nie myśl, że ujdzie ci to płazem, casanovo - rzekła brunetka tonem zwiastującym kłopoty. Nagle poczułem jak upadam na ziemię, a jedyne co usłyszałem to cichy trzask.towarzyszący teleportacji. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Ta dziewczyna była zdecydowanie wyjątkowa.
Witam!
Rozdział wyszedł mi... średnio. Nie spodobał mi się zbytnio. A no tak! Dam wam mały spojler! ;3
W następnym rozdziale stanie się coś strasznego. Nie mogę zdradzić co, ale będzie smutno i ciekawie. I kto wie... może James odegra tam całkiem dużą rolę.
Selene Neomajni

2. Park Narodoy Snowdonii:
Pierwsza! Ale, aż nie zdążyłam skomentować poprzedniego :C Oba nadrobię!
OdpowiedzUsuńJestem już kochana! :* ^^
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy powinnam zazdrościć Adriannie, czy raczej współczuć... Ma dopiero 15 lat, a stoi przed nią tak odpowiedzialne zadanie! No który dzieciak chciałby się zmierzyć z czarnoksiężnikiem! :D *.* Z drugiej jednak strony - przenosiny w czasie, możliwość zostania bohaterem są przecież ekscytujące! :D ^^
Ojej, ale słodkie było to spotkanie z Jamsem! :D Najpierw odpędził tego żałosnego Scorpius, później świetnie bawili się w swoim towarzystwie i na końcu jeszcze ten pocałunek! :D ^^ Uwielbiam ich! Obsadziłaś takiego przystojniaka w roli młodego Pottera, że aż zazdroszczę naszej Adzie! :D <3 ^^
Szkoda, że ma wydarzyć się coś ciekawego, ale z drugiej strony, cieszę się, iż będzie dużo Jamesa! :D Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi!
Potopu weny kochana! :)) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialiku! :**
Pozdrawiam serdecznie! <3
Ja tam chciałabym być na miejscu Adrianny. Mimo, że przeżyła (i przeżyję) wiele złego jej życie jest bardzo ciekawe, pełne przygód. Tylko pozazdrościć :)
UsuńKtoś ucierpi na pewno. W zasadzie to kilka osób. No, ale nie będę za dużo zdradzać ^^
Dziękuję za komentarz :)
Selene Neomajni
Alunia chce już dziś wiedzieć co się stanie! Bo się bawi w dziewczynkę, która wszystko dostaje! Jarianna mi trochę nie pasuje i myślę, że to przez bezpośredniość James'a. Adrianna wyszła natomiast na pustą laskę: dam buzi, a może nie dam albo dam... Mianowice chcę wiedzieć co strasznego się wydarzy!
OdpowiedzUsuńDziś rozdział u mnie, lecę go pisać. Pozdro - A
Alunia się nie dowie dzisiaj! ;p
UsuńHmm... może rzeczywiście wyszła na taką lalunię? Dziękuję za szczerość i komentarz :)
Teraz przynajmniej wiem co poprawić, żeby nie zawieść czytelników ;)
Selene Neomajni
Witaj,
OdpowiedzUsuńKońcówka chyba spodobała mi się najbardziej. Ogólnie całe spotkanie Adrianny i Jamesa było ciekawe. To uczenie go polskich słów i jak powiedział "kocham cię" było słodkie. Naprawdę polubiłam tych bohaterów, nadajesz im zachęcające cechy charakteru. Spotkanie Scorpiusa, który nie chciał się odczepić też mnie zaciekawiło. Dobrze, że zjawił się James i przywołał go do porządku, chciaż Adrianna sama sobie poradziła tym wykręceniem ręki.
Teraz przejdę do tej gorszej części.
Zauważyłam trochę błędów, czasem to literówki, czasem powtórzenia, zmienianie wyrazów albo brak przecinków. Skopiowałam jeden dla przykładu:
"Wstałam szybko z łóżka, zbiegłam szybko do Pokoju Wspólnego." Powtórzenie wyrazu "szybko". Może tylko mi się tak rzucają w oczy błędy (to całkiem możliwe). A druga sprawa, były takie momenty, gdzie zastanawiałam się, ile lat ma osoba, która to pisze. Nie zrozum mnie źle, czytając poprzedni rozdział nie miałam takich myśli, ale ten wydaje mi się zupełnie inny. (Znaczy, oczywiście, że jest zupełnie inny, ale chodzi mi o stronę stylistyczną). Ale to było tylko momentami, dla przykładu może ten fragment, jak uniosła się w powietrze, a on ją złapał. Jakieś dziwne mi się to wydało, nie wiem, czemu. A może to przez te literówki? Nie jestem pewna.
Ok, tyle jeśli chodzi o moje uwagi. Jednak, mimo wszystko rozdział mi się spodobał, dzięki zakończeniu. Było po prostu urocze, a ten gif idealnie zobrazował całą sytuację. Jak już pisałam w poprzednim komentarzu pod rozdziałem 5, podoba mi się przedstawianie postaci z różnych perspektyw. (Chyba, że tak nie pisałam, tylko myślałam, więc teraz piszę). :)
Przepraszam, jeśli Cię uraziłam swoimi uwagami. Nie miałam na celu Ci dokuczyć ani, broń Boże, się "zemścić", za Twój komentarz pod moim wpisem, bo doskonale Cię rozumiem i masz rację, a dzięki Twoim radom postaram się to poprawić.
Także, dla podsumowania, gdyby nie te literówki, pewnie skończyłabym swój komentarz na słowach "wykręceniem ręki", a tak to się rozciągnął w nieskończoność. :)
Może nie miałaś czasu, żeby wyłapać błędy, ale jeśli poświęcisz na to chwilkę, rozdział na pewno zyska na wartości i będzie bardzo dobry.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny + żebyś zawsze trafiała w klawisze tam gdzie trzeba i nie musiała potem doszukiwać się literówek, bo niektórych naprawdę nie w sposób się dopatrzeć :*
Optimist ♡
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Nie dziwię Ci się, że uważałaś niektóre momenty za takie... hmm... inne. Chciałam się wyrobić koniecznie na niedzielę i przez to straciłam radość z pisania i nie miałam czasu poprawić błędów, jak słusznie zauważyłaś. Pisałam, żeby napisać. Ale obiecuję, iż to się więcej nie powtórzy! Mi rozdział także nie przypadł zbytnio do gustu i bardzo cenię wasze szczere wypowiedzi. Postaram się, żeby następna notka była lepsza. Miło mi, że cokolwiek spodobało Ci się w tym rozdziale, bo rzeczywiście... trochę zgorszyłam Adriannę i James'a :/
UsuńDziękuję za komentarz :)
Selene Neomajni
Super rozdział. Zresztą jak każdy. Co do ubrań możesz robić własne style na polyve.com
OdpowiedzUsuńA teraz tak z innej beczki.
Nominowałam cię na Libster Blog Award. Więcej dowiesz się na: http://i-am-another-deal-with-it.blogspot.com/2015/06/libster-blog-award-3.html
Dziękuję za komentarz i nominację ;)
UsuńSelene Neomajni
A to bystrzacha! Faceci... Zawsze znajdą sposób żeby spotkać czyjeś usta.
OdpowiedzUsuńTak drogą wstępu, a teraz się witam gorąco, miło mi gościć na Twoim blogu!
Trafiłaś do mojego serducha, ponieważ przygody Harrego Pottera to najlepsze przygody. A gdy mam możliwość widzieć historię Hogwartu z perspektywy kolejnego pokolenia jestem jeszcze bardziej zadowolona. Nic tak nie cieszy jak kolejne perypetie moich ulubionych czarodziejów i ich dzieci.
Ponieważ jestem tutaj pierwszy raz to trudno mi rozeznać się w sytuacji, ale wrzucenie do tej historii Polski było świetnym zagraniem! Dlaczego ja nic nie wiedziałam o polskiej szkole magii i czaarodziejstwa? Gdzie jest mój list?? Bardzo dobrze się spisałaś i jak najbardziej popieram.
Do tego podoba mi się Twój styl pisania, więc z miłą chęcią tutaj wrócę.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Uwierz mi, ja też nie wiedziałam o IMiBC, ale wysłałam sowę i może mnie przyjmą ;3
UsuńMiło mi, że podoba Ci się mój pomysł na tą historię.
Dziękuję za komentarz :)
Selene Neomajni
Maskara, żenada, wstyd ;_;
OdpowiedzUsuńNienawidzę mojego netu. ;_;
Dobra, koniec marudzenia. :D
Rozdział jest najlepszy. ♥ Mówiłam już jak kocham Jamesa? Jak tak, to powiem jeszcze raz. Kocham Jamesa! (Syriusza też ♥)
Spodobał mi się moment kiedy Adrianna spotkała Scorupiusa, a później mojego kochanego Jamesika....
Ten rozdział był taki uroczy. ^-^ ♥
Czekam na nn! :D
Pozdrawiam i życzę utopienia w morzu weny. (#tak#bardzo#po#twojemu)
Expecto Patronum.
Błagam! Kto nie kocha James'a i Syriusza? :D
UsuńDziękuję za komentarz ^^
Selene Neomajni
Rozdział Genialny!
OdpowiedzUsuńCzas na mój komentarz. Ogólnie przeczytałam wszystkie rozdziały jakie od tej pory napisałaś. Twoje opowiadanie najpierw mnie zaciekawiło, potem mile zaskoczyło, aż teraz podbiło moje serce. Masz naprawdę wielki talent do pisania (nie żebym się podlizywała czy coś) piszę to z czystym sumieniem :)
Wybacz, ale nie potrafię się rozpisywać w komentarzach i nie wiem co więcej napisać. Pozostaje mi tylko... Pozdrowić i życzyć morza weny :)
Ohh.... to miłe. Nie martw się, ja też czasami nie wiem co napisać w komentarzach (ten komentarz jest dobrym przykładem) ;)
UsuńSelene Neomajni
Nie, nie, nie, nieeeeeee! Skasował mi się taki piękny, długi komentarz!!! Jak to możliwe...
OdpowiedzUsuńW każdym razie rozdział słodziutki, cudowny i taki sweeeet... Kocham ten rozdział. Kocham to opowiadanie. Kocham Cię!
Dobrze, że Ria skopała... rękę Scorpionowi (specjalnie przekręciłam imię). Niech spada na drzewo! Ria jest z Jamesem!!! Chociaż trochę mi go szkoda, w końcu to syn Draco Malfoya. A ja kocham Draco! <3 <3 <3 Tia, za dużo się Dramione naczytałam... Ale i tak go kocham! <3
Uuuu, Andri gra niedostępną. Coś między nimi iskrzy!
"Widzisz Rianuś, to najwyraźniej przeznaczenie cały czas splata nasze drogi ze sobą. Może powinniśmy przestać od niego uciekać... - spojrzałam na niego rozbawiona, wspięłam się na palce i poklepałam go po głowie z pobłażaniem.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj. - odparłam idąc dalej wraz z chłopakiem."
Nie wiem dlaczego, ale to "Wmawiaj sobie, wmawiaj" powaliło mnie na kolana. Dosłownie! (No, może nie aż tak dosłownie. Dokładniej powaliło mnie na łóżko. Zresztą nie ważne.) Ale James ma rację, nie można uciekać przed przeznaczeniem! W końcu dla Rianny nauczył się tych magicznych dwóch słów po polsku (ooo, kocham cię, jakie to sweeeeeet! <3).
"(...) wlepiając we mnie swoje duże, brązowe oczy. Kompletnie się w nich ZATRACIŁAM, miały CUDNY odcień mlecznej czekolady. WYGLĄDAŁ Z NIMI UROCZO " Czy ona powiedziała to co przeczytałam że powiedziała?!? "UROCZO"?!? Coś iskrzy, oj, coś iskrzy! Miłość!!! Może będą mogli się pobrać, co? Jak Andri już wróci z misji i uratuje cały świat przed Voldkiem (w sumie dalej nie rozumiem dlaczego ona musi zniszczyć horkruksy. Przecież Dumbeldore, Nevile, Harry, Ron i Hermiona je zniszczyli, nie? No chyba że w Twoim opowiadaniu ich nie zniszczyli i nie pokonali Voldemorta, bo nie nadążam) to mogliby się pobrać, prawda? No proooooszę! Ta, wiem... "Chciałabyś", "Zapomnij", "Możesz pomarzyć"... Ale jeśli zmienisz zdanie to chcę być świadkiem na ślubie albo chrzestną ich dziecka!
Oglądnęłam ten filmik. Heheheh, masakra! Uśmiałam się, nie ma co!!! Chciałabym usłyszeć takiego Jamesa jak to mówi... Hiihihihihihihihi!
Ten buziak był najlepszy!!! A, no właśnie, czy on jej dał tylko buziaka w usta, czy ją tak na SERIO, długo pocałował? (mam nadzieję, że to drugie)
Pozdro ode mnie i do następnego rozdziału!!!
Kolorowa Dama
PS. Ja też kocham Huncwotów, a szczególnie Jily! A mój ulubiony bohater z tamtych czasów to Syriusz! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3