,,Zdrajca nie zasługuję na wybaczenie. Zdrady nie da się wybaczyć ani zapomnieć. Zostaję jak otwarta rana. Coś się rozrywa, pęka i nigdy się nie zagoi." Karin Alvtegen - Zdrajca
............................................................................................
Perspektywa Adrianny:
Dzisiaj był czternasty sierpnia.
Niedawno skończyłam swój trening, teraz ćwiczę zaklęcia niewerbalne. Sprawiały mi trochę kłopotu, ale wiedziałam, że jeśli chcę się cofnąć do roku 1975 muszę znać takie rzeczy. W końcu wtedy były czasy wojny. Z dnia na dzień zmieniałam się co raz bardziej. Przestałam przypominać samą siebie. Wszystko i wszystkich traktowałam z chłodem, dystansem.
Nie potrafiłam się nawet zdobyć na szczery uśmiech. Ale mi to nie przeszkadzało. Dzięki temu byłam mniej podatna na zranienia. Sama nie wiedziałam kim zaczynam się stawać, lecz wychodziło mi to na dobre. Wkładałam większy trud w ćwiczenia, bardziej się starałam. Efekty mojej pracy były bardzo widoczne. Treningom poświęcałam całą swoją uwagę, cały swój czas.
Chciałam być jak najlepsza.
Chciałam być jak najlepszą maszyną do zabijania. Zemsta opanowała każdy milimetr mojego umysłu, serca, ciała. To ona była teraz sensem mojego życia. Po części mnie to przerażało, a po części zupełnie nie obchodziło. Zaczynałam tracić swoją dawną osobowość w tempie ekspresowym.
W zasadzie to chyba już ją straciłam.
Opadłam na łóżko chcąc odpocząć i zasnąć. Ostatnimi czasy koszmary nie nawiedzały mnie tak często jak wcześniej. Wyjątkami były niedziele, chociaż one też nie były takie straszne. Ze znudzeniem zaczęłam się wpatrywać w gazety z zeszłych dni. Pomimo tego, że od pogrzebu Damiana minęły dwa tygodnie to ja i moja rodzina wciąż byliśmy na językach wszystkich. Wystarczy spojrzeć na choćby tytuły.
,,Damian oraz Adrianna Orłowscy. Kim była dla siebie ta dwójka?", ,,Śmiertelna wyliczanka nadal trwa! Czy następna będzie Adrianna?", ,,Rodzina Orłowskich - co sądzili o nich inni", ,,Adrianna Orłowska - tego o niej nie wiedzieliście!". Spojrzałam jednak na ten ostatni tytuł, zdziwiona wzięłam gazetę po czym zaczęłam czytać.
Adrianna Orłowska - tego o niej nie wiedzieliście!
Bliskie osoby z otoczenia Ocalałej zdradzają nam niektóre szczegóły dotyczące jej życia.
Byliście pewni, że jest ona zwykłą mugolką, która cudem przeżyła? To błąd! W wywiadzie dla Proroka Codziennego, najlepsza przyjaciółka Adrianny:
,,Uczyłyśmy się razem w Instytucie Magii imienia Bolesława Chrobrego, byłyśmy na piątym roku. Orłowska nie jest prawdziwym nazwiskiem Adrianny. Opowiadała mi kiedyś, że nie zna swoich prawdziwych rodziców, a państwo Orłowscy ją zaadoptowali, gdy była malutka. Nie wiadomo jaki jest jej status krwi. Ada często bywała impulsywna, niemiła oraz mściwa. W ostatnim czasie trochę się pokłóciłyśmy, a ona odizolowała się od nas. Ja i moje przyjaciółki martwimy się o nią, chciałybyśmy jej pomóc, lecz ciągle nas odtrąca lub wyzywa. Zależy nam na..." nie mogłam już czytać tych kłamstw, więc dotarłam tylko do końcówki. ,,W wywiadzie wystąpiła Dominika Jastrzębska."
No cóż Domi... chyba pora złożyć ci wizytę.
W końcu jesteśmy PRZYJACIÓŁKAMI i z pewnością za mną tęsknisz. Wstałam z łóżka, powiedziałam słowa uruchamiające mój naszyjnik po czym niewidzialna zeszłam schodami do Pokoju Wspólnego stanęłam obok kominka, szybkim ruchem dłoni otworzyłam przejście zbiegłam na dół i kilka minut później już byłam w Polsce. Teleportowałam się do domu Dominki, sprawdziłam czy nie ma w nim kogo oprócz niej po czym jak nigdy nic weszłam do jej pokoju.
Słyszałam jakieś odgłosy krzątania się w kuchni, więc
znów stałam się widoczna, a następnie oparłam się o framugę okna czekając cierpliwie, aż wejdzie na górę. Będzie miała małą niespodziankę. Chwilę później usłyszałam kroki dziewczyny na schodach. Jej mina była bezcenna, kiedy zauważyła mnie w swoim pokoju.
- Cześć Dom-Dom, stęskniłaś się? Przyszłam cię tu odwiedzić jak PRZYJACIÓŁKA, uprzedzając twoje pytanie. Z resztą chyba jestem ci winna przeprosiny za to, że cię odtrącałam i wyzywałam, prawda? - Pytałam głosem przesiąkniętym chłodem oraz ironią podchodząc bliżej niej, a ona z każdym moim krokiem cofała się - Jesteś na prawdę bezczelna, wiesz? Nie wiesz o mnie praktycznie nic, a wypowiadasz się na mój temat, kłamiesz, robisz ze mnie złego człowieka przed wszystkimi, ale wiesz co? Jeśli tak bardzo zależy ci na byciu sławną to mogę ci w tym pomóc, a dopiero wtedy zobaczysz moją złą stronę. Zastanawiałaś się, kiedyś jak to jest, gdy ktoś pozbawia cię wzroku na cały dzień, twoje oczodoły krwawią, a ty nawet nie możesz wytrzeć krwi z policzków, bo twoje ręce są przyszpilone nożami do krzesła? Nie? To z chęcią ci pokażę. Z pewnością trafisz jutro na pierwsze strony gazet - rzekłam po czym parsknęłam ironicznym śmiechem widząc jak ta trzęsie się pod ścianą.
- Nie zrobisz tego... - wyszeptała ledwo dosłyszalnie.
- Co?! Wybacz, chyba nie dosłyszałam - powiedziałam, a z mojej twarzy nie schodził szaleńczy uśmiech. To nawet było zabawne, tak się z nią droczyć.
- Nie zrobisz tego - rzekła tym razem głośniej i pewniej zadzierając podbródek do góry. Zaśmiałam się lodowato widząc jej postawę,
- A kto mi w tym przeszkodzi? Ty? Nie rozśmieszaj mnie! Zawsze byłaś małą, tchórzliwą dziewczynką, która potrzebowała pomocy zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy zobaczyłam cię za pierwszym byłaś taka nieśmiała... kto by pomyślał, że wyrośniesz na taką żałosną s*kę. - Pokręciłam głową z dezaprobatą jakby była niesfornym dzieciakiem.
- Ja przynajmniej mam rodzinę! - W jej głosie było słychać wyraźną prowokację. Nie jestem pewna, ale chyba myślała, iż trafiła w mój czuły punkt. No cóż... zawsze warto próbować.
- Auć! Aż mnie to zabolało, poczekaj, chyba zaraz się rozpłaczę. A nie sorry, bycie płaczką to twoja rola - rzekłam rozbawiona jej odzywkami.
- Po co tu przyszłaś?! - Po raz pierwszy podniosła głos patrząc na mnie hardo.
- Żeby dać ci nauczkę, Domi. Nie wolno kłamać, wiesz? Zachowałaś się bardzo, bardzo niegrzecznie - powiedziałam wyjmując różdżkę i obracając ją w dłoni. Spojrzała na mnie z przestrachem w oczach
Zrobiłam kolejne kroki w jej stronę a w jej oczach zalśniły łzy.
- No co jest Dom-Dom? Boisz się swojej przyjaciółki? Nie ufasz mi? - pytałam udając zdziwienie.
- Będziesz mnie torturować? - spytała przerażonym głosem. Spojrzałam na nią jak na robaka po czym schowałam różdżkę.
- Gdybym chciała już dawno zwijałabyś się z bólu na podłodze, lecz jak widzisz wciąż sobie ucinamy pogaduszki. Zapamiętaj sobie jedną, jedyną rzecz, jeśli jeszcze raz kiedykolwiek będziesz wygadywała podobne kłamstwa to niewykluczone, że wyrwę ci język przy najbliższej okazji. To było tylko ostrzeżenie. A teraz wybacz, mam wolne popołudnie i chcę z niego skorzystać - mówiąc to odeszłam od niej z zamiarem teleportowania się jednak usłyszałam jeszcze jej głos.
- Co cię łączy z James'em Potter'em? - Zerknęłam na nią z politowaniem.
- Nic co powinno cię obchodzić. - Po wypowiedzeniu tych słów natychmiast przeniosłam się na moją ulubioną polanę w Zakazanym Lesie. Pełną piersią wdychałam zapach lasu rozkoszując się tą wspaniałą cisza. Nie wiedzieć czemu byłam z siebie niezwykle zadowolona, gdy przypomniałam sobie jaki strach wzbudziłam w Jastrzębskiej.
Ona się mnie bała.
Bała jakbym była co najmniej jakimś seryjnym zabójcą. Wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Pokręciłam z politowaniem głową po czym w trakcie biegu zmieniłam swoją postać. Biegłam, a jedyną moją myślą było to, że chyba zawsze ukrywałam swoją prawdziwą naturę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, iż uwielbiam, kiedy wzbudzam w ludziach strach, respekt.
To było takie niepodobne do dawnej mnie.
Zawsze chciałam pomagać, nienawidziłam zastraszania, a co przed chwilą zrobiłam? Groziłam byłej najlepszej przyjaciółce. Tak na prawdę to zawsze uważałam, iż z nią byłam najbardziej związana. Sprawiała wrażenie spokojnej, cichej... a później nie dość, że ukradła mi chłopaka to jeszcze zaczęła oczerniać publicznie! Dzięki swoim byłym przyjaciółkom nauczyła się, że nigdy nie można nikomu do końca ufać. Ostatnia osoba, której ufałam nie żyję, więc... jestem zdana na siebie.
Po kilku minutach dotarłam na skraj Zakazanego Lasu.
Zmieniłam swoją postać i muszę przyznać, że trudno było mi zmazać z twarzy uśmieszek pełen satysfakcji, gdy tylko wspominałam sobie reakcję Dominiki na mój widok. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku zamku, gdy nagle zobaczyłam coś co mnie zamurowało. James'a Potter'a II we własnej osobie. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w jego kierunku,
- Potter. Nie obchodzi mnie w jakim celu tu przyszedłeś, ale lepiej, żebyś wracał skąd przybyłeś - rzekłam zimno patrząc mu twardo w oczy. Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi, czekoladowymi tęczówkami, w których widziałam tak dobrze mi znane, radosne ogniki po czym splótł swoje ręce na klatce piersiowej.
- To już nie James? Co robiłaś w Zakazanym Lesie? - zapytał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać, POTTER. - Zaakcentowałam ostatnie słowo. Chłopak wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym uśmiechnął się szeroko.
- Masz rację, nie musisz mi się z niczego spowiadać - rzekł, a ja patrzyłam na niego oczekując dalszej części jego wypowiedzi - Ale jestem ciekaw co tu robisz skoro nie jesteś nawet uczennicą Hogwartu i tym bardziej nie powinno cię być ani tu, ani w Zakazanym Lesie - powiedział wkładając dłonie w kieszenie i po chwili stanął obok mnie. Zadarłam głowę do góry chcąc złapać z nim kontakt wzrokowy.
- Jesteś cholernie irytujący, wiesz? I wścibski. I uparty. I...
- Wiem, że mogłabyś wymieniać moje zalety godzinami, ale nie po to tu przyszedłem. Chcę ci pomóc. - Gdy tylko skończył mówić wybuchnęłam ironicznym śmiechem po czym spojrzałam na niego zimno.
- Mi się już nie da pomóc. Będąc tu tracisz swój czas. Idź - rzekłam obojętnie.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytał cicho, a jego głos zmienił się diametralnie. Było słychać wyraźną troskę.
- Zawsze taka byłam, tylko dopiero po śmierci Damiana uświadomiłam sobie, że nie powinnam ukrywać swojej prawdziwej natury. - Wtedy wziął delikatnie moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Kłamiesz - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiesz nic o tym jaka jestem, jaka byłam. Znamy się może mniej niż tydzień.
- Może i znamy się mniej niż tydzień, ale wiem, kiedy kłamiesz. Myślisz, że dobrze robisz stając się kimś kim nie jesteś? Ja wciąż pamiętam jak się poznaliśmy. Wtedy byłaś taka... żywa - mówił tak jakby chciał przemówić mi do rozsądku jednak mój wzrok był pusty.
- To nie przyniesie mi bólu, bo już nic mnie nie obchodzi, rozumiesz? Tracąc Damiana straciłam jednocześnie dawną siebie. Po za nienawiścią, obojętnością oraz zemstą nie czuję nic. Kompletnie nic. I wiesz co? Dobrze mi z tym. Nie potrzebuję... - jednak nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno trzymał. Znieruchomiałam na moment. Słyszałam szybkie bicie jego serca, czułam zniewalające perfumy. Już miałam się wyrwać, lecz usłyszałam jego głos:
- Zależy mi na tobie... nawet nie wiesz jak bardzo... - słyszałam jak szeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech owionął mój policzek. Po chwili jego twarz znalazła się tuż przy mojej, dzieliły nas centymetry. W jego oczach widziałam troskę i szczerość a co było w moich? Pustka, Kiedyś może nawet bym poczuła cokolwiek, ale nie teraz. Nagle zaczął pochylać się bardzo powoli w moim kierunku. Kiedy był już wystarczająco blisko, złapałam go za koszulę i gwałtownie przyciągnęłam do siebie.
- Nie wierzę ci - wyszeptałam w jego usta po czym spojrzałam na niego krótko i ruszyłam w stronę zamku, ale poczułam jak łapie mnie za dłoń obracając w swoją stronę. W jego oczach widziałam ogromną zaciętość.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która tak zawróciła mi w głowie. Co z tego, że znam cię tak krótko? Nie mogę przestać o tobie myśleć. Zajmujesz każdą moją myśl. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, Adrianne.
- To co do mnie czujesz to tylko zauroczenie. Przejdzie ci - powiedziałam obojętnie nie zważając na jego pełen determinacji głos.
- Nawet jeśli to tylko zauroczenie to nie zmienia faktu, że chcę cię bliżej poznać...
- Po co? I tak wkrótce odejdę, więc bliższe poznanie jest bezsensowne. Będziesz tęsknił za kimś kogo nigdy już nie zobaczysz. Albo jesteś idiotą albo masochistą skoro chcesz mnie poznać, żeby potem stracić - rzekłam to tak jakbym nigdy miała nie wrócić ze swojej misji. Sama nie wiem czemu, lecz czułam, że tak się właśnie stanie. Czułam, że powrót tutaj będzie niemożliwy.
- Mogę być idiotą. Mogę być masochistą, ale i tak jest za późno. Nie będę potrafił cię zapomnieć. Taka dziewczyna jak ty trafia się raz na milion - rzekł nie spuszczając ze mnie wzroku i poczułam się trochę nieswojo.
- Będziesz musiał. A teraz, widzę, iż nie odejdziesz po dobroci, więc sama cię odprowadzę do Doliny Godryka. Od razu mówię, nie wyrwiesz mi się. Jestem zdecydowanie silniejsza od ciebie. - Spojrzał na mnie z pobłażaniem i chyba chciał coś powiedzieć, gdy wzniosłam oczy ku górze i pociągnęłam go stanowczo za rękę w stronę Zakazanego Lasu. Nie szarpał się, nic nie mówił. Gdy byliśmy już w lesie od razu się teleportowałam razem z Jamesem do Doliny Godryka.
- No to cześć - powiedziałam jak nigdy nic i chciałam się teleportować, lecz poczułam jak łapie mnie za dłoń. To już zaczynało być irytujące,
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać gdziekolwiek będziesz. Nie ryzykuj bez potrzeby - mówił tak opiekuńczym głosem, że chwilowo przypominał mi Damiana, lecz wymazałam to wspomnienie z pamięci.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - powiedziałam wzruszając ramionami na co pokręcił głową z pobłażaniem i mocno mnie przytulił i zesztywniałam. To było dziwne uczucie, ale...
- Będę tęsknić - rzekł, a ja wciąż sztywno stałam w jego objęciach. Po chwili mnie wypuścił, a ja z powrotem wróciłam do Hogwartu. Przedzierając się przez krzaki w lesie doszłam do wniosku, że jednak dobrze zrobiłam rzucając na niego to zaklęcie ochronne. Miałam wrażenie, iż niedługo wydarzy się coś złego. Nawet nie wiedziałam, że moje przypuszczenia się spełnią...
Chciałam być jak najlepsza.
Chciałam być jak najlepszą maszyną do zabijania. Zemsta opanowała każdy milimetr mojego umysłu, serca, ciała. To ona była teraz sensem mojego życia. Po części mnie to przerażało, a po części zupełnie nie obchodziło. Zaczynałam tracić swoją dawną osobowość w tempie ekspresowym.
W zasadzie to chyba już ją straciłam.
Opadłam na łóżko chcąc odpocząć i zasnąć. Ostatnimi czasy koszmary nie nawiedzały mnie tak często jak wcześniej. Wyjątkami były niedziele, chociaż one też nie były takie straszne. Ze znudzeniem zaczęłam się wpatrywać w gazety z zeszłych dni. Pomimo tego, że od pogrzebu Damiana minęły dwa tygodnie to ja i moja rodzina wciąż byliśmy na językach wszystkich. Wystarczy spojrzeć na choćby tytuły.
,,Damian oraz Adrianna Orłowscy. Kim była dla siebie ta dwójka?", ,,Śmiertelna wyliczanka nadal trwa! Czy następna będzie Adrianna?", ,,Rodzina Orłowskich - co sądzili o nich inni", ,,Adrianna Orłowska - tego o niej nie wiedzieliście!". Spojrzałam jednak na ten ostatni tytuł, zdziwiona wzięłam gazetę po czym zaczęłam czytać.
Adrianna Orłowska - tego o niej nie wiedzieliście!
Bliskie osoby z otoczenia Ocalałej zdradzają nam niektóre szczegóły dotyczące jej życia.
Byliście pewni, że jest ona zwykłą mugolką, która cudem przeżyła? To błąd! W wywiadzie dla Proroka Codziennego, najlepsza przyjaciółka Adrianny:
,,Uczyłyśmy się razem w Instytucie Magii imienia Bolesława Chrobrego, byłyśmy na piątym roku. Orłowska nie jest prawdziwym nazwiskiem Adrianny. Opowiadała mi kiedyś, że nie zna swoich prawdziwych rodziców, a państwo Orłowscy ją zaadoptowali, gdy była malutka. Nie wiadomo jaki jest jej status krwi. Ada często bywała impulsywna, niemiła oraz mściwa. W ostatnim czasie trochę się pokłóciłyśmy, a ona odizolowała się od nas. Ja i moje przyjaciółki martwimy się o nią, chciałybyśmy jej pomóc, lecz ciągle nas odtrąca lub wyzywa. Zależy nam na..." nie mogłam już czytać tych kłamstw, więc dotarłam tylko do końcówki. ,,W wywiadzie wystąpiła Dominika Jastrzębska."
No cóż Domi... chyba pora złożyć ci wizytę.
W końcu jesteśmy PRZYJACIÓŁKAMI i z pewnością za mną tęsknisz. Wstałam z łóżka, powiedziałam słowa uruchamiające mój naszyjnik po czym niewidzialna zeszłam schodami do Pokoju Wspólnego stanęłam obok kominka, szybkim ruchem dłoni otworzyłam przejście zbiegłam na dół i kilka minut później już byłam w Polsce. Teleportowałam się do domu Dominki, sprawdziłam czy nie ma w nim kogo oprócz niej po czym jak nigdy nic weszłam do jej pokoju.
Słyszałam jakieś odgłosy krzątania się w kuchni, więc
znów stałam się widoczna, a następnie oparłam się o framugę okna czekając cierpliwie, aż wejdzie na górę. Będzie miała małą niespodziankę. Chwilę później usłyszałam kroki dziewczyny na schodach. Jej mina była bezcenna, kiedy zauważyła mnie w swoim pokoju.
- Cześć Dom-Dom, stęskniłaś się? Przyszłam cię tu odwiedzić jak PRZYJACIÓŁKA, uprzedzając twoje pytanie. Z resztą chyba jestem ci winna przeprosiny za to, że cię odtrącałam i wyzywałam, prawda? - Pytałam głosem przesiąkniętym chłodem oraz ironią podchodząc bliżej niej, a ona z każdym moim krokiem cofała się - Jesteś na prawdę bezczelna, wiesz? Nie wiesz o mnie praktycznie nic, a wypowiadasz się na mój temat, kłamiesz, robisz ze mnie złego człowieka przed wszystkimi, ale wiesz co? Jeśli tak bardzo zależy ci na byciu sławną to mogę ci w tym pomóc, a dopiero wtedy zobaczysz moją złą stronę. Zastanawiałaś się, kiedyś jak to jest, gdy ktoś pozbawia cię wzroku na cały dzień, twoje oczodoły krwawią, a ty nawet nie możesz wytrzeć krwi z policzków, bo twoje ręce są przyszpilone nożami do krzesła? Nie? To z chęcią ci pokażę. Z pewnością trafisz jutro na pierwsze strony gazet - rzekłam po czym parsknęłam ironicznym śmiechem widząc jak ta trzęsie się pod ścianą.
- Nie zrobisz tego... - wyszeptała ledwo dosłyszalnie.
- Co?! Wybacz, chyba nie dosłyszałam - powiedziałam, a z mojej twarzy nie schodził szaleńczy uśmiech. To nawet było zabawne, tak się z nią droczyć.
- Nie zrobisz tego - rzekła tym razem głośniej i pewniej zadzierając podbródek do góry. Zaśmiałam się lodowato widząc jej postawę,
- A kto mi w tym przeszkodzi? Ty? Nie rozśmieszaj mnie! Zawsze byłaś małą, tchórzliwą dziewczynką, która potrzebowała pomocy zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy zobaczyłam cię za pierwszym byłaś taka nieśmiała... kto by pomyślał, że wyrośniesz na taką żałosną s*kę. - Pokręciłam głową z dezaprobatą jakby była niesfornym dzieciakiem.
- Ja przynajmniej mam rodzinę! - W jej głosie było słychać wyraźną prowokację. Nie jestem pewna, ale chyba myślała, iż trafiła w mój czuły punkt. No cóż... zawsze warto próbować.
- Auć! Aż mnie to zabolało, poczekaj, chyba zaraz się rozpłaczę. A nie sorry, bycie płaczką to twoja rola - rzekłam rozbawiona jej odzywkami.
- Po co tu przyszłaś?! - Po raz pierwszy podniosła głos patrząc na mnie hardo.
- Żeby dać ci nauczkę, Domi. Nie wolno kłamać, wiesz? Zachowałaś się bardzo, bardzo niegrzecznie - powiedziałam wyjmując różdżkę i obracając ją w dłoni. Spojrzała na mnie z przestrachem w oczach
Zrobiłam kolejne kroki w jej stronę a w jej oczach zalśniły łzy.
- No co jest Dom-Dom? Boisz się swojej przyjaciółki? Nie ufasz mi? - pytałam udając zdziwienie.
- Będziesz mnie torturować? - spytała przerażonym głosem. Spojrzałam na nią jak na robaka po czym schowałam różdżkę.
- Gdybym chciała już dawno zwijałabyś się z bólu na podłodze, lecz jak widzisz wciąż sobie ucinamy pogaduszki. Zapamiętaj sobie jedną, jedyną rzecz, jeśli jeszcze raz kiedykolwiek będziesz wygadywała podobne kłamstwa to niewykluczone, że wyrwę ci język przy najbliższej okazji. To było tylko ostrzeżenie. A teraz wybacz, mam wolne popołudnie i chcę z niego skorzystać - mówiąc to odeszłam od niej z zamiarem teleportowania się jednak usłyszałam jeszcze jej głos.
- Co cię łączy z James'em Potter'em? - Zerknęłam na nią z politowaniem.
- Nic co powinno cię obchodzić. - Po wypowiedzeniu tych słów natychmiast przeniosłam się na moją ulubioną polanę w Zakazanym Lesie. Pełną piersią wdychałam zapach lasu rozkoszując się tą wspaniałą cisza. Nie wiedzieć czemu byłam z siebie niezwykle zadowolona, gdy przypomniałam sobie jaki strach wzbudziłam w Jastrzębskiej.
Ona się mnie bała.
Bała jakbym była co najmniej jakimś seryjnym zabójcą. Wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Pokręciłam z politowaniem głową po czym w trakcie biegu zmieniłam swoją postać. Biegłam, a jedyną moją myślą było to, że chyba zawsze ukrywałam swoją prawdziwą naturę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, iż uwielbiam, kiedy wzbudzam w ludziach strach, respekt.
To było takie niepodobne do dawnej mnie.
Zawsze chciałam pomagać, nienawidziłam zastraszania, a co przed chwilą zrobiłam? Groziłam byłej najlepszej przyjaciółce. Tak na prawdę to zawsze uważałam, iż z nią byłam najbardziej związana. Sprawiała wrażenie spokojnej, cichej... a później nie dość, że ukradła mi chłopaka to jeszcze zaczęła oczerniać publicznie! Dzięki swoim byłym przyjaciółkom nauczyła się, że nigdy nie można nikomu do końca ufać. Ostatnia osoba, której ufałam nie żyję, więc... jestem zdana na siebie.
Po kilku minutach dotarłam na skraj Zakazanego Lasu.
Zmieniłam swoją postać i muszę przyznać, że trudno było mi zmazać z twarzy uśmieszek pełen satysfakcji, gdy tylko wspominałam sobie reakcję Dominiki na mój widok. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku zamku, gdy nagle zobaczyłam coś co mnie zamurowało. James'a Potter'a II we własnej osobie. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w jego kierunku,
- Potter. Nie obchodzi mnie w jakim celu tu przyszedłeś, ale lepiej, żebyś wracał skąd przybyłeś - rzekłam zimno patrząc mu twardo w oczy. Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi, czekoladowymi tęczówkami, w których widziałam tak dobrze mi znane, radosne ogniki po czym splótł swoje ręce na klatce piersiowej.
- To już nie James? Co robiłaś w Zakazanym Lesie? - zapytał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać, POTTER. - Zaakcentowałam ostatnie słowo. Chłopak wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym uśmiechnął się szeroko.
- Masz rację, nie musisz mi się z niczego spowiadać - rzekł, a ja patrzyłam na niego oczekując dalszej części jego wypowiedzi - Ale jestem ciekaw co tu robisz skoro nie jesteś nawet uczennicą Hogwartu i tym bardziej nie powinno cię być ani tu, ani w Zakazanym Lesie - powiedział wkładając dłonie w kieszenie i po chwili stanął obok mnie. Zadarłam głowę do góry chcąc złapać z nim kontakt wzrokowy.
- Jesteś cholernie irytujący, wiesz? I wścibski. I uparty. I...
- Wiem, że mogłabyś wymieniać moje zalety godzinami, ale nie po to tu przyszedłem. Chcę ci pomóc. - Gdy tylko skończył mówić wybuchnęłam ironicznym śmiechem po czym spojrzałam na niego zimno.
- Mi się już nie da pomóc. Będąc tu tracisz swój czas. Idź - rzekłam obojętnie.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytał cicho, a jego głos zmienił się diametralnie. Było słychać wyraźną troskę.
- Zawsze taka byłam, tylko dopiero po śmierci Damiana uświadomiłam sobie, że nie powinnam ukrywać swojej prawdziwej natury. - Wtedy wziął delikatnie moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Kłamiesz - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiesz nic o tym jaka jestem, jaka byłam. Znamy się może mniej niż tydzień.
- Może i znamy się mniej niż tydzień, ale wiem, kiedy kłamiesz. Myślisz, że dobrze robisz stając się kimś kim nie jesteś? Ja wciąż pamiętam jak się poznaliśmy. Wtedy byłaś taka... żywa - mówił tak jakby chciał przemówić mi do rozsądku jednak mój wzrok był pusty.
- To nie przyniesie mi bólu, bo już nic mnie nie obchodzi, rozumiesz? Tracąc Damiana straciłam jednocześnie dawną siebie. Po za nienawiścią, obojętnością oraz zemstą nie czuję nic. Kompletnie nic. I wiesz co? Dobrze mi z tym. Nie potrzebuję... - jednak nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno trzymał. Znieruchomiałam na moment. Słyszałam szybkie bicie jego serca, czułam zniewalające perfumy. Już miałam się wyrwać, lecz usłyszałam jego głos:
- Zależy mi na tobie... nawet nie wiesz jak bardzo... - słyszałam jak szeptał mi do ucha, a jego ciepły oddech owionął mój policzek. Po chwili jego twarz znalazła się tuż przy mojej, dzieliły nas centymetry. W jego oczach widziałam troskę i szczerość a co było w moich? Pustka, Kiedyś może nawet bym poczuła cokolwiek, ale nie teraz. Nagle zaczął pochylać się bardzo powoli w moim kierunku. Kiedy był już wystarczająco blisko, złapałam go za koszulę i gwałtownie przyciągnęłam do siebie.
- Nie wierzę ci - wyszeptałam w jego usta po czym spojrzałam na niego krótko i ruszyłam w stronę zamku, ale poczułam jak łapie mnie za dłoń obracając w swoją stronę. W jego oczach widziałam ogromną zaciętość.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która tak zawróciła mi w głowie. Co z tego, że znam cię tak krótko? Nie mogę przestać o tobie myśleć. Zajmujesz każdą moją myśl. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, Adrianne.
- To co do mnie czujesz to tylko zauroczenie. Przejdzie ci - powiedziałam obojętnie nie zważając na jego pełen determinacji głos.
- Nawet jeśli to tylko zauroczenie to nie zmienia faktu, że chcę cię bliżej poznać...
- Po co? I tak wkrótce odejdę, więc bliższe poznanie jest bezsensowne. Będziesz tęsknił za kimś kogo nigdy już nie zobaczysz. Albo jesteś idiotą albo masochistą skoro chcesz mnie poznać, żeby potem stracić - rzekłam to tak jakbym nigdy miała nie wrócić ze swojej misji. Sama nie wiem czemu, lecz czułam, że tak się właśnie stanie. Czułam, że powrót tutaj będzie niemożliwy.
- Mogę być idiotą. Mogę być masochistą, ale i tak jest za późno. Nie będę potrafił cię zapomnieć. Taka dziewczyna jak ty trafia się raz na milion - rzekł nie spuszczając ze mnie wzroku i poczułam się trochę nieswojo.
- Będziesz musiał. A teraz, widzę, iż nie odejdziesz po dobroci, więc sama cię odprowadzę do Doliny Godryka. Od razu mówię, nie wyrwiesz mi się. Jestem zdecydowanie silniejsza od ciebie. - Spojrzał na mnie z pobłażaniem i chyba chciał coś powiedzieć, gdy wzniosłam oczy ku górze i pociągnęłam go stanowczo za rękę w stronę Zakazanego Lasu. Nie szarpał się, nic nie mówił. Gdy byliśmy już w lesie od razu się teleportowałam razem z Jamesem do Doliny Godryka.
- No to cześć - powiedziałam jak nigdy nic i chciałam się teleportować, lecz poczułam jak łapie mnie za dłoń. To już zaczynało być irytujące,
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać gdziekolwiek będziesz. Nie ryzykuj bez potrzeby - mówił tak opiekuńczym głosem, że chwilowo przypominał mi Damiana, lecz wymazałam to wspomnienie z pamięci.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - powiedziałam wzruszając ramionami na co pokręcił głową z pobłażaniem i mocno mnie przytulił i zesztywniałam. To było dziwne uczucie, ale...
- Będę tęsknić - rzekł, a ja wciąż sztywno stałam w jego objęciach. Po chwili mnie wypuścił, a ja z powrotem wróciłam do Hogwartu. Przedzierając się przez krzaki w lesie doszłam do wniosku, że jednak dobrze zrobiłam rzucając na niego to zaklęcie ochronne. Miałam wrażenie, iż niedługo wydarzy się coś złego. Nawet nie wiedziałam, że moje przypuszczenia się spełnią...
....................................................................................................
Witam!
Znowu spóźniony rozdział i pięć tysięcy wyświetleń!
Wow to mnie... wow. Jesteście za*ebiste! Wzruszyłabym się, ale jestem zajęta pisaniem.
Selene Neomajni
Czytasz - komentujesz
1. Strój Adrianny: