niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 13 Rodzina

Obudziłam się na łóżku w pomieszczeniu, które
przez jakiś czas miało być moim pokojem. Przypomniałam sobie o Damianie. On był jak zwykle wyrozumiały, miły. Nie miał do mnie wyrzutów. Tolerował mnie, moją impulsywność. Mimo, że czasami go tym raniłam, on cały czas mi wybaczał. Był moim idealnym, starszym braciszkiem. A ja? Młodszą, wyrodną siostrą, która nawet nie potrafiła docenić jego starań. Potrząsnęłam energicznie głową. Zdecydowanie powinnam zacząć sprzątać. Podniosłam się powoli po czym wyjęłam różdżkę.
- Scourgify! Secar (wysuszyć hiszp.)!  Pulido (polerować)! Internos (odnowić)! Tergeo! - Zaczęłam wymawiać w myślach wszystkie znane mi zaklęcia domowe po kolei celując różdżką w różne części pokoju. To w podłogę, to w szafę i tak dalej. Po kilku sekundach pokój był w miarę czysty jednak gdzieniegdzie było trzeba użyć mugolskich środków czystości. Mimo tego, pomieszczenie i tak wyglądało na w miarę zadbane. Postanowiłam, że pójdę spytać się profesorki gdzie je trzyma.
Wyszłam z pokoju i już chciałam zejść schodami na dół, ale przypomniałam sobie, iż tutaj także trzeba sprzątnąć. To było dosyć dziwne. W całym domu było schludnie i czysto, ale tutaj... to pomieszczenie wyglądało gorzej niż włosy Dominiki po tym jak Sylwia pomyliła zaklęcia i skróciła ją praktycznie na zero. Wycelowałam mój magiczny ośrodek mocy w pierwszy schodek i wypowiedziałam w myślach formułkę zaklęcia. Wbrew pozorom brud nie zniknął za to ja zaczęłam spadać ze schodów z głośnym hukiem. Zanim rozbiłam swoją głową zdążyłam się chwycić barierki.
Cholerna niezdarność!
To nie pierwszy raz, kiedy prawie straciłam przez to życie! Niestety, ta cecha utrzymywała się na mnie niczym jakieś żałosne fatum. W ciągu miesiąca zawsze muszę się wywalić chociaż parę razy przez co na moim ciele zawsze pojawią się jakieś siniaki czy zadrapania. To już na treningach Quidditcha w dawnej szkole miałam ich mniej! Wtedy coś sobie przypomniałam i przejechałam swoją dłonią po twarzy. Pomyliłam inkatacje! Zamachnęłam różdżką, a brud natychmiast zniknął. Zamachnęłam dłonią jeszcze raz, a całe schody lśniły czystością. Podniosłam się z podłogi, a następnie otrzepałam swoje ubranie z kurzu po czym weszłam na długi korytarz. Nagle poczułam jak coś małego odbija się od moich nóg. Spojrzałam w dół i zobaczyłam skrzata z małymi szarymi oczami oraz małym, trochę zakrzywionym nosku.
Szybko wstał i zaczął przepraszać schylając się przy tym.
- Nic się nie stało. To nie tylko twoja wina, mogłam uważać gdzie idę. - Gdy stworzenie podniosło głowę patrząc na mnie z niedowierzaniem szybko dodałam: - Jestem Adrianna. Nie jestem pewna czy... - zaczęłam, lecz przerwał mi skrzat.
- Kasztanek wie, kim pani Adrianna jest. Pani Minerwa powiedziała Kasztankowi, że pani Adrianna będzie u nas przez jakiś czas mieszkała. Czy pani Adrianna czegoś potrzebuje? - Wtrąciło stworzenie.
- W zasadzie to tak. Czy w tym domu są jakieś mugolskie środki czystości czy coś takiego? - zapytałam na co on, zrobił duże oczy.
- A po co to pani Adriannie? Sprzątanie to robota dla skrzatów! - przerwał na chwilę po czym dodał prędko - Pani Adrianna mieszka w tym pokoju na górze? - spytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Kasztanek się tym zajmie. Niech pani Adrianna się tym nie przejmuje! - Już chciał się aportować, ale go zatrzymałam.
- Wiesz może gdzie jest profesor Mcgonagall?
- Pani Minerwa musiała pilnie wyjść. Mówiła, że Kasztanek ma przekazać przekazać pani Adriannie, iż nie wie, kiedy wróci i że pani Adrianna może gdzieś wyjść, ale niech pani Adrianna nie zapomina o kolacji. Czy Kasztanek będzie jeszcze pani Adriannie potrzebny? - zapytał, a ja zaprzeczyłam i jedyne co usłyszałam to odgłos towarzyszący aportacji. Może rzeczywiście powinnam się gdzieś przejść? Skoro i tak będę musiała tu jeszcze przez jakiś czas mieszkać to powinnam zapoznać się z tym terenem. Ruszyłam w kierunku bardzo dużego salonu.
Urządzony był trochę staromodnie, ale z klasą.
Ściany były w większości obłożone drewnem, a na nich zazwyczaj widniały obrazy przedstawiające różnych ludzi. Wszystkie meble zostały wykonane z ciemnego drewna i obite ciemno-czerwoną skórą, w pomieszczeniu stało też wiele lamp. Nad kominkiem wisiała tarcza z dwoma skrzyżowanymi mieczami. Przeszłam po czerwono-złotym dywanie i ruszyłam w kierunku drzwi.
Pociągnęłam za klamkę i wyszłam na dwór.
Było bardzo ciepło, ale na moje szczęście wiał przyjemny, chłodny wietrzyk, który dawał mi orzeźwienie. Postanowiłam przejść się trochę wokół domu, a w zasadzie rezydencji profesor Mcgonagall. Gdy szłam piaszczystą ścieżką i wdychałam zapach kwiatów oraz trawy mimowolnie przypominałam sobie o Polsce i o domowym ogródku mojej matki. Taak... tam zawsze było pełno kwiatów. Mama je uwielbiała. Nagle stanęłam w miejscu. Przecież jestem w latach siedemdziesiątych! To znaczy, że rodzice żyją! Teraz są pewnie młodsi ode mnie, ale... będę mogła ich chociaż zobaczyć!
- Invisibilis magicae - mruknęłam i gdy już byłam niewidzialna teleportowałam się do Polski pod Wielki Dąb. Teraz było tu trochę inaczej, ale jakże wspaniale! Uwielbiałam wracać do mojej ojczyzny. Tutaj był mój dom, a dawniej przyjaciele, rodzina. Opierając się o drzewo usłyszałam jakieś krzyki dziecka. Wytężyłam słuch i usłyszałam wołanie o pomoc. Na powrót stałam się widzialna po czym pędem ruszyłam w stronę głosów. Nie minęło kilka sekund, a ja przybiegłam na miejsce. Zobaczyłam małego, topiącego się chłopca w jeziorze. Poczułam rosnącą gulę w gardle. Nie umiałam pływać, ale co? Przecież nie mogłam pozwolić, żeby się utopił! Spojrzałam szybko w prawo oraz w lewo, a następnie wyjęłam różdżkę, którą wcelowałam w tonącego blondyna.
Po chwili był już obok mnie wypluwając wodę z ust.
W tym samym czasie schowałam mój magiczny ośrodek mocy do wewnętrznej kieszeni koszuli poklepując jednocześnie chłopca delikatnie po plecach. Po chwili odwróciła głowę w moją stronę i zobaczyłam duże, orzechowe oczy. Identyczne jak te, które miał Damian. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, bo mały przytulił się do mnie mocno.
Byłam zszokowana.
Nikt mnie nie przytulał od... dawna, pomijając oczywiście sny, które spędzałam z Damianem, ale one nie działy się naprawdę. Poklepałam nerwowo dziecko po głowie chcąc już, żeby mnie puściło. On jakby czytając mi w myślach poluźnił uścisk, a ja kucnęłam i starałam się przybrać mój w miarę miły ton.
- Jak się nazywasz? - zapytałam chyba trochę zbyt chłodno, bo brązowooki wzdrygnął się lekko.
- Paweł. Bawiłem się tutaj z moją koleżanką, ale przez przypadek wpadłem do jeziora. Ona nie umiała pływać to pobiegła po pomoc. Przepraszam, że sprawiłem pani kłopot - powiedział skruszony, a ja poczułam na sobie spojrzenie tych brązowych tęczówek. Miałam wrażenie, że skądś ją znam...
- Paweł! - Usłyszałam kobiecy głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam wystraszoną kobietę biegnącą w naszą stronę razem z mężczyzną i małą dziewczynką. Nie minęła chwila, a już stała obok nas ściskając mocno blondyna.
- Coś ty sobie myślał?! Mówiłam wam, żebyście się nie bawili obok jeziora! - Słysząc jej karcący, a jednocześnie trochę drżący głos wstałam powoli. Chłopca ściskał teraz na około czterdziestoletni szatyn. Spojrzałam teraz na matkę dziecka. Była starszą wersją swojego syna. Miała brzoskwiniową cerę, a na jej twarzy gdzieniegdzie widniały zmarszczki. Duże, orzechowe oczy patrzące na mnie z wdzięcznością, zgrabny, prosty nos oraz ładnie wykrojone, różowiutkie usta.
- Dziękuję ci, uratowałaś naszego syna. Jesteśmy ci wdzięczni...
- Adrianna. Nie musi pani dziękować. To zwykła, ludzka reakcja. Raczej każdy by tak zrobił na moim miejscu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie po czym powiedziała:
- Pewnie nigdy nie będziemy w stanie w pełni się odwdzięczyć za to co dla nas zrobiłaś, ale przyjdź chociaż do nas na obiad. Akurat skończył się gotować - zaproponowała. Odmawiałam, lecz ci ludzie, najwyraźniej nie przyjmowali odmowy do wiadomości, więc chcąc nie chcąc, ruszyłam razem z nimi. Nawiązałam z nimi rozmowę wtedy coś sobie przypomniałam.
- Jak się właściwie państwo nazywają? - spytałam.
- Przez to całe zamieszanie zapomnieliśmy się przedstawić! Ja jestem Helena Orłowska, to mój mąż Stefan, syn Paweł i jego koleżanka, Marysia. - Na chwilę stanęłam jak wryta jednak po chwili mocno potrząsnęłam głową idąc dalej. Czyli to byli moi dziadkowie. I jakby było mało, nie dość, że ich poznałam to jeszcze uratowałam życie własnemu przyszłemu ojcu...
- A jak brzmi twoje nazwisko? - zapytała Hele... znaczy babcia. Znaczy Helena. No dobra, Helena.
- Orłowska - odpowiedziałam.
- Cóż to za przypadek! Ale mógłbym cię o coś spytać, Adrianno? Czy twoje oczy... to ich naturalny kolor? Nie zrozum mnie źle, po prostu nigdy takich nie widziałem.
- Tak, to naturalny kolor moich tęczówek. Taka się z nimi urodziłam i praktycznie nikt nie wierzył, gdy mówiłam, że to mój prawdziwy kolor - odrzekłam i nim się obejrzałam doszliśmy na miejsce. Stanęłam przed niewielkim, drewnianym dworkiem. Wokół niego był także mały aczkolwiek piękny ogródek. Do moich nozdrzy doleciał zniewalający zapach wiciokrzewu, maciejki i lawendy. To jedyne co się nie zmieniło w tym miejscu. Pachniało tak pięknie i tak znajomo. Wyrwałam się z amoku i podążyłam razem za moimi przyszłymi przyszywanymi dziadkami w stronę dworku.

Godzinę później:

- Bardzo dziękuję za gościnę, ale muszę już wracać. Jestem tu tylko przejazdem - powiedziałam wstając od stołu. Czułam się trochę dziwnie. Rozmawiałam teraz z moimi dziadkami, których nigdy wcześniej nie poznałam, a mimo tego wydawali mi się tacy bliscy. Rozumieli mnie jak własna rodzina chociaż nigdy nie łączyły nas żadne więzy krwi.
- No cóż, nie możemy cię wiecznie zatrzymywać. Jesteś w końcu młoda. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała naszej pomocy to nasze drzwi zawsze będą stały przed tobą otworem - rzekła Helena na co kiwnęłam głową i się pożegnałam po czym wyszłam na zewnątrz. Wdychałam zapach kwiatów pełną piersią nie zatrzymując się jednak. Gdy opuściłam posesję Orłowskich schowałam się za drzewami i teleportowałam się z powrotem do Wielkiej Brytanii. 
Nie minęła sekunda, a ja już byłam w MOIM pokoju. 
Teraz było tu idealnie czysto. Widać Kasztanek się postarał. Opadłam zrezygnowana na łóżko. Poczułam dziwną pustkę. Mimo, że nigdy nie byłam w rodzinnym domu Marii Orłowskiej to wydał mi się taki znajomy. Posiadał cudowne, rodzinne ciepło. Miałam wrażenie, iż mogłam im zaufać.
Potrząsnęłam energicznie głową.
Powinnam się trochę rozpakować. Otworzyłam swoją walizkę i zaczęłam wyjmować z niej ubrania, których miałam niemało. Nagle natknęłam się na miniaturkę motocyklu mojego brata. Wzięłam go do dłoni i spojrzałam zdziwiona. Kiedy ja go zapakowałam? To było podejrzane, ale mimowolnie zaczęłam wracać wspomnieniami do momentów, kiedy nim jeździłam. 
To było takie... cudowne, a jednocześnie niebezpieczne.
Coś w środku mojej głowy zaczęło mnie kusić, a jednocześnie upominać. W świetle mugolskiego prawa nie mam osiemnastu lat, więc gdyby ktoś mnie spytał o dowód, to po pierwsze: nie mam go, a po drugie Damian by mnie poćwiartował gdyby wiedział, że ktoś skonfiskował jego kochany motocykl. Ale jazda na tej maszynie była taka... zajebiście cudowna. Zaczęłam rozważać za i przeciw, aż doszłam do wniosku, że przecież nie mam kasku. I jak na zawołanie, pod którąś bluzką znalazłam i kask. To przeznaczenie. A przecież, jak to powiedział James: 
,,Nie powinno się uciekać od przeznaczenia". 
Chyba po raz pierwszy muszę mu przyznać rację! Po krótkim przemyśleniu stwierdziłam jednak, że najpierw uporządkuję rzeczy, a potem wybiorę się na przejażdżkę. Musiało minąć z kilkanaście minut aż wszystko posegregowałam, ale w reszcie skończyłam. Postanowiłam się jednak najpierw przebrać. Pod ręką miałam akurat ten sam strój, w którym jeździłam w śmierć Damiana. Rzuciłam zaklęcie na ubranie i po chwili już miałam je na sobie. Do plecaka wsadziłam pieniądze, różdżkę oraz inne potrzebne rzeczy. W dłoni ostrożnie ściskałam motocykl oraz kask. 
Po chwili teleportowałam się na jedną z łąk w miejscowości Dulwich Village. 
Pamiętałam jak kiedyś wybrałam się tam razem z moją rodziną. Łąka była pusta. Wokół też nie było żadnych ludzi, więc przeszłam przez ogrodzenie i stanęłam na drodze. Postawiłam motocykl na asfalcie i za pomocą czaru powiększyłam go do jego normalnych rozmiarów. 
To samo zrobiłam z kaskiem. 
Wsiadłam na motocykl i odpaliłam go. Uśmiechnęłam się ironicznie słysząc odgłos wydawany przez maszynę. Może i byłam nieletnia, ale... bez ryzyka nie ma zabawy. Po chwili już zaczęłam mknąć przed siebie. Mijałam łąki, domy gdzieniegdzie lasy. A gdzie jechałam? Tego nie wiedziałam. 
Postanowiłam zdać się na moją damską intuicję. 
Co było pewnie nieodpowiedzialne, lecz zawsze chciałam zrobić coś tak głupiego nawet jeśli miałabym potem tego żałować. Wtedy czułam nieograniczoną wolność, a w duchu śmiałam się ze swojej głupoty i dziecinności. Skręcałam w różne strony. Raz w lewo, raz w prawo. Raczej unikałam dużych miast, lecz moja orientacja w terenie stanowiła wiele do życzenia, więc tak się jakoś stało, że wylądowałam w Londynie. Tutaj, niestety musiałam zwolnić, żeby nie przyciągać zbytniej uwagi i nie zarobić mandatu. Patrzyłam na drogę, ale starałam się też w miarę rozglądać po... wszystkim. Podziwiałam budowle i ogólnie całe to miasto. Nagle poczułam jak schnie mi w gardle. Postanowiłam wpaść do jakiegoś sklepu i kupić coś do picia. Wjechałam w jakąś mniej uczęszczaną ulicę i zaparkowałam motocykl po czym zdjęłam kask poprawiając włosy. Weszłam do niewielkiego budynku. Gdy otwierałam drzwi usłyszałam ciche pobrzękiwanie dzwoneczka oznajmiające przyjście nowego klienta. Przywitałam się z poczciwym, starszym mężczyzną i zaczęłam szukać jakiegoś napoju. Padło na butelkę coca-coli. Zapłaciłam po czym wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na siedzeniu motocykla, a następnie otworzyłam butelkę po czym wzięłam dużego łyka.
Oblizałam usta rozkoszując się tym niebiańskim smakiem.
Obok mnie przechodzili jacyś ludzie przyglądający mi się ze zdziwieniem lub zaciekawieniem, a niektórzy z... pogardą? Szczerze mówiąc to mało mnie to obchodziło. Nagle przede mną stanęła jakaś grupka około, dwudziestoparoletnich facetów. Wypiłam ostatni łyk coli po czym wyrzuciłam pustą butelkę do kosza stojącego niedaleko mnie. Teraz przeniosłam swój wzrok na tych, najprawdopodobniej mugoli.
- Potrzebujecie czegoś? Jeśli nie to przesuńcie się łaskawie, chyba, że chcecie zostać potrąceni - powiedziałam, a oni zrobili głośne "uuuu". Nie no, to jakiś powrót do mugolskiej podstawówki czy jak?
- Współczuję ludziom, którzy będą dzielili z tobą drogę. Biedni, jeszcze nie wiedzą co ich czeka - rzekł jakiś wysoki, barczysty brunet uśmiechając się kpiąco, a jego koledzy zaczęli zgodnie rechotać. Prychnęłam i założyłam ręce na piersi sztyletując mężczyznę wzrokiem.
- Sugerujesz, że nie potrafię jeździć? - spytałam zaczepnie.
- A potrafisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- A chcesz się przekonać? - Postanowiłam kontynuować jego grę.
- Jeśli dostanę gwarancję, że nie wyląduję przez ciebie w szpitalu...
- Jedyna osoba przez, którą możesz tam wylądować, to ty sam. Jesteś zbyt pewny siebie, a tacy ludzie przeceniają siebie i swoje umiejętności. Poza tym, skoro nie umiesz nawet zapanować nad własnymi słowami to co dopiero nad motocyklem. - Uzyskałam swój cel. Sprowokowałam go.
- Założymy się? - Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się ironicznie. Przecież nie byłabym sobą gdybym nie wykorzystała takiej okazji...

Perspektywa Syriusza:

Szliśmy razem z Jamesem po ulicach mugolskiego Londynu.
Nie było tu nic specjalnego. Kobiety jak zwykle pożerały nas wzrokiem, a szare chmury potrafiły wpędzić człowieka w depresję. Londyn jak zwykle powiewał nudą. Leniwym wzrokiem przeczesywałem każdy skrawek tego cholernego miasta w poszukiwaniu czegoś co mogłoby przyciągnąć moją uwagę. Wtedy zobaczyłem małe zbiorowisko ludzi. Pociągnąłem Rogacza w tamtą stronę zaciekawiony, co oczywiście spotkało się z protestem powyżej wymienionego. Kiedy doszliśmy na miejscu stwierdziłem, że się nie myliłem. Zobaczyłem tam dwójkę motocyklistów.
Mężczyznę i kobietę. 
Każde z nich po innej stronie, a pomiędzy nimi jakiś facet. Dał jeden znaki i dało się słyszeć odgłosy warczenia silników. Byli pochyleni i skupieni. Mężczyzna dał kolejny znak po czym odjechali z niesamowitą szybkością zostawiając po sobie kurz oraz zaciekawienie widzów. Nagle odezwał się ten sam mugol, który stał pomiędzy nimi.
- UWAGA, UWAGA! Odbywa się tutaj mały wyścig pomiędzy naszym kolegę, a tamtą kobietą! Przyjmujemy zakłady! - Rozszedł się szum zaciekawienia. Moje oczy rozbłysły, a na twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. Uwielbiałem hazard.
- Łapo... - usłyszałem głos Rogacza obok siebie.
- Tak, Rogaczu. Myślę, że dzisiaj zarobimy trochę pieniędzy - mówiąc to pociągnąłem go za sobą. Przecież nie byłbym sobą gdybym nie wykorzystał takiej okazji...

Perspektywa Adrianny:

Moje serce biło jak oszalałe.
Adrenalina, ryzyko, niebezpieczeństwo. Tak dawno tego nie czułam. Przyśpieszyłam trochę i dogoniłam mojego konkurenta. Jechaliśmy razem ramie w ramię. Starałam się skupić na drodze, lecz było to trochę trudne zważając na to, że byłam bardzo podniecona. Skręciliśmy gwałtownie w prawo.
Tym razem ja prowadziłam.
Tu już nie chodziło tylko o wygraną. Tu chodziło o honor. Nie mogłam przegrać. To poważnie uraziłoby moją dumę. Po części sama sprowokowałam go do zakładu, a teraz nie ma odwrotu. W chwili obecnej mogę tylko zdać się na siebie i swój motocykl. Po chwili i on mnie dogonił. 
Mieliśmy przejechać wyznaczoną trasę i wrócić z powrotem.
Teraz wracaliśmy to był najważniejszy moment. Nagle poczułam jak mój motocykl gwałtownie zwolnił, a przeciwnik wychodzi na prowadzenie. Usłyszałam jedynie jego głośny, kpiący śmiech. Teraz wracaliśmy. On nie mógł wygrać. Wyjęłam szybko różdżkę i użyłam kilku zaklęć na swojej maszynie. Po czym szybko na nią wsiadłam i odjechałam z niesamowitą szybkością. Co z tego, że to było nie fair? Nie było mowy o żadnych zasadach.

Perspektywa Syriusza:

Zacisnąłem mocno zęby i rozszerzyłem oczy widząc jak mężczyzna zbliża się do końca.
Postawiłem na tą laskę dwieście funtów! Nie mogła przegrać! Powoli przygotowywałem się na porażkę, gdy ni stąd ni zowąd owa motocyklistka wyprzedziła swojego konkurenta. Skąd się wzięła? Może gdybym uważniej się przyglądał to bym wiedział.
Wyprzedziła go po czym zaczęła jechać na jednym kole odrywając jednocześnie, jedną rękę od kierownicy i pokazując mu dłonią niecenzuralny gest. Przekroczyła prowizoryczną metę wśród oklasków widzów. Przez jeszcze jakiś czas jechała na jednym kole, ale zawróciła się i podjechała do przegranego. Najprawdopodobniej coś mu powiedziała, bo ten zdjął kask i warknął coś wściekle.
Było słychać okrzyki by zdjęła kask i pokazała twarz jednak ona tego nie zrobiła.
Pokręciła przecząco głową po czym machnęła swoją wyjątkowo bladą ręką coś na gest pożegnania po czym zawróciła swój motocykl i ruszyła w naszą stronę wszyscy natychmiast się rozeszli. 
Kiedy koło nas przejeżdżała zauważyłem na jej palcu srebrny pierścień chyba z motywem orła, ale nie miałem pewności, bo nie zdążyłem się przyjrzeć. Wyszczerzyłem zęby w stronę Rogacza, a on odpowiedział mi tym samym po czym oboje zgodnie ruszyliśmy po pieniądze.

Pokój Adrianny, jakiś czas później:

Motocykl oraz kask zmniejszyłam jeszcze przed wejściem do rezydencji Mcgonagall.
Teraz stałam przed lustrem rozczesując włosy, które się trochę splątały. Na mojej twarzy widniały delikatne rumieńce oraz uśmiech pełen satysfakcji. Opadłam na łóżko zadowolona. W uszach wciąż słyszałam warczenie silnika i słowa przegranego:
"Odpie*dol się". 
W normalnej sytuacji pewnie bym odpowiedziała równie niecenzuralnie, ale za bardzo napawałam się swoim zwycięstwem by zwracać uwagę na tego idiotę. Zmieniłam ubranie i w tej samej chwili usłyszałam pukanie do drzwi od razu przybrałam swój normalny wyraz twarzy pozbywając się uśmiechu. Zaprosiłam gościa do środka. Nie zdziwiłam się specjalnie, gdy zobaczyłam profesor Mcgonagall.
- O co chodzi pani profesor? - spytałam.
- Chodzi o to, że po wakacjach będziesz musiała pójść do Hogwartu - powiedziała, a mnie zamurowało.
..................................................................................
Witam!
Tak naprawdę to od początku wiedziałam, że Adrianna pójdzie do Hogwartu, ale wolałam potrzymać was w niepewności.
Selene Neomajni

1. Salon Mcgonagall





























2. Dworek Orłowskich:



















3. Strój Adrianny:









31 komentarzy

  1. Odpowiedzi
    1. Jestem :)
      Nie spodziewałam się, bo jak już mówiłam, nie potrafię ocenić wieku, ale wydawało mi się, że jesteś trochę starsza :)
      Co do rozdziału, bardzo przyjemnie mi się go czytało. Kiedy Adrianna uratowała tego chłopca, który tonął, tak właśnie myślałam, że on jest jej ojcem. Dziwne, że nie zorientowała się wcześniej, po usłyszeniu imienia i zobaczeniu jego oczu, ale może była zdezorientowana.
      Dobrze, że skrzat się zajął jej pokojem i jakoś go ogarnął, chociaż Adrianna sama też by sobie poradziła.
      Fajny pomysł z tym motocyklem i wyścigiem.
      W końcu pojawił się Syriusz!!! AAAA. ♡ I wygrał dzięki niej dużo pieniędzy. Chociaż teraz, jak o tym pomyślałam... Skąd on miał dwieście funtów? Bo to mugolskie pieniądze. Ale może sobie wymienił, czy coś. ^^ W każdym bądź razie, dobrze, że wygrała wyścig. Black będzie miał o niej lepsze wspomnienia. (Bo zobaczył ten pierścień, więc kiedyś ją rozpozna ^^). Bo gdyby przegrała, pewnie by się wściekł :)
      Adrianna będzie jednak chodziła do Hogwartu!!! Super! Czyli pozna resztę Huncwotów (w sumie to tych nie poznała, bo się nie zatrzymała, ale...)
      Właśnie. Szkoda, że nie zdjęła kasku. I np. Syriusz z wdzięczności jej nie pocałował. Okej, żartuję, to by było dziwne :D
      Dodam jeszcze, że powinno się pisać McGonagall, a nie Mcgonagall :)
      To chyba tyle z mojej strony, chyba że o czymś zapomniałam.
      Podziękuję jeszcze za nominację do LBA. Odpowiem na pytania, jak tylko znajdę czas ;)
      Pozdrawiam serdecznie, czekam na nowy rozdział i życzę weny :*
      Całusy,
      Optimist

      Usuń
    2. To akurat prawda. Adrianna była w lekkim... szoku i dlatego nie udało jej się rozpoznać swojego ojca. Jak mam być szczera to, gdy zobaczyłam zdjęcia mojego taty z młodości to w życiu bym nie pomyślała, że to on! Wygląd się zmienia wraz z wiekiem, więc nic dziwnego, iż go nie poznała ;)
      Syriusz to Black. A Blackowie mają hajs w Gringocie (tak to się pisze?) i go wymienił. No, bo w końcu wyszli na mugolski Londyn, nie?
      Adrianna nie mogła zdjąć kasku, bo... bo nie :p
      Myślę, że tak było lepiej.
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Yeeeeey!
      Ada będzie w Hogwarcie! Kurde, gdy natknęłam się na ten fragment o dzieciach z podstawówki myślałam, że Ria ściga się z Łapkiem ;D
      Zarabiał na niej... Tak uroczo <3 xD Szkoda, że nie zdjęła kasku. Łapka obrzuca ją spojrzeniem ona zdejmuje kask, ich spojrzenia się stykają, leci romantyczna piosenka w tle i... Syriusz biegnie do niej ze słowami:
      " - Zajebiście jeździsz! "
      Klepie ją po plecach i stawia jej colę xD Ah ta moja fantazja... Ada jest w Hogwarcie! Hurrra! Teraz Syriusz skapnie sie, że Mistrzyni Jazdy Na Motocyklu, Dziewczyna która Bezceremonialnie Pokazuje Środkowy Palec to Adrianna! Ciekawe jak zareaguje...
      W końcu Łapa nie był zbyt przystojny po tym jak wylądował w Azkabanie.
      Pozdrawiam^^
      wielki-powrot-narnii.blogspot.com

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Cooo? Masz 13 lat? O.o
      Myślałam, że jesteś u mnie starsza, a tu jesteś moją rówieśnicą! Nie zrozum mnie źle ale myślałam, że tak zajebista pisarka jak ty jest troszkę starsza ;) Potraktuj to jako komplement. Skoro w wieku 13 lat piszesz tak zajebiście pomyśl jak będziesz pisała gdy będziesz miała16!
      Ja też mam 14. 15 będę miała we wrześniu. Mam urodzinki doładnie wtedy kiedy ma Hermiona. Pomijając rok xD

      Usuń

      Usuń
    4. Ty i Twoje romantyczne fantazje :D
      ,,W końcu Łapa nie był zbyt przystojny po tym jak wylądował w Azkabanie." Dla mnie to on był zawsze piękny ♥
      Właśnie byłam ciekawa waszych reakcji, gdy dowiecie się o moim wieku. Tak w zasadzie to jesteś ode mnie starsza xd
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  3. Ja wiedziałam! Ja! Coś przeczuwałam, że jesteś w moim wieku, no i wyszło, że tylko o rok młodsza. Ale widzę, że obydwie jesteśmy jakoś rozgarnięte jak na swój gimnazjalny wiek, haha.
    Zresztą, nieważne! Zobacz lepiej jeszcze raz na moją nazwę i nie dowierzaj. XD Sama nie wiem, co tu robię, ale... Jakoś tak wyszło, że przeczytałam rozdziały i postanowiłam skomentować

    Najpierw zajmę się sprawami typowo informacyjnymi, głupotami itp... Widzę, że zmieniasz szablon. Tam coś widziałam, że z tym było coś nie tak (tak, tak, ja tam jestem wszędzie. Nie no, po prostu często jestem na szabloniarniach i akurat przejrzałam komentarze. XDD). Nieważne. O czym ja w ogóle gadam? Cholera jasna... Mam nadzieję, że ten kolejny będzie Ci się bardziej podobać, choć i temu nic nie brakuje, w sumie.

    Co do rozdziału... Wyłapałam parę błędów; brak przecinków, na przykład, ale wiesz, tak tylko mówię. Jako tako mit o nie przeszkadza. XD Sam rozdział jest bardzo dobry, tak w sumie. Nie wiem czemu, ale najbardziej podoba mi się dotychczas. Jest dużo opisów i w ogóle (moja siostra odpaliła właśnie Europe. ♥ ;__;). Sama akcja mi przypasowała, bo w sumie Adrianna jest już w czasach Led Zeppelin... Co do jej stroju to na początku chciałam zapytać czy ma swoje, ale to raczej oczywiste, więc co do ubioru pretensji nie mam. Zresztą, w pewnym sensie to on pasuje.
    Jeśli chodzi o jeżdżenie motorem nie będąc pełnoletnim, to nic by jej nie zrobili, hah, w tamtych czasach działy się o wiele gorsze rzeczy. XD Taka Adrianna jeżdżąca motorem bez prawka to jeszcze nic. XDD No, ale, jeśli już jesteśmy w tym temacie, to... Jej, wygrała. Nie no, ja od początku w nią wierzyłam, nie wątp w to. W końcu to Adrianna, nie? Zresztą, nawet Syriusz w nią wierzył!
    Jej spotkanie z rodziną... Wiedziałam, że tak będzie, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem, jednak miło się to czytało, naprawdę. Tak miło jak patrzenie na filmowy tatuaż Umy Thurman, na którym widnieje logo Aerosmith, a to jest serio miłe. XD
    No i nas sam koniec dowiadujemy się, że nasza bohaterka pójdzie go Hogwartu. Cóż, ja się tam cieszę, bo czemu nie? Przecież to daje nam o wiele więcej wrażeń!

    Kończę, nie wiem jak z długością, bo zobaczę to dopiero po dodaniu. W każdym razie, za wszelkie błędy i krótkość komentarza, przepraszam.
    Och, powiem to gdzieś, bo mnie to denerwuje, w pewnym sensie – jest u mnie koncert T. Love, a na niego nie pójdę, bo dopiero o dwudziestej drugiej, cholera... ;____;
    Dobra, nie słuchaj mnie. XD Idę, całusy czy coś. XD

    Ps. Więc mogę krzyknąć jak moje poprzedniczki? – trzecia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj. Ty masz czternaście lat?!
      Stawiałam na szesnaście! W zasadzie to racja, jak na swój gimnazjalny wiek to naprawdę jesteśmy rozgarnięte xd
      No masz rację.
      Coś było nie tak z szablonem, a chodziło o to, że w ogóle nie oddawał charakteru mojego bloga i był taki... ubogi.
      Teraz czekam na realizację mojego następnego ^^
      Wiem, wiem. Kompletnie nie znam się na przecinkach, ale spróbuję to jakoś później poprawić. Lata 70... masz rację wtedy działy się o wiele gorsze rzeczy :D
      Nie przejmuj się długością! Komentarz wyszedł bardzo długi. Z resztą to chyba najdłuższy jaki ostatnimi czasy dostałam!
      Co do koncertu, współczuję :/
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  4. Cześć.
    Adrianna zna zadziwiająco dużo zaklęć domowych. W sumie zamiast fatygować biedne skrzaty, możnaby rzucać parę zaklęć i po sprawie.
    Teleportacja na takie odległości wzbudza we mnie spore wątpliwości, ale ciekawy był fakt, że Adrianna uratowała życie własnego ojca. Lubię takie wątki typu "efekt motyla", niby nie przepadam za rozumowaniem "co by było gdyby", ale fabularnie jest to całkiem ciekawe. No i poznała własnych dziadków, to musiała być ciekawe i wzruszające jednocześnie.
    Późniejszy wyścig nie wzbudzał już takich emocji, ale za to mignęli nam Syriusz i James, jak dotąd dość kanonicznie. Adrianna wzbudziła ich zainteresowanie, ale skoro nie zdjęła kasku, to mogą nie poznać jej w Hogwarcie. Sam Hogwart w tej historii nie jest chyba zaskoczeniem dla nikogo, ale ciekawe co tam się wydarzy. Ciekawe jak Adrianna poradzi sobie z lekcjami oprócz swojej misji, może tu objawi się jakaś jej pięta achillesowa? :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teleportacja na tak dużej odległości...
      w świecie J.K Rowling nie da się teleportować z jednego kraju do drugiego, ale w moim opowiadaniu się da, więc cii...
      Kto wie... może jednak KTOŚ rozpozna ją w Hogwarcie? Wszystko przed nami! Co do jej pięty achillesowej to... nie najlepiej jej idzie z Zielarstwem, ale o tym później.
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Z góry sorry jeśli komentarz będzie beznadziejny, aktualnie mam brak weny.
      Adrianna naprawdę dobrze jeździ na motorze. Mam tylko pytanie, skoro ona przybywa z przyszłości, to czy motocykl jej brat, nie jest zbyt nowoczesny jak na lat siedemdziesiąte dwudziestego wieku.
      To chyba jedyna sprawa, której nikt nie poruszył przede mną.
      Ps. Masz trzynaście lat. Wow! Jesteśmy rówieśnicami, też mam trzynaście ;) A stawiłam na około piętnaście.

      Usuń
    2. No cóż...
      Twój komentarz długością nie grzeszy, ale każdemu zdarzają się braki w wenie. A skąd wiesz jaki motocykl miał brat Adrianny? Nigdzie nie napisałam jaki to model.
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  6. Witam z rana(?) :D
    Rozdział bardzo mi się podobał, kurczę to nie jest fair, że w takim wieku tak dobrze piszesz, też bym chciała :c

    Salon McGonagall.. No nie powiem, całkiem nieźle się urządziła :)
    Fajnie, że Ada wpadła na pomysł, by w latach 70 "odwiedzić" rodziców, sama z chęcią bym się przeniosła w czasie i zobaczyła jak się wtedy żyli ludzie, którzy mnie wychowali. Wyobrażam sobie jej minę, gdy się dowiedziała,że własnie ocaliła życie własnego ojca. Jeszcze się okaże, że to na cześć dziewczyny, która go uratowała nazwał tym samym imieniem swoją córkę :'D

    "siadłam na motocykl i odpaliłam go. Uśmiechnęłam się ironicznie słysząc odgłos wydawany przez maszynę. Może i byłam nieletnia, ale... bez ryzyka nie ma zabawy. Po chwili już zaczęłam mknąć przed siebie. Mijałam łąki, domy gdzieniegdzie lasy. A gdzie jechałam? Tego nie wiedziałam. "
    Bardzo spodobał mi się ten fragment, ukazuje się (według mnie) po
    części ta mocna cześć charakteru Adrianny.

    Ten moment spotkania z Syriuszem <3 Mam nadzieję, że szybko jej nie rozpoznają w Hogwarcie:) Co do samej szkoły, mega się cieszę, że jednak będzie uczęszczać na zajęcia, będzie się działo:)

    Pozdrawiam i życzę czasu na pisanie rozdziałów!
    [Zapraszam do siebie na 2 już rozdział:))]
    ~AleksandraOla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łokej. Nie wiem co napisać. Serio. Nie wiem.
      Matka Mcgonagall była czystej krwi, więc pomyślałam sobie, że jak już jej rodzice umrą no to przejmie po nich jej dom. W końcu była najstarsza z rodzeństwa. W tym momencie gdzie zacytowałaś ten fragment mojego rozdziału to raczej nie jest mocna strona charakteru Adrianny.
      Bardziej ta szalona i nieprzewidywalna ;)
      Przynajmniej według mnie. W Hogwarcie będzie się działo zdecydowanie.
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Pisząc "mocna" nie miałam na myśli mocna/ słaba, tylko mocna jako ( nie wiem jak to ująć w słowa) .. Właśnie ta szalona i "twarda" :)

      Usuń
    3. Serio jesteś w moim wieku?
      I dlaczego McGonagall mieszka u braci Salvatore???
      Po tym jakże wspaniałym wstępie przejdę dalej!
      Syrianna always and forevor ♥♥♥
      JA TEŻ MOGĘ!!!
      Adi odwiedziła Polskę, a potem uratowała swojego "ojca". Wow. No to ciekawie. Wyobraź sobie, że ty robisz to samo. No LOL! Uwielbiam w niej tą ambicję. Ona się nie poddaje. Po prostu jest to mega. Nie było mowy o zasadach, więc spadaj mugolu! Nie masz takiego fajnego czarującego patyka jak ja! Jeju, jak to głupio brzmi. Syriusz postawił na Adi? Na kobietę???!!! Syriusz to serio ty! Człowieku nie poznaję cię!
      Przepraszam za najgorszy komentarz w dziejach świata
      Pozdrawiam
      - A

      Usuń
    4. Tak, jestem w Twoim wieku.
      Widzę, że ujawniła się w Tobie fanka TVD :D
      Wystrój ich salonu idealnie pasował do domu Minerwy, więc tak się jakoś stało. HEJ! ,,Always and forever" to Ty zostaw! ONO JEST MOJE! :D
      Nie przesadzaj! Komentarz może nie długi, ale poprawiłaś mi nim humor, więc... nie jestem zła.
      Syriusz postawił na Adriannę, bo stwierdził (no dobra, ja stwierdziłam), że gdyby ona nie potrafiła jeździć to by się nie ścigała, nie? Logika.
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  7. Witam!
    AAA! Syriusz! Syrianna Forever And Ever ♡
    Motocykl! Kocham motocykle! Mój tata ma motocykl! Jak ja kocham ten rozdział!
    Po tym jakże zbytecznym i jakże niedojrzałym pokazie moich emocji, przechodzę do sedna.
    Ty jesteś moją rówieśniczką?!? I tak piszesz?!? Myślałam, że jesteś starsza :p
    Syriusz postawił na Adi! Miłość rośnie wookół naas!
    Spadaj mugolu, żadnych zasad! Iii na mecie widzimy Adriannę Orłowską. Tłum wykrzykuje: Syrianna! Syrianna! Syriusz biegnie do Adrianny i...
    *koniec snu Karoliny*
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Karolina.
    Ps. Z tego wszystkiego zapomniałam powiedzieć Ci, że rozdział jest świetny xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, kiedy to przeczytałam, wiem, że jestem totalnie i niezaprzeczalnie nieogarnięta -,-

      Usuń
    2. Twój ojciec ma motocykl?! Zazdroszczę ^^
      Czekaj, czekaj... to TY jesteś w MOIM wieku?! Ja też myślałam, że jesteś ode mnie starsza! :D
      Taak... ten komentarz nie był zbyt ogarnięty, ale bardzo zabawny ;)
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
    3. Czeeść :3

      U mnie nowy rozdział na: http://rivenblackpotter.blogspot.com/2015/08/rozdzia-ii-niezapowiedziane-przyjecie.html

      Karolina.

      Usuń
  8. Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! Syrianna! SYYYYYYYRIANNA! Kocham cię, po prostu cię kocham (Yyyy, ale nie tak, jak myślisz. Jestem hetero!)! Obstawiałam że masz 16-18 lat, a tymczasem jesteś ode mnie rok starsza ... Syriusz juz jest... SYRIUSZ JUŻ JEST! Połączy ich miłość do motocykli, to takie, och, romantyczne (To nie sarkazm, jak coś...)! Już traciłam nadzieję na SuperRię w Hogwarcie... A tu taka niespodzianka! Mam na twarzy takiego banana, że mi wargi aż popękały! Gdybym nie przebywała w hotelowym pokoju, a moi rodzice nie siedzieliby 3 metry przede mną, to tańczyłabym i... coś bym na pewno robiła! Kocham ten rozdział, ale pewnie bardziej pokocham ten, w którym wymienią między sobą pierwsze zdania! Syrianna forever!
    Weeeeeeeeeeeeeeny!
    Trust Death

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jesteś największą fanką Syrianny na tym blogu :D
      18 lat? Serio? Aż tak dobrze to ja nie piszę (chociaż się staram) ;)
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
  9. Ty... Ty... JAK MOGŁAŚ NAM NIE POWIEDZIEĆ?!?!?!?!!?!?! Jesteś okrutna, wiesz? *chlipie cicho* Ja się tak nabłagałam w poprzednim komentarzu, żeby Ria poszła do Hogwartu, a ty już wtedy wiedziałaś. To takie niesprawiedliwe...
    No dobra, dobra, na Twoim miejscu też bym tak zrobiła, to przyciąga czytelników. NO ALE TY MOGŁAŚ POWIEDZIEĆ, to nie to co ja -przebiegła Ślizgonka.
    TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!!!!!! Syriusz i James, Syriusz i James, Syriusz, Syrriusz, Syyyyyyyyyyyriuuuuuuuuuusz, SYYYYYRIUUUUSZ, Łapa, Łapcio, kochany nasz Kłapcio! Coś czuję po stylu pisania że coś między nimi będzie... Jak to było gdzieś tam na górze: Niech żyje Syrianna!
    A salon McGonagall typowa Gryfonolandia, przynajmniej z opisu, bo zdjęcie to już mniej.
    Super, jesteśmy PRAWIE rówieśniczkami! A kiedy masz urodziny? Może ci zrobię jakąś imprezę, albo tort, albo jakiś super-komentarz.
    Ciekawe, jak to jest: mieć świadomość, że uratowało się swojego małego ojca z przeszłości, a jeśliby się tego nie zrobiło, prawdopodobnie nie istniałoby się w przyszłości... (wiem, wiem, bez sensu...)
    Mam nadzieję, że w Hogwarcie będzie coś typu: Adrianna je śniadanie, sięga po szklankę, a Syriusz zauważa pierścień i mówi coś typu: Ta od motocykla to byłaś ty?!?!? (Coś za dużo tego "coś typu")
    Nie mogę się już doczekać Hogwartu, a więc też następnych rozdziałów. Więc pisz, pisz, bo świetnie ci to wychodzi i widać, że masz wenę.
    Mimo twojej wieeeelkiej weny przesyłam ci jej jeeeeszcze więcej, niech cię zbudzi w środku nocy póki nie musisz wcześnie wstawać do szkoły. (Tak na marginesie, kiedy minęły te dwa miesiące?!? Może istnieje coś takiego jak "świstoklik-pomijacz wakacji"?)
    Ślę całusy! ;***
    Kolorowa Dama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak... gdy pisałam ten moment z Syriuszem i Jamesem miałam "małą" podjarkę. W końcu po tych trzynastu rozdziałach mogłam wstawić Łapcię ^^ <3
      Ja mam urodziny wtedy co Adrianna. Przypadek? Nie sądzę.
      Ta Twoja teoria z uratowaniem swojego ojca jak był młody i tak dalej, przecież ma sens! I nie jest tak skomplikowana oraz trudna do zrozumienia jak Twój poprzedni komentarz :D
      Co do tej sytuacji z Adrianną, pierścieniem, Syriuszem i śniadaniem to brawo! Prawie zgadłaś!
      Ostatnimi czasy wena mi ucieka, więc dziękuję ;)
      Dziękuję za komentarz ♥
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Rozumiem, że to "prawie" oznacza, że Syri zobaczy pierścień na kolacji, uczcie, obiedzie lub czymś podobnym, tak? A może w pociągu albo podczas podrywu (mrau, mrau...).
      Jak Ci wena ucieka, to ja ją złapię i ci przekażę... *Accio wena Selene!* O! No i proszę, już jest. XD
      Kolorowa Dama

      Usuń
  10. No ejooo!
    "Nie było tu nic specjalnego. Kobiety jak zwykle pożerały nas wzrokiem" - Ach, ten Syriusz i jego wrodzona skromność!
    Rozdział cudowny, Syriusz i James, jak dla mnie, najlepsi w tym rozdziale ♥
    Salon McGonagall przypomina mi średniowiecze; widać, że to jej. Cóż, nie przypadł mi do gustu :D
    Ach!... Nasz biedny przegrany xDD
    Łapa i Rogacz - moi ukochani nie przepuszczą żadnej okazji żeby zarobić :P
    Adrianna musi wrócić do Hogwartu... O, babciu.

    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam na nowy rozdział cccccc;;;;;;;;




    Buziaki!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem tu pierwszy raz, ale bardzo zainteresowalo mnie twoje opowiadanie. Na pewno tu jeszcze zajrze:)
    Pozdrawiam i weny zycze!

    OdpowiedzUsuń